Zadymienie na klatce schodowej było tak silne, że nawet strażacy mieli problem ze zlokalizowaniem pożaru. Kabina dźwigu spłonęła doszczętnie, podobnie jak drzwi do szybu. Trzeba było ewakuować część osób, bo gryzący dym nie pozawalał swobodnie oddychać w budynku.
Około godziny 19 lokatorzy poczuli swąd przedostający się z klatki schodowej do mieszkań. Niektórzy w panice wybiegli na korytarz. Droga ucieczki była jednak odcięta, bo z szybu windy buchały kłęby czarnego dymu. Ci, którzy otworzyli drzwi na korytarz ulegli najsilniejszemu podczadzeniu. Lekarz zdecydował o umieszczeniu w szpitalu dwóch dziewcząt w wieku 7 i 14 lat oraz dwóch kobiet.
- Na klatce było dosłownie ciemno, złapałam mokry ręcznik, przyłożyłam do twarzy i wybiegłam na zewnątrz - opowiada roztrzęsiona lokatorka z drugiego piętra. Myślałam, że cały blok się pali.
- Sytuacja była dość trudna, bo do mieszkań dostał się dym, a wyjście na klatkę było niemal niemożliwe - mówi oficer dyżurny Państwowej Straży Pożarnej w Łodzi. - Ogień dość szybko ugasiliśmy, ale usunięcie z budynku nagromadzonego dymu zajęło nam około godziny.
Nie wiadomo na razie, jaka była przyczyna pożaru. Sprawę bada policja. Wstępnie wykluczono jednak podpalenie. Mogło dojść do zwarcia w instalacji elektrycznej, lub też ktoś wrzucił niedopałek do szybu, w którym znajdowały się papiery i śmieci.
Ukraina rozpocznie oficjalne rozmowy o przystąpieniu do UE
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?