Polonez z czworgiem łodzian zatonął w Warcie na przeprawie promowej w Uniejowie. Dotąd nie odnaleziono ciała 53-letniego Tadeusza H., kierowcy auta, który prawdopodobnie utonął. Z wypadku uratowała się trójka pasażerów. Policja podejrzewa, że przyczyną tragedii była awaria układu hamulcowego samochodu. Łodzianie jechali na grzyby. Ponieważ most na Warcie znajduje się w remoncie, musieli skorzystać z promu.
- Podjeżdżaliśmy do brzegu. 100 metrów od rzeki stał otwarty szlaban. Przy nim Tadeusz zaczął hamować, ale samochód nie reagował. Krzyknął do nas „Wyskakujcie! Hamulce nie działają!” - wspomina straszną przygodę Zbigniew Rumiński, jeden z pasażerów.
Nim komukolwiek udało się opuścić auto, wóz stoczył się do Warty i zaczął szybko tonąć. Rzeka wezbrała po ostatnich deszczach i już 3 metry od brzegu ma ponad 2,5 metra głębokości.
- Byliśmy po drugiej stronie brzegu, kiedy zobaczyliśmy, że polonez zmierza wprost do wody, zupełnie jakby jej nie widział - mówi Mirosław Ławniczak, pracownik promu. - Auto wjechało do rzeki i zaczęło iść na dno.
- Okno obok kierowcy było otwarte, więc woda wdzierała się do środka błyskawicznie. Dopiero jak w samochodzie było pełno, udało mi się otworzyć drzwi i wypłynąć. Popłynąłem do brzegu. Potem pomyślałem, że przecież ludzie zostali w środku i zawróciłem - opowiadał uratowany z topieli.
Na pomoc pospieszyło dwóch pracowników promu, który w chwili wypadku był na drugim brzegu: bracia Mirosław i Wiesław Ławniczak. Mężczyźni podpłynęli łódką do zatopionego samochodu i wiosłem wybili szyby w polonezie. Dzięki temu uratowała się Grażyna M. i Zbigniew M.
- Jeden z łódki zanurkował i wyciągnął Tadeusza. Zaczął go holować do brzegu, ale w pewnej chwili obaj skryli się pod wodą. Wypłynął już tylko ratownik... - pan Zbigniew wyciera łzy cisnące się do oczu.
- Kierowca nie dawał żadnych oznak życia. Wyciągnąłem go, ale w wodzie wysunął mi się z ręki i porwał go nurt - rozpacza Mirosław Ławniczak.
O wypadku powiadomiono policję i pogotowie. Trójkę uratowanych karetka pogotowia odwiozła do szpitala im. Pirogowa w Łodzi. Po badaniach do domu zwolniono Grażynę M. i Zbigniewa M. Z uwagi na kłopoty z sercem i wychłodzenie organizmu hospitalizowano jedynie Zbigniewa Rumińskiego. Do Uniejowa wysłano też z Łodzi strażacką sekcję płetwonurków z Jednostki Ratowniczo - Gaśniczej nr 10, którzy natychmiast po przybyciu rozpoczęli poszukiwania zaginionego w wodach Warty Tadeusza H. Kierowcy jednak nie znaleziono - rzeka była zbyt wzburzona. Z toni strażacy wydobyli tylko wrak poloneza. Auto zostało zabezpieczone do dyspozycji prokuratury.
Samochód należał do Tadeusza H. Jak twierdzi Zbigniew Rumiński, wóz był świeżo po kapitalnym remoncie. Właściciel odebrał go z warsztatu dwa dni przed wycieczką na grzyby.
Zdaniem strażaków szanse na odnalezienie kierowcy żywego są niewielkie, chociaż od godziny 8 rano nieprzerwanie wodę przeszukuje 22 strażaków.
- Nurt rzeki jest bardzo silny. Nawet zdrowy człowiek, który wejdzie do niej po pas, może zostać porwany przez prąd - mówi Roman Matusiak z Komendy Miejsko-Gminnej Ochotniczej Straży Pożarnej w Uniejowie. - Głębokość rzeki wynosi teraz blisko 3 metry. Z doświadczenia wiemy, że jeśli kogoś nie wyciągnie się z wody od razu, to potem udaje się to dopiero po tygodniu...
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?