Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Morderca z więziennej wieżyczki

Tomasz Jabłoński, (pat)
Gdy w sobotę zrozpaczone rodziny trzech policjantów zastrzelonych przez więziennego strażnika będą ostatni raz żegnać swoich bliskich na cmentarzach w Pabianicach i Łodzi, 28-letni zabójca będzie spokojnie leżał na ...

Gdy w sobotę zrozpaczone rodziny trzech policjantów zastrzelonych przez więziennego strażnika będą ostatni raz żegnać swoich bliskich na cmentarzach w Pabianicach i Łodzi, 28-letni zabójca będzie spokojnie leżał na więziennej pryczy aresztu śledczego.

Nie wiadomo, czy chociaż przez chwilę zastanowi się nad tym, co zrobił? Czy ma wyrzuty sumienia? Czy potrafi wytłumaczyć swoje nieludzkie zachowanie, kiedy to z zimną krwią otworzył ogień z kałasznikowa do policjantów i konwojowanego przez nich aresztanta? Prokuratura nie chce ujawnić, co zeznał Damian C. Czy i w jaki sposób próbował wytłumaczyć swoje postępowanie.

Śmiertelna seria
Damian C. pojawia się w zakładzie karnym lekko spóźniony. Pobiera karabin kbkAK (kałasznikow) i dwa magazynki nabojów - po 30 sztuk amunicji w każdym. Przełożonemu melduje, że czuje się dobrze i jest w stanie pełnić służbę na posterunku uzbrojonym. Ponad dwie godziny później z wartowniczej wieży z niewiadomych przyczyn otwiera ogień do trzech policjantów, którzy razem z aresztantem (31-latek podejrzany o kradzieże samochodów) mają właśnie wyjechać z terenu więzienia na przesłuchanie do Łodzi. Na miejscu ginie dwóch funkcjonariuszy, trzeci umiera kilka godzin później na stole operacyjnym sieradzkiego szpitala.

- Kule z kałasznikowa zrobiły w jego ciele prawdziwe spustoszenie - mówił Andrzej Wiśniewski, ordynator oddziału ratunkowego szpitala w Sieradzu, który jako jeden z pierwszych lekarzy miał kontakt z postrzelonym policjantem.

Strzały w więzieniu postawiły na nogi wszystkie służby, nie tylko w Sieradzu. Z Łodzi pędzą policyjni antyterroryści, karetki pogotowia mkną z Pabianic, Łasku, Wielunia. W szpitalu wstrzymano planowe operacje. Do więzienia przyjeżdża policyjny negocjator. Próbuje rozmawiać z Damianem C., ale nic z tego nie wychodzi. Szaleniec co chwila strzela z wieży i nie pozwala podejść do rannych. W końcu, po około dwóch godzinach od pierwszych strzałów, pada rozkaz, by postrzelić Damiana C. Snajper celuje i trafia go w lewe ramię. Dopiero wtedy strażnik rzuca broń. Po chwili jest już obezwładniony przez antyterrorystów. Ranni do szpitala trafiają dopiero około godz. 11. Aresztanta udaje się uratować. 40-letniego policjanta niestety nie.

Damian C. jeszcze w szpitalu zostaje przesłuchany przez prokuratorów. Ponownie przed ich oblicze trafia we wtorek. Śledczy stawiają mu zarzuty potrójnego zabójstwa i usiłowania zabójstwa jednej osoby. Szaleniec decyzją sądu zostaje aresztowany na 3 miesiące. Przed sądem przyznaje się do zarzucanych mu czynów, ale odmawia składania wyjaśnień. Przebywa na szpitalnym oddziale jednego z aresztów w województwie.

- Jeszcze nieraz będziemy sprawdzać jego zeznania. W trakcie prowadzonego postępowania musimy ustalić motyw działania sprawcy oraz jego stan psychiczny - mówi Józef Mizerski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Sieradzu. - Może się też zdarzyć, że biegli psychiatrzy zdecydują, iż mężczyzna powinien trafić na obserwację. Dziś jednak za wcześnie, by cokolwiek na ten temat mówić.

Prokuratura musi zbadać sprawę wielowątkowo. Trzeba bowiem sprawdzić, czy Damian C. w ogóle nadawał się na strażnika więziennego, czy powinien mieć do dyspozycji broń i czy w poniedziałek nie było przeciwskazań, by podjął pracę.

Jaki był Damian C.?
Nie uczył się dobrze. Zdecydowanie lepiej czuł się w sporcie. Silna budowa predysponowała go do sportów walki. Trenował zapasy, ale pewnego dnia stwierdził, że to nie dla niego. Żonę Elżbietę poznał ponad 10 lat temu. Byli jeszcze nastolatkami. Szybko postanowili spędzić resztę życia razem. Ela urodziła dwoje dzieci, ale w małżeństwie coś zaczęło się psuć, a raczej Damian zaczął się zmieniać. Był dziwny, zamknięty w sobie, coraz częściej agresywny. Zaczęły się awantury.

Doszło do tego, że na początku marca pobił żonę. Interweniowała policja. Damian wyprowadził się od teściów i wrócił do rodziców. Widzieli, że coś jest z ich synem nie tak, ale on był zamknięty w sobie. Elżbieta postanowiła, że musi się z nim rozstać, że tak dalej żyć się nie da. Gdy wspominała o pozwie rozwodowym, wściekał się. Zniszczył jej samochód. Znów interweniowała policja, upomniała strażnika i wszczęła postępowanie w sprawie znęcania się nad żoną. Prawie 10 dni później Damian C. po raz trzeci ma kontakt z funkcjonariuszami policji. Tym razem giną ludzie i na jakiekolwiek pouczenia jest już za późno...

Komendant wojewódzki policji powołał wczoraj specjalny zespół, który ma krok po kroku wyjaśnić wszystkie działania policji związane ze strzelaniną na terenie sieradzkiego więzienia. Czy akcja była przeprowadzona prawidłowo, czy liczba wysłanych na miejsce sił była adekwatna do zagrożenia.

Sekcja zwłok wykazała, że rany funkcjonariuszy były tak poważne, iż wcześniejsza pomoc lekarzy (mogli podejść do rannych dopiero dwie godziny po tym, jak ci zostali postrzeleni) nic by nie dała...

* * * * *

Pozostała pustka...
Magdalena Werstak o śmierci męża dowiedziała się w pracy. Była akurat na posiedzeniu zarządu powiatu, którego jest członkiem. Wcześniej informację tę odebrał przez telefon starosta Krzysztof Habura. Ale zabrakło mu odwagi, by powiedzieć o niej pracownicy. Zrobiono to dopiero w obecności psychologa.

- Specjalnie przeciągnąłem spotkanie o około pół godziny, by zdążyli dojechać ludzie z komendy wojewódzkiej - opowiada starosta. - Gdy pani Magda ich zobaczyła, domyśliła się chyba, że stało się najgorsze. Musiała wcześniej słyszeć o strzelaninie, a na pewno wiedziała, gdzie tego dnia wybierał się jej mąż.

Andrzej Werstak oprócz żony pozostawił 11-letniego syna Bartka.

- Był bardzo rodzinny, pomagał mi w codziennych obowiązkach, gotował obiady. Jeśli nie zdążyłam czegoś zrobić, wiedziałam, że on się tym zajmie... - kobieta nie może powstrzymać łez.

Rozpacz przeżywają rodzice i siostra, którym jest wyjątkowo trudno pogodzić się ze śmiercią Andrzeja. W lipcu minionego roku zginął porażony prądem jego młodszy brat Krzysztof. Tragedia rozegrała się w garażu. Ojciec naprawiał samochód, a 20-letni chłopak trzymał mu lampę. Nastąpiło przebicie prądu.

- Po śmierci Krzysia Andrzej wnosił w naszej rodzinie radość - mówi ze ściśniętym gardłem Anna Dychowska, ich siostra. - Codziennie dzwonił do rodziców, pytał, jak się czują, mojego syna zabierał na działkę. Zawsze byłam z niego dumna i mogłam na niego liczyć. Pustki, którą czujemy, nie da się opisać...

Jak dowiedzieliśmy się od siostry, Werstakowie mieli wiele planów, m.in. budowę domu. Pan Andrzej, żywo zainteresowany motocyklami, niedawno kupił sobie motor, a w minioną sobotę przygotowywał go w garażu na rozpoczęcie sezonu. Wtedy pani Anna widziała brata po raz ostatni.

W gruzach legło też życie narzeczonej drugiego tragicznie zmarłego policjanta z Pabianic. Wiktor Będkowski w święta wielkanocne miał wziąć z nią ślub. Kobieta feralnego dnia była na urlopie.

- Rozmawiałem z nią, jest w bardzo złym stanie. Ale jak można znieść taką sytuację? - pyta Krzysztof Ankudowicz, prokurator i jednocześnie szef narzeczonej Wiktora Będkowskiego. - Przebywa na zwolnieniu lekarskim i nie wiadomo, kiedy z niego powróci.

Policjanci z Komendy Powiatowej Policji w Pabianicach nie kryją, że mówienie o zmarłych kolegach sprawia im ból. Andrzej Werstak i Wiktor Będkowski pracowali z nimi przez niemal całe swoje życie zawodowe. Pierwszy w sekcji kryminalnej, drugi - w dochodzeniowo-śledczej.

- Wiktor zajmował się przestępczością samochodową m.in. włamaniami do samochodów, paserstwem i przeróbkami pól numerowych - mówi Sławomir Komorowski, naczelnik "dochodzeniówki". - Był niezwykle dociekliwy. To ogromne zaangażowanie było zresztą doceniane - komendanci powiatowy i wojewódzki wielokrotnie wyróżniali Wiktora za jego pracę. Wysoko oceniali go prokuratorzy. Prywatnie - koleżeński, uczynny, służył pomocą i radą.

Jak usłyszeliśmy od naczelnika, Wiktor Będkowski został oddelegowany do Łodzi kilka miesięcy temu. Ostatnie prowadzone przez niego śledztwo ma zasięg ogólnopolski. Niestety, on sam już go nie dokończy...

Mirosław Majda, naczelnik sekcji kryminalnej w pabianickiej KPP, w której pracował Andrzej Werstak, przyznał, że jest zbyt wzburzony jego śmiercią, by o nim rozmawiać.

- Może za parę dni... - usłyszeliśmy od naczelnika.

* * * * *

Jutro na cmentarzach w Pabianicach i Łodzi odbędą się uroczyste pogrzeby trzech policjantów. Pogrzeb 32-letniego młodszego aspiranta Andrzeja Werstaka odbędzie się w Pabianicach na cmentarzu komunalnym o godz. 10.

40-letni sierżant sztabowy Wiktor Będkowski i 31-letni sierżant Bartłomiej Kulesza pochowani zostaną w Alei Zasłużonych na Starym Cmentarzu w Łodzi (przy ul. Ogrodowej). Uroczystości pogrzebowe rozpoczną się o godz. 14.30 mszą świętą w łódzkiej archikatedrze.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto