MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

ŁKS - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 - Gortat przyniósł szczęście

Marek Kondraciuk
- Chłopaki, walczymy i wygrywamy! - zdaje się mówić Probierz
- Chłopaki, walczymy i wygrywamy! - zdaje się mówić Probierz fot. Krzysztof Szymczak
Nareszcie! Styl jest na dalszym planie, liczy się to, że ŁKS wrócił na al. Unii i zaakcentował to wydarzenie zwycięstwem. Stadion, przygotowany dużym wysiłkiem MOSiR zmienił nieco oblicze, ale atmosfera pozostała! Zwycięstwo ŁKS nad Podbeskidziem 2:1 umocniło wiarę w nadejście lepszych dni dla drużyny Michała Probierza.

Szczególny mecz miał szczególną oprawę, a uświetnili ją VIP ŁKS Marcin Gortat i VIP Podbeskidzia Tomasz Adamek, którzy przed meczem byli wśród kibiców na "galerze", a w przerwie zrobili mały konkurs strzelania karnych i spotkali się na płycie boiska z prezydent miasta Łodzi Hanną Zdanowską.

Lepiej "weszli w mecz" piłkarze Podbeskidzia i przez pierwsze 20 minut przeważali. Byli szybsi od ełkaesiaków, grali składniej, sprawiali wrażenie zdeterminowanych, aby walczyć o całą pulę punktów. Łodzianie byli jakby nieco przytłoczeni wagą wydarzenia. W ich grze było wiele chaosu i błędów. Kilku wciąż odstaje formą, a najbardziej zaległości są widoczne u Pawła Golańskiego. Już w... 22 sekundzie meczu były ełkaesiak (2007) Adam Cieśliński znalazł się sam przed Pavle Velimiroviciem, ale nie trafił w bramkę. W 19 min natomiast łódzki bramkarz wygrał pojedynek z Sylwestrem Patejukiem. Innych klarownych sytuacji podbramkowych Podbeskidzie już nie miało.

Najbardziej raziło to, że ŁKS nie potrafił znaleźć swojego rytmu gry. Impulsem była pierwsza groźna akcja w 30 minucie, kiedy skontrował Mladen Kascelan, zagrał do Cezarego Stefańczyka, który jednak strzelił z 15 m tuż nad poprzeczką. Bliski zdobycie bramki był Kascelan (45+1), ale po dośrodkowaniu Marcina Mięciela główkował lobem nad "okienkiem".

Na początku drugiej połowy znów Podbeskidzie zaskoczyło ŁKS, ale tym razem skutecznie. Bardzo dobrze grający Marcin Kaczmarek nie zatrzymał ataku rywali, drugi wyróżniający się w piątek w ŁKS Michał Łabędzki źle odbił piłkę, Antoni Łukasiewicz nie zdążył jej zablokować, a rezerwowy Robert Demjan lekkim strzałem pokonał zdezorientowanego Velimirovicia.

ŁKS rzucił się do odrabiania strat i zaczął grać lepiej. W 51 min chybił główką Marek Saganowski, ale 4 min później rozpoczął akcję, która dała wyrównanie. Podanie kapitana ŁKS przejął Tomasz Nowak, podał do Sebastiana Szałachowskiego, a najlepszy strzelec ŁKS z ostrego kąta zmieścił piłkę między słupkiem i nogami Mateusza Bąka.

Gol uskrzydlił ełkaesiaków i 10 min później objęli prowadzenie. Po rożnym dośrodkował Szałachowski, a Saganowski, w swoim stylu trafił główką do siatki. To drugi z rzędu gol walecznego "Sagana".

Goście próbowali przejąć inicjatywę, ale nie mieli pomysłu na grą. Dwie dobre sytuacje stworzyli natomiast podopieczni trenera Probierza. W 73 min Kaczmarek potężnie strzelił z 25 m i Bąk intuicyjnie odbił piłkę przed siebie. W 83 min natomiast, po wykopie Velimirovicia główkował stoper Bartłomiej konieczny, a zaskoczony Nowak zamiast skierować piłkę do bramki próbował ją przyjąć, ale niedokładnie.

ŁKS - Podbeskidzie Bielsko-Biała 2:1 (0:0)
Gole: 0:1 Demjan (48), 1:1 Szałachowski (55), 2:1 Saganowski (65, głową). Sędzia: Marcin Szrek (Kielce). Widzów: 3.550.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto