Pasażerka tramwaju linii nr 7, która w niedzielę o godz. 8.45 jechała ul. Dąbrowskiego w Łodzi, twierdzi, że motorniczy MPK z premedytacją przejechał psa biegającego po torach.
Wpis na ten temat w poniedziałek pojawił się na Facebooku, na stronie fundacji zajmującej się walką o prawa zwierząt.
Z relacji pasażerki tramwaju wynika, że pojazd jechał dość wolno. W pewnym momencie kobieta zobaczyła „... ok. 50 m przed tramwajem rudego pieska średniej wielkości, biegającego przy torach i obwąchującego śnieg”. W dalszej części relacji kobieta pisze: „Motorniczy raz tylko krótko zadzwonił i mógł zwolnić jeszcze bardziej, a nawet stanąć”.
Zdaniem pasażerki motorniczy „dokładnie widział, co się dzieje przed tramwajem, miał możliwość zareagowania.”
Redakcja Dziennika Łódzkiego zapytała co łódzkie MPK sądzie o tym zdarzeniu. Redakcja dowiedziała się, że motorniczy feralnego tramwaju ma 44 lata i jest pracownikiem MPK od 5 miesięcy. Władze MPK podkreślają, że przykro im z powodu tego zdarzenia i tłumaczą, że pies dostał się pod koła tramwaju nie z winy prowadzącego pojazd.
- Motorniczy odstraszył psa przy użyciu dzwonka, pies odbiegł, ale po chwili zawrócił i wpadł pod koła składu, gdy ten był rozpędzony i nie mógł się zatrzymać - tłumaczy Sebastian Grochala, rzecznik MPK Łódź. - Oczekujemy jednak wyjaśnień od naszego pracownika, dlaczego nie zatrzymał tramwaju po zdarzeniu.
Do tej pory nie wiadomo, kto był właścicielem przejechanego przez tramwaj psa i dlaczego pozwolił swojemu czworonogowi biegać bez opieki po torach tramwajowych.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?