Msza z udziałem zwierząt w podłódzkiej Kalonce

Odprawiono ją w dniu św. Franciszka, patrona naszych braci mniejszych, na zakończenie światowego tygodnia zwierząt.

Po nabożeństwie ksiądz pobłogosławił czworonogi. Najmłodszym była 11-dniowa ośliczka Xena. Były też psy ze schroniska, czekające na kogoś, kto okaże im serce, i groźnie wyglądające brytany, które, jak mówili ich właściciele, są łagodne jak baranki i śpią z kotami.

Opiekunowie zwierząt chętnie opowiadali o swoich pupilach.

- Dokładnie w moje imieniny na wycieraczce znalazłam maleńkiego kotka - mówi Edyta Szubska z Łodzi. - Był chory, przeraźliwie miauczał. Postanowiłam się nim zaopiekować. Dziś Kocisław ma już 14 miesięcy, jest najukochańszym kotem na świeci, więc przyjechałam z nim do Kalonki, aby mógł uczestniczyć w tym święcie z innymi czworonogami.

Elżbieta Ojrowska-Daszkiewicz, właścicielka minizoo, która przywiozła kucyki i osiołki, nie miała wątpliwości, że one również przeżywają ten dzień.

- Ludzie się modlą, ale zwierzęta chyba też - mówiła nam po mszy. - Moja 4-letnia oślica Misia uczestniczy w procesjach w Palmową Niedzielę i dzielnie stoi w szopce. Jest łagodna, uwielbia bawić się z dziećmi. Natomiast jej partner Wacek to istny demon. Dzisiaj został w stajni, bo na mszy mógłby narobić niezłego rejwachu.

O tym, że zwierzęta czują więcej, niż nam się wydaje, przekonana jest również 8-letnia Wiktoria Mach z Pabianic, która do Kalonki przyniosła króliczkę Sweety.

- Poszłam z mamą do sklepu zoologicznego, w którym mieszkała ta puszysta kuleczka - opowiada dziewczynka. - Sama wskoczyła mi na kolana, więc ją kupiliśmy. Musiała wiedzieć, że u nas w domu będzie jej dobrze.

Uczestnicy mszy byli zgodni, że nigdy dość przypominania, iż czworonogi to nie rzeczy, ale istoty.

- Mają swoje uczucia i należy się im szacunek - podkreślała Edyta Szubska.