23-latek był w środę przesłuchiwany, noc miał spędzić w policyjnej izbie zatrzymań. Prokuratura postawiła mu już zarzuty.
"Król dopalaczy" złamał zakaz handlu tymi substancjami. Chciał otworzyć swój sklep w samo południe, ale akcję zrywania plomb z drzwi musiał opóźnić. Rano kontrolerzy uziemili właściciela smartszopów na kilka godzin w jego fabryce, produkującej towar do sklepów przy ul. Rewolucji. - Inspektorzy chcieli zarekwirować nawet susz roślinny, który towarem jeszcze nie jest - mówił B.
Tłum gapiów na chodnikach ulicy 6 Sierpnia przyjazdu "króla dopalaczy" doczekał się po godzinie 13. Dawid wysiadł z toyoty, czerwony na twarzy z emocji, ubrany w rozpiętą pod szyją koszulę w niebieskie paski i lekką kurtkę. Od razu skierował się do drzwi swojego sklepu w towarzystwie Tomasza Obary, działacza organizującego w całej Polsce marsze uwolnienia konopi. Zanim B. zerwał plomby z drzwi, ze strony grupki młodych ludzi dało się usłyszeć okrzyk "Dawid, jesteśmy z tobą!".
- Mamy wolność gospodarczą, decyzja o zakazie sprzedaży to bezprawie, otwieram sklep. Nigdy nie prowadziliśmy obrotu produktem o nazwie "Tajfun" - obwieścił B. i pewnym krokiem wszedł do środka. Rozbłysły neony i lampki oświetlające ceny dających odlot substancji. Wtedy do akcji wkroczyli policjanci z zaparkowanego u zbiegu ul. 6 Sierpnia i Piotrkowskiej radiowozu. Dwóch funkcjonariuszy poprosiło "króla dopalaczy" o okazanie dowodu i nakłoniło go do podejścia do auta na sygnale. B. nie wszedł do policyjnej "budy" i podczas legitymowania rzucał ostre komentarze pod adresem pomysłów premiera. - Czy alkohol i butapren też zdelegalizuje? - dopytywał.
Zaraz potem pojawiła się inspektorka sanepidu. B. wrócił z nią do sklepu, aby sporządzić protokół o naruszeniu plomb. Drobna kobieta skarżyła się, że tłum uniemożliwia jej pracę, a gdy na moment wycofała się po druczek, B. dopiął swego - sprzedał dopalacz.
- Kupuję produkt kolekcjonerski i będę go trzymał w gablocie - oznajmił klient, który zapłacił 46 zł i z dopalaczem nieniepokojony opuścił sklep. B. osobiście sprzedał następnemu klientowi specyfik o nazwie Voodoo, a gdy dokonywał trzeciej transakcji, do sklepu wtargnęli policjanci. Z rękami wywiniętymi do tyłu trafił w końcu do radiowozu, a dwóch funkcjonariuszy zatrzasnęło drzwi furgonetki. - Odwozimy właściciela sklepu na komisariat, materiały z przesłuchania zostaną dostarczone prokuraturze - mówiła podinsp. Magdalena Zielińska, rzecznik komendy wojewódzkiej w Łodzi. Policja zabezpieczyła materiały dowodowe, w tym paragon transakcji w sklepie.
Od soboty do komisariatów przewieziono 45 osób, które zerwały plomby ze sklepów z dopalaczami lub złamały zakaz handlu tymi substancjami.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?