Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gwiazdy łódzkiej muzyki

Dariusz Pawłowski
Skąd u was tyle zespołów i muzyków? - dziwiła się menedżerka jednego z łódzkich klubów muzycznych, która przyjechała do nas z Poznania. I rzeczywiście. Gdyby się przypatrzyć licznym formacjom, tworzonym przez ...

Skąd u was tyle zespołów i muzyków? - dziwiła się menedżerka jednego z łódzkich klubów muzycznych, która przyjechała do nas z Poznania. I rzeczywiście. Gdyby się przypatrzyć licznym formacjom, tworzonym przez amatorskich i zawodowych muzyków, którzy mieszają się ze sobą w dziesiątkach składów, występują często w kilku zespołach naraz, można odnieść wrażenie, że w województwie łódzkim jest więcej muzyki niż w niejednym salonie muzycznym. I co najważniejsze: nasza silna reprezentacja może jeszcze zdrowo namieszać w krajowym artystycznym tyglu.

Siłą łódzkiej sceny muzycznej wydaje się nie tylko jej liczebność, ale i różnorodność artystyczna. Gra się u nas niemal wszystkie gatunki, choć formacji wykonujących szeroko pojętego rocka i jego pochodnych jest pewnie najwięcej. Swoje mają tu do powiedzenia weterani, jak 47-letni Ziemek Kosmowski i guru łódzkiej awangardy 56-letni Jacek Bieleński oraz wschodząca gwiazda, zespół Nefer, który tworzą czternasto- i piętnastolatki i już nagrywa płytę. Są kluby, gdzie można grać, powstają lokalne wytwórnie płytowe, wiele grup ma swoją stałą publiczność. W łódzkim kotle wrze... Choć oczywiście nigdy nie jest tak dobrze, żeby nie mogło być źle.

Piękno-straszne miasto
Jeszcze niedawno, mówiąc o łódzkiej muzyce rozrywkowej, wymieniało się Krzysztofa Krawczyka, Ich Troje, Varius Manx, Blue Cafe. Była to stała, popowa czołówka, która osiągnęła olbrzymią popularność w całym kraju. Tymczasem obok i za nimi działało i działa wiele znakomitych grup, które nie osiągnęły (jeszcze) aż takiej popularności, ale znacznie rozszerzają spektrum tego, co Łódź chce zagrać i zaśpiewać. Dziś to właśnie one dochodzą do głosu.

- Muzyka jest naszym życiem. Dlatego tylko nią chcemy i potrafimy się zajmować - mówił o sobie i innych łódzkich muzykach Maciej Werk, lider zespołu Hedone, zakładając wytwórnię płytową Love Industry. Dziś label, jak nazywa się takie małe, niezależne wytwórnie, ma już na koncie albumy grup 1984, Wańka Wstańka, łódzkich 19 Wiosen czy ostatni przebój - projekt Kosmofski, firmowany przez legendę łódzkiej sceny Ziemka Kosmowskiego, wspartego przez warszawianina, Muńka Staszczyka z T.Love.

- Czy Łódź jest szczególnym miastem dla muzyki? - zastanawiał się na konferencji prasowej promującej płytę Kosmofskiego Ziemek Kosmowski. - Łódź to przede wszystkim miasto, a rock and roll jest muzyką miasta. A to miasto specyficzne także dlatego, że tu wszystko się mieszało, chociażby cztery kultury.

W muzyce Kosmofskiego można odnaleźć być może podstawową niezwykłość Łodzi, polegającą na tym, że jest ona jednocześnie piękna i straszna. Może dlatego z jednej strony wydaje słodkie kompozycje Roberta Jansona, a z drugiej między jej murami rodzi się tak ciężki rockowy "walec", jak grupa Coma, albo osadzone w gotyckim mroku Sacriversum. To tu są grupy, które wciąż się buntują i zadają istotne pytania, jak Cool Kids Of Death i NOT. Może dlatego tyle w tej łódzkiej muzyce żalu, pretensji, rozczarowania, a jednocześnie nadziei. Może dlatego w niej tylko walki, bo... kto w Łodzi nie mieszkał, ten nie zna życia. Może dlatego, jeśli już się coś tu wydarzy to jest pierwsze albo "naj". Ich Troje było kiedyś najpopularniejszym zespołem w Polsce, wspomniane Hedone było prekursorem polskiego industrialnego grania i produkcji miksów, a O.S.T.R. jest najlepszym freestylerem w kraju.

Warto pamiętać o jeszcze jednym. Jeśli już jakaś dziewczyna z Łodzi zabiera się do śpiewania, to jest nie tylko zdolna, ale i bardzo ładna...

Łatwo nie jest
Nikt nie obiecywał, że będzie łatwo, więc choć w łódzkiej muzyce dużo się dzieje, to muzykom nic prosto nie przychodzi. Sytuację łódzkiego muzyka w dużej mierze celnie diagnozuje jedna z najciekawszych postaci łódzkiej muzyki Katarzyna Florczyk - wokalistka (eks t.h.o.r.n.), menedżerka klubów, organizatorka życia koncertowego (m.in. rewelacyjnego cyklu Underground "Scena Niezależna").

- Muzyk z Łodzi z reguły jest biedny, a zwłaszcza ten, który dopiero pragnie rozpocząć swoją karierę muzyczną w zespole bądź solo - opowiada Kasia. - Zatem już na początku ma ogromne problemy z zakupem dobrego sprzętu, aby móc się chociażby rozwijać. Rzadko kiedy rodzina gromadzi fundusze i zakupuje najnowszego mapexa bądź yamahe, aby syn przejawiający zainteresowania perkusją mógł sobie pograć. To nieopłacalne i za dużo hałasu. To jest pierwszy problem. Drugim problemem są media, rozgłośnie radiowe. W Łodzi jest ich wiele, ale ponad połowa nie realizuje programu na żywo, a transmituje audycje przeważnie z sieci - najczęściej z Warszawy, Poznania czy Krakowa. Zatem muzyk z Łodzi, żeby pochwalić się swoim materiałem i coś załatwić musi często podróżować. Tu, na miejscu, ma Radio Łódź, które tak naprawdę jako jedyne w tym mieście przyczynia się do promowania kapel i czasem prowadzi do sukcesu - przykładem jest choćby Coma. Jednak nie jest gwarantem. A wyjeżdżać i podróżować trzeba, bo w Łodzi nie ma ani jednej dobrze funkcjonującej wytwórni płytowej. To dziwne, bo to w tym mieście rodzi się na przestrzeni kilku lat najwięcej zdolnych i utalentowanych artystów i muzyków. Kolejny problem to brak klubów koncertowych. Jest wiele miejsc, ale nieprzystosowanych do koncertów. W Łodzi obecnie są dwa, bo nie biorę pod uwagę pubów z miniaturową sceną.

Ocena Kasi wypada dość gorzko, bo choć w Łodzi się wszystko zaczyna, to według niej, by pójść dalej, trzeba stąd wyjechać.

- Muzykowi z Łodzi trudno jest się dalej realizować - dodaje. - Musi ciągle wyjeżdżać, również w celu poszukiwania meneżera. W Łodzi takiej osoby raczej nie znajdzie, bo mądry menedżer zazwyczaj mieszka już w Warszawie i rozwija kontakty.

Dlaczego jednak powstaje w Łodzi tak wiele zespołów i działa wielu muzyków?

- Może po prostu Łódź to na początek taki mały azyl i piękna historia muzyki rockowej, jak festiwal Rockowisko, oraz mała magia muzyczna. Nie wiem, czy powinniśmy się nad tym zastanawiać, jeśli i tak na chwilę obecną wszyscy muzycy, którzy w chcą osiągnąć sukces, muszą najpierw dużo podróżować, a później wyjechać, bo w tym mieście nie ma szans na rozwój dla artysty lub muzyka. Trochę szkoda.

Smutne, ale w dużej mierze prawdziwe. Co jednak można poradzić na to, że skoro już się weszło do muzycznej rzeki, to mimo mielizn i wirów, nie chce się już z niej wychodzić?...

- Dlaczego gram na gitarze? Dlaczego śpiewam? zastanawia się Daniel Frątczak, gitarzysta i wokalista związany z grupami Los Potatos i Kosmofski. - Chyba dlatego, żeby coś robić, żeby mieć "coś z boku", co pozwala żyć. Być może dlatego, że w Łodzi nie ma takiej presji na robienie wielkich karier i młody człowiek może się poświęcić temu, co kocha, a że nie ma tak wielu atrakcji, jak na przykład w stolicy - samemu trzeba zadbać o to, by się nie zanudzić. Wychodzi na to, że młodzi ludzie mają po prostu trochę wolnego czasu, by się wyszaleć także poprzez granie muzyki. Nie doszukiwałbym się tutaj głębszych analiz w stylu: w Łodzi jest źle, więc śpiewam o tym bluesa...

Idzie nowsze
Coś w tym mieście i jego warunkach jednak jest, skoro ciągle - mimo przeciwności - powstają nowe zespoły i nowi ludzie chcą grać. Wytwórnia Sony BMG chce wylansować wkrótce kolejny łódzki zespół o nazwie Nefer. Grupę założył przed rokiem 14-letni wówczas Adam, uczeń szkoły muzycznej, wspólnie z młodszym kolegą Jankiem. W innej szkole muzycznej poznali grającego na gitarze basowej Przemka. Wkrótce dołączyła do nich koleżanka ze szkoły, Agnieszka i w czerwcu tego roku na jednej z prób pojawił się przedstawiciel firmy Sony BMG, który zwrócił uwagę na to, że tak dojrzałą muzykę wykonują tak młodzi ludzie. W konsekwencji jeszcze w tym samym miesiącu został podpisany kontrakt płytowy. Chwilę później przystąpiono do realizacji pierwszej płyty zespołu Nefer. Warto dodać, że w projekcie biorą udział wokalista Artur Gadowski oraz Alan Silverman (współpracownik Norah Johnes, Chaka Khan, Ennio Moriconne) z USA, który płytę masterował.

Nefer lada dzień wyskoczy z kapelusza i obojętnie czy odniesie sukces, czy nie, pociągnie za sobą kolejnych łódzkich wykonawców. Kolejni muzycy chwycą za gitary i inne instrumenty i będą wykrzykiwać do mikrofonów to, co noszą w sobie. Należy też mieć nadzieję, że równie liczna reprezentacja ich rówieśników nie będzie ograniczać swojej muzycznej edukacji i pragnień do dyskotekowych rytmów.

Łódź jest bowiem miastem wyjątkowym, jedynym w swoim rodzaju i trudnym. I wciąż w niewielkim stopniu sztucznym. Na takiej glebie rodzi się muzyka młodych (choć rock, dorastając ze swoimi słuchaczami, już dawno przestał być muzyką tylko młodych) ludzi, w której jest zabawa, bunt, walka, radość i rozpacz. W Łodzi od czasów czterech kultur różne postawy potrafiły obok siebie egzystować. Trzeba je tylko pokazywać, pomagać im i dać możliwości. Bo potencjał jest gigantyczny.

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto