Śmiertelny żar piecyka

– To najtragiczniejsze miesiące od lat – twierdzą łódzcy strażacy

Kolejne dwie ofiary śmiertelne pożarów w Łodzi. Wczoraj w nocy w kamienicy przy ul. Abramowskiego zginął 65-letni mężczyzna i 60-letnia kobieta.

Prawdopodobnie w wyniku zwarcia instalacji w piecyku elektrycznym wybuchł pożar w mieszkaniu. Kiedy na miejsce przybyła straż, na ratunek lokatorom było już za późno.
Pożar w mieszkaniu na II piętrze kamienicy zauważył sąsiad z piętra wyżej. Wezwał strażaków, ale ogień już opanował pokój. Na łóżku znaleziono częściowo zwęglone ciało kobiety. Mężczyzna, prawdopodobnie próbował wydostać się z mieszkania. Jego zwłoki leżały tuż przy wejściu. Najpewniej zabił go czad.

Przed godziną 11 strażacy zostali zaalarmowani o kolejnym pożarze – przy ul. Łącznej. Paliło się mieszkanie na I piętrze. – Zobaczyłam przez okno dym wydobywający się z mieszkania znajomej – mówi Zofia J., mieszkająca w sąsiednim bloku. – Natychmiast zadzwoniłam do straży, ale ratownicy już byli w drodze.

Kobietę z mieszkania wyprowadzili sąsiedzi. Nie odniosła poważnych obrażeń. – To najtragiczniejsze trzy miesiące od wielu lat – mówi Piotr Jóźwiak, rzecznik Komendy Miejskiej Państwowej Straży Pożarnej. – Przeważnie do dramatów dochodzi wieczorem lub w nocy. Sąsiedzi dostrzegają ogień zbyt późno. Gdyby pożar przy ul. Łącznej wybuchł wieczorem lub w nocy, lepiej nie myśleć, jak to by się skończyło.
Ludzie giną najczęściej w niewielkich pożarach, w wyniku zaprószenia ognia. Zaśnięcie z papierosem, niesprawne urządzenia grzejne, nawet prąd podłączany „na lewo” to najczęstsze przyczyny tragedii.

– Łódź wiedzie w tym roku prym w tragicznej statystyce – usłyszeliśmy w Komendzie Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej. – W całym województwie w tym roku zginęło 20 osób, z tego 14 w Łodzi.