Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lech Poznań - FC Salzburg 2:0. Lech liderem grupy

Spoza miasta
Spoza miasta
Lech Poznań wygrał we wczorajszym meczu z FC Salzburg 2:0. Lech został liderem grupy w Lidze Europejskiej.

Wszyscy w Poznaniu czekali na to wydarzenie jak na wielkie święto. Chodziło nie tylko o bardzo ważny mecz Kolejorza w Lidze Europejskiej, ale przede wszystkim o "chrzest" stadionu. Po raz pierwszy po oddaniu do użytku wszystkich czterech trybun zmodernizowanego obiektu mogło na nim zasiąść ponad 42 tysiące osób.

Kibice egzamin zdali celująco - jeszcze zanim rozległ się pierwszy gwizdek, zaprezentowali gigantyczną kartoniadę, którą ułożyli wszyscy fani na stadionie. Do tego doszedł niesamowity doping, który na każdym musiał zrobić wielkie wrażenie.

Magię spotkania poczuli też sami piłkarze i to tak bardzo, że w pierwszej połowie zagrali... bardzo słabo. Zarówno po gospodarzach jak i gościach było widać sporą nerwowość - mnożyły się niecelne podania, a strzałów było jak na lekarstwo. Warty odnotowania był właściwie tylko strzał z dystansu Marcina Kikuta z 45. minuty, kiedy to Gerhard Tremmel z najwyższym trudem wybił piłkę na rzut rożny.

- To był dla nas bardzo ważny mecz i pierwszy przy tak licznej publiczności. Ta magia przesadnie się chyba nam udzieliła, bo pierwszą połowę zagraliśmy zbyt nerwowo i całe szczęście, że przeciwnik tego nie wykorzystał - przyznawał później Jacek Zieliński, trener Kolejorza.

Na poznańskim stadionie zasiadło 41 tys. kibiców.

Na szczęście druga połowa zaczęła się w sposób wymarzony. Juz chwilę po wznowieniu gry lechici przeprowadzili wzorcową kontrę zakończoną strzałem Siegieja Kriwca, który bramkarz wybił poza linię końcową. Po chwili Semir Stilić dośrodkował z rzutu rożnego, a w polu karnym najwyżej wyskoczył Manuel Arboleda i w swoim stylu posłał głową piłkę do siatki. Stadion oszalał z radości, ale już po chwili rozległo się głośne „Jeszcze jeden! Jeszcze jeden!”.

Gospodarze faktycznie nie zamierzali spoczywać na laurach i w dalszym ciągu to oni przeważali na boisku. Austriacy w ofensywie prezentowali się bardzo miernie – przypominali... Lecha z czasów męczarni z Interem Baku czy Arką Gdynia. Jedyne, na co było ich stać, to strzały z okolicy 16. metra, które nie sprawiały większych trudności Jasminowi Buriciowi.

Kolejorz nastawił się na grę z kontry, ale w kilku sytuacjach w decydującym momencie piłkarze mający piłkę wybierali najgorsze rozwiązanie z możliwych.

Na szczęście w 79. minucie wszystko poszło tak jak trzeba. Semir Stilić ładnie przedarł się lewym skrzydłem, zacentrował idealnie do nadbiegającego Sławka Peszki, który wślizgiem skierował piłkę do bramki. 2:0 oznaczało, że nic już nie odbierze zwycięstwa Lechowi w tym meczu i tak też się stało, choć w 87. minucie Kriwiec trafił jeszcze w słupek.

Powiedzieli po meczu:

- Do 30. minuty graliśmy z Lechem jak równy z równym, ale później zaczęliśmy popełniać błędy, za które musieliśmy zapłacić – oceniał mecz Huub Stevens, szkoleniowiec Red Bull Salzburg. - Później zaryzykowaliśmy, ale nic nam to nie dało.

- Wiedzieliśmy, że Salzburg ma problemy ze zdobywaniem bramek i mecz to potwierdził, choć byliśmy zaskoczeni obecnością w składzie Alana, który był dla nas zawodnikiem właściwie anonimowym, ale na szczęście ta zmiana niewiele zmieniła w grze naszych rywali - mówił po meczu Jacek Zieliński. - W drugiej połowie zagraliśmy agresywniej i to przyniosło efekt. Cieszę się, że dzięki temu zwycięstwu dalej pozostajemy w grze w tej „grupie śmierci”.

Słowo „pozostanie” to w tym przypadku przejaw skromności. Po dwóch kolejkach to Lech jest liderem swojej grupy! Ma tyle samo punktów co Manchester City, o dwa więcej niż Juventus Turyn i cztery więcej niż FC Salzburg.

- Nie przywiązujemy do tego takiej wagi, bo czekają nas przecież jeszcze cztery trudne mecze, a także spotkania w ekstraklasie, więc na razie zachowujemy spokój – starał się tonować nastroje Jacek Kiełb.

Po tym meczu trochę martwią jedynie głupie kartki, zwłaszcza te, które złapał Peszko, Stilić i Wichniarek. Prawdziwym dramatem może jednak okazać się strata Grzegorza Wojtkowiaka, który opuścił boisko na początku drugiej połowy, wyraźnie utykając.

- To może być naderwanie któregoś ścięgna i myślę, że to może być dłuższa przerwa, ale poczekamy jeszcze na USG – przyznawał po meczu Jacek Zieliński.

Lech Poznań - FC Salzburg 2:0 (0:0)
Bramki: 47. Arboleda, 79. Peszko

Żółte kartki: Injac, Stilić, Peszko, Wichniarek - Cziommer.
Sędziował: Kristinn Jakobsson (Islandia)
Widzów: 41290.

Lech Poznań: Burić, Arboleda, Kriwiec, Stilić, Peszko, Bosacki, Kikut, Henriquez, Wojtkowiak (53. Kiełb), Rudnevs (80. Wichniarek), Injac (85. Drygas).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto