Prezes Widzewa Marcin Animucki: - Widzew może zniknąć z Łodzi bez względu na to, czy jego właściciel podejmie finalnie decyzję o zamknięciu swojej inwestycji w klub, czy nie. Przyszłość Widzewa w Łodzi jest bezpośrednio związana z powstaniem nowego stadionu, nie tylko dlatego, że klub ma ambicję występowania w europejskich rozgrywkach i po to potrzebny mu nowy obiekt. Przede wszystkim dlatego, że w perspektywie najbliższych lat obecny stadion nie będzie spełniał wymogów niezbędnych do uzyskania licencji na grę w ekstraklasie. Od jak najszybszego uruchomienia budowy stadionu zależy więc być albo nie być Widzewa w Łodzi. W tej sytuacji to, jakie decyzje podejmie właściciel w sprawie swojej inwestycji w klub, jest kwestią drugorzędną.
Czy pana zdaniem słowo szantaż, które nasuwa się wielu ludziom na usta po pana liście, jest najlepszym narzędziem prowadzenia negocjacji?
- Jeśli nazywa się szantażem nasze bezskuteczne jak dotąd starania, by ruszyć z budową stadionu, to równie dobrze można powiedzieć, że postępowanie władz Łodzi nasuwa skojarzenia z sabotażem. Zarząd miasta złamał wszelkie terminy, w tym narzucone przez Radę Miejską. Jest to lekceważenie i Widzewa, i rady.
Czy to nie wykopanie topora, które zapowiada wojnę, a ta zawsze przynosi ofiary?
- Jak na razie jedyną ofiarą jest Widzew i jeśli władze Łodzi nie wykażą się większym zrozumieniem powagi sytuacji, to szkody rzeczywiście mogą być trudne do odwrócenia.
Czy poprzecie kibiców, którzy w przypadku braku porozumienia zapowiadają przeprowadzenie referendum w sprawie odwołania pani prezydent?
- Na razie liczymy na wywiązanie się władz miasta ze swoich zobowiązań.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?