Subtelność zarysowanych muzyką motywów miłosnych puentują frazy przepojone tragizmem. Przejmujący koniec II aktu, finałowe pożegnanie z dzieckiem to wszystko celnie, czasem aż ze zbytnią siłą, oddaje muzyka.
Anna Wiśniewska-Schoppa występująca jako Cio-Cio-San w wersji inscenizacyjnej, popisała się wokalnie i aktorsko - głos o szlachetnej barwie, delikatność wpisana w charakter postaci. Jako Pinkerton z powodzeniem partnerował jej Tomasz Kuk, głosem i grą dobrze wpisujący się w dramaturgię dzieła. Partie wykonane w wersji koncertowej należały do Aleksandry Noviny-Chacińskiej, starającej się wykazać siłą głosu, oraz Pawła Skałuby. W tej wersji uznanie należy się Bernadetcie Grabias, śpiewającej partię Suzuki, służącej Butterfly.
Janina Niesobska, do której należała reżyseria teatralnych obrazów, postawiła na nastrój dzieła, przykładając wagę do szczegółów reakcji, gestów, skłonów, a sceny z udziałem rezolutnego dziecka (Roksana Gulińska) wołającego: mamo, dosadnie zamknęły dramatyczną historię. Kostiumy Marii Balcerek sprawiły, że inscenizacje były jak kartki przekładane w japońskim albumie.
Scena Teatru Jaracza, mieszcząca orkiestrę, dwie obsady solistów i z boku chór, pękała w szwach. Muzyka robiła wrażenie, ale nie zagłuszyła tęsknoty za prawdziwie operowymi nowymi realizacjami, na które jednak przyjdzie jeszcze poczekać (we wrześniu ma być "Faust" Gounoda). We wtorek o godz. 19 "Madam Butterfly" (zapis tytułu według oryginału) będzie miała Premierę z "Expressem".
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?