Surogaci - recenzja

Akcja filmu rozgrywa się w niedalekiej przyszłości. Tytułowi Surogaci to doskonałe humanoidy - roboty, którymi ich właściciele kierują bez konieczności wychodzenia z domu. Na pozór niczym nie różnią się od ludzi. Mają doskonały wygląd. Nawet jeżeli zginą, nie odbija się to na życiu ani zdrowiu ich operatora. Jednak to wszystko do czasu, kiedy dzięki tajemniczej broni ginie surogat i operator - syn wynalazcy maszyn idealnych. Śledztwo prowadzą detektywi Greer (Bruce Willis) i Peters (Radha Mitchell) i szybko trafiają na interesujące poszlaki. Kiedy ginie surogat Greer musi on osobiście rozwiązać zagadkę narażając się na ból, krew i łzy.

Widz, który lubi pościgi i niesamowite efekty specjalne może poczuć się rozczarowany. Bardziej należy skupić się nad przesłaniem, które nasuwa m.in. pytania  typu: "w którą stronę zmierza ludzkość?" Już teraz kontakty międzyludzkie są coraz bardziej ograniczone. Dzieci zamiast iść do kolegi, który mieszka po drugiej stronie ulicy używają komunikatorów internetowych. Nasz świat niebezpiecznie przypomina ten z "Surogatów". Nie wymyślono tylko jeszcze tak doskonałych robotów.

Co do oceny gry Bruca Willisa nie będę obiektywny. To jeden z moich ulubionych aktorów. Moim zdaniem bardzo dobrze, że odchodzi od ról, z których go znamy, m.in z serii "Szklana pułapka". Choć w "Surogatych" również ratuje świat, to jednak pokazuje też, że postacie przez niego grane mają jakieś emocje oraz uczucia. Mnie akurat to przypadło do gustu.

"Surogaci" to dobre kino science fiction, nie opierające się tylko na efektach specjalnych, niosące ze sobą także pewne przesłanie. Jakie? Trzeba wybrać się do kina i obejrzeć ten film.

MM Łódź patronuje:

MMŁódź poleca:
Zostań dziennikarzem obywatelskim	Konkursy	Zdrowie i uroda	Przewodnik po lokalach