MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań - Widzew 1:0 - Popełnili bardzo kosztowny błąd

Bartosz Kukuć
fot. Paweł Łacheta
Okazało się, że wprawdzie faworyt nie pokazał w zimny niedzielny wieczór w Poznaniu nic nadzwyczajnego, jednak zdołał pokonać Widzew 1:0.

Goście mieli kilka dogodnych okazji bramkowych, ale ich nie wykorzystali. Sytuacja łodzian staje się więc nie do pozazdroszczenia, zaś walka o uniknięcie degradacji zapowiada się na bardzo ciężką.

Czesław Michniewicz zaskoczył właściwie wszystkich, nie ma chyba ani jednej osoby, która przewidziała wyjściowy skład na spotkanie z Lechem. Otóż na środku defensywy, w parze z Sebastianem Maderą, mecz rozpoczął Wojciech Szymanek. To zawodnik wystawiony przez klub na listę transferową, któremu z końcem czerwca wygasa kontrakt z zespołem z al. Piłsudskiego. W pierwszej jedenastce gości nie było żadnego z piłkarzy pozyskanych w zimowym okienku transferowym, był za to wychowanek Widzewa Piotr Grzelczak (ustawiony w roli drugiego napastnika obok Darvydasa Sernasa). Między słupkami trener postawił na doświadczonego Macieja Mielcarza, nie zaś młodego Bartosza Kanieckiego.

Beniaminek rozpoczął starcie z aktualnym mistrzem Polski w nadspodziewanie dobrym stylu, odważnie starając się atakować gospodarzy już na ich połowie boiska. Już po kilkudziesięciu sekundach po wymianie piłek z Sernasem blisko bramki Krzysztofa Kotorowskiego był Grzelczak, ale zbyt długo zwlekał ze strzałem. W 3 min ten sam zawodnik popędził lewą stroną, jednak piłkę po jego dośrodkowaniu przejął bramkarz poznaniaków.

Z kolei w 14 min Paweł Grischok zdecydował się ni to na centrę, ni to na strzał, piłka zatoczyła łuk i Kotorowski z niepokojem spoglądał, jak mija słupek. W 22 min okazję do pokazania swoich umiejętności miał wreszcie Mielcarz, który nie miał większych problemów z opanowaniem futbolówki po uderzeniu Siergieja Kriwca z wolnego.

Ale to goście nadal byli aktywniejsi i groźniejsi, chociaż teoretycznie optyczną przewagę mieli gospodarze. W 26 min wolnego wykonywał Brazylijczyk Dudu, do wybitej przez jednego z poznaniaków piłki dopadł Łukasz Broź i dośrodkował w pole karne. W znakomitej sytuacji znalazł się Litwin Mindaugas Panka, ale jego strzał był niecelny. Zaś w 30 min prawą stroną przedarł się Adrian Budka, a po jego centrze blisko przecięcia lotu piłki był Darvydas Sernas. Gdyby mu się to udało, Kotorowski nie miałby nic do powiedzenia.

W 30 min Lech się przebudził i szybko przyniosło to efekt. O ile w 31 min Mielcarz pewnie złapał piłkę po główce Manuela Arboledy, to w 32 min poznaniacy prowadzili już 1:0. Po centrze w szesnastkę gości Dudu dał się ograć jak dziecko Jakubowi Wilkowi. Pomocnik gospodarzy miał więc wystarczająco dużo czasu, żeby dokładnie przymierzyć i oddać silny strzał w stronę bramki. Tym razem Mielcarz nie zdołał zapobiec utracie gola. Golkiper łodzian mógł w tej sytuacji zachować się lepiej, co nie zmienia faktu, że głównym winowajcą przy straconej bramce jest Dudu. Na tak czytelne zwody nie nabierają się nawet dzieciaki na łódzkich podwórkach.

W 36 min, po centrze Dudu, obok bramki główkował Sernas, a w 39 min wymarzoną okazję na podwyższenie prowadzenie miał Wilk. Był oko w oko z Mielcarzem, ale nie był w stanie dokładnie uderzyć. W 40 min nad poprzeczką z czternastu metrów strzelał Grzelczak. W 42 min tuż obok słupka uderzał aktywny w tej fazie meczu Jacek Kiełb, ten sam pomocnik groźnie strzelał w 45 min.

Po zmianie stron widzewiacy ze wszelkich sił starali się doprowadzić do wyrównania i to oni mieli inicjatywę. W 58 min Budka uderzał nad poprzeczką, zaś w 60 min wydawało się, że będzie 1:1. Po sprytnym podaniu Dudu szansy nie wykorzystał jednak Grzelczak, zaś potem z ostrego kąta uderzał jeszcze Budka. W 67 min widzewiacy długo celebrowali wykonanie wolnego. Ostatecznie uderzał Grischok, ale uczynił to stanowczo zbyt lekko, żeby pokonać Kotorowskiego. Poznaniacy zwolnili i ograniczali się niemal wyłącznie do kontrataków.

Po jednym z nich zza pola karnego uderzał Kriwiec, a Mielcarz miał sporo szczęścia, bowiem piłka trafiła w poprzeczkę (90+2). Arbiter przedłuży mecz o sześć minut, ale wynik nie uległ już zmianie. W ostatniej akcji spotkania Widzew wykonywał rożnego, w pole karne gospodarzy pobiegł nawet Mielcarz. Niestety wprowadzony na murawę Rafał Grzelak nie zdołał nawet dokopnąć piłki w pole bramkowe. Nie mamy może zbyt wielkiego uznania dla poziomu polskiej ekstraklasy, ale zawodnik w niej występujący naprawdę nie powinien popisywać się podobnym zagraniem.

Widzew wrócił więc do Łodzi na tarczy. Piłkarze są sami sobie winni, bowiem nawet nie grając lepiej, byli w stanie urwać poznaniakom chociażby jeden punkt. Tak się nie stało i trzeba się poważnie zastanowić, dlaczego. Jakiś czas temu pisaliśmy, że w starciu z Lechem istotny będzie przede wszystkim końcowy rezultat, nie zaś styl. Ten nie był najgorszy.

Lech Poznań - Widzew 1:0
Gol: :0 - Wilk (32).
Żółte kartki: Injac, Arboleda (Lech), Ben Radhia (Widzew).
Widzów 22 tysiące
Noty Widzewa w rankingu "Złote buty": Mielcarz 4 - Ben Radhia 3, Szymanek 4, Madera 4, Dudu 2 - Budka 3 (76, Riski), Broź 4, Panka 5, Grischok 4 (81, Grzelak) - Sernas 4, Grzelczak 3 (65, Dzalamidze 1)
Lech poznań: Kotorowski - Kikut, Bosacki, Arboleda, Henriquez - Kiełb (46, Mikołajczak), Murawski (67, Możdżeń), Injac, Kriwiec, Wilk (85, Wołąkiewicz) – Rudnevs

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Derby Trójmiasta: oprawa meczu Lechia Gdańsk - Arka Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto