Sznur samochodów ciągnął się od skrzyżowania ul. Zgierskiej z al. Włókniarzy w Łodzi do wiaduktu kolejowego na ul. Łódzkiej w Zgierzu. Przejechanie tego dystansu zajmowało kierowcom minimum pół godziny.
Za utrudnienia odpowiedzialni byli robotnicy, którzy tuż przed godzinami porannego szczytu łatali dziury w nawierzchni. Pracę wykonali szybko i dokładnie. Okazało się jednak, że masa bitumiczna, którą wylali, schnie bardzo wolno i załatane dziury trzeba zabezpieczyć, by nikt w nie nie wjechał. Ustawiono więc pachołki i barierki, a dwóch pracowników kierowało ruchem wahadłowym.
- To jakaś paranoja - denerwował się Adam Libiszewski, który spieszył się na spotkanie w Leźnicy. - Chyba tylko w Polsce dziury w asfalcie łata się w godzinach szczytu.
- Rozumiem, że jezdnia musi być naprawiona, ale czy nie można tego robić w nocy, gdy ruch jest mniejszy? - wtórował mu kierowca srebrnego opla.
- Prace są prowadzone w dzień ze względu na spokój mieszkańców i bezpieczeństwo pracowników - mówi Maciej Zalewski, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Łodzi. - W godzinach wieczornych widoczność jest zdecydowanie gorsza, a kierowcy, korzystając ze mniejszego ruchu, jeżdżą szybciej. O wypadek jest łatwo. Prace prowadzone w nocy to również dodatkowe koszty, na które nie możemy sobie pozwolić.
Trasę udało się odkorkować dopiero wczesnym popołudniem. Wtedy na krajówce przywrócono normalny ruch.
Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?