Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Godson - być może pierwszy czarnoskóry poseł

Piotr Brzózka
John Godson
John Godson archiwum
John Godson może zająć miejsce w Sejmie. Wszystko zależy od wyniku wyborów na prezydenta Łodzi.

Gdy John Abraham Godson był małym dzieckiem, to pił i palił. Potem się nawrócił i przyjechał do Polski jako... misjonarz. Polubił śnieg i Łódź. Myśli właśnie, żeby wykupić sobie kwaterę na starym cmentarzu. Zostanie tu, choć pewnie przez kilka lat będzie pracował w Warszawie. Być może zajmie miejsce w Sejmie. Będzie wtedy pierwszym czarnoskórym posłem w Polsce. Czy mierzy wyżej?

Śnieg tak, ale nie na ulicy
Pamięć ma fenomenalną. Na przykład do dat. Może z dokładnością co do godziny powiedzieć, kiedy po raz pierwszy zobaczył śnieg. A było to 14 lutego 1993 r. o godz. 16 na podwórku hotelu asystenckiego w Szczecinie, gdzie mieszkał po przyjeździe do Polski. Śnieg go zachwycił, choć przed przyjazdem do Europy białego puchu się bał. - Słyszałem o śniegu, widziałem zdjęcia. Wyobrażałem sobie, że trzeba będzie żyć jak w wielkiej zamrażarce - mówi. Ze śniegiem zaprzyjaźnił się na tyle, by kilka lat później szusować na nartach w Szczyrku.

Siedzimy u niego w gabinecie, w Instytucie Afrykańskim. Rozmawiamy o śniegu, bo akurat napadało. Godson nagle wyciąga notes, coś wpisuje. Dzwoni do kogoś z radnych Platformy, Czy można dzisiaj na sesji ruszyć kwestię odśnieżania? Ale tak, żeby nie wyszło politycznie. Sąsiedzi z łódzkiego Janowa, gdzie mieszka, mówią, że to nie na pokaz. Może dlatego z drugim wynikiem dostał się na kolejną kadencję do rady miasta. W poprzedniej był rekordzistą, odbył 279 dyżurów.

Sąsiadka A.: - Czym mnie ujął? Uczy ludzi na osiedlu dbać o porządek. Że jak pies zrobi kupę, to trzeba po nim posprzątać. Kiedyś po prostu podszedł do jakiejś kobiety i zaczął z nią rozmawiać o czystości. I finalnie kobieta sprzątnęła kupę.
Sąsiadka B.: - Mało komu się chce, a on przygotował paczki dla dzieci na Widzewie. Nie takie liche, tylko wypasione. Chyba od dzieci z Niemiec załatwił.

Godson: - Polityka oznacza odpowiedzialność. Biorę ją na siebie, nie chcę czekać, aż ktoś coś zrobi za mnie. Myślę jak Wuj Sam: nie pytaj, co kraj może zrobić dla ciebie, ale co ty możesz zrobić dla kraju. W Polsce to też się powoli przyjmuje. To się nazywa myślenie obywatelskie. Reaguję, jak ktoś rzuci na ziemię butelkę po coca-coli. A nie zawsze taki byłem.

Ostro po oczach
Bo dzieckiem był bardzo niegrzecznym. Urodził się w Nigerii, 40 lat temu, w rodzinie nauczycielskiej. W domu najważniejsza była dyscyplina. Ale nie dla wszystkich. Na jednej ze stron internetowych Godson napisał kiedyś o swojej młodości: "Próbowałem wtedy wszelkiego zła (oprócz morderstwa!)".
- Byłem małym buntownikiem, wszystko robiłem inaczej niż trzeba - mówi Godson. - Miałem z tego powodu sporo wypadków, często cierpiałem. Na przykład wtedy, gdy wsadziłem rękę do kontaktu. Kiedy miałem osiem lat, zacząłem nosem wciągać tabakę. Jako jedenastolatek paliłem już papierosy. Piłem alkohol i ganiałem za dziewczynami. Uciekałem też z domu. Kiedyś zniknąłem na dwa tygodnie. Ale uczyłem się dobrze, miałem nawet najlepsze stopnie. W szkole biłem się najwyżej dwa razy. Chodziłem do podstawówki, gdzie pracowała mama, potem do liceum taty. Za każde przewinienie dostawałem więc cięższe kary - wspomina.

A kary rzeczywiście były wymyślne i ciężkie, również w domu. W Polsce można iść za takie rzeczy do więzienia. Gdy uciekł z domu, po powrocie rodzice zamknęli go w izolatce. A właściwie w kurniku. A kiedy ukradł babci pieniądze, mama za karę wtarła mu chili prosto w oczy. Mówiąc to, Godson wyciąga z szafki woreczek sproszkowanego chili, częstuje... musiało boleć.

To było dawno i w Afryce. Jak mówi, on sam swoim dzieciom katuszy fizycznych nie funduje, najwyżej zabiera komórkę albo zabrania oglądania telewizji. Z żoną Anetą dzieci ma czwórkę: córki Sharon i Deborah oraz synów Izaaka i Daniela. Ojciec Godsona był dyrektorem liceum. A z wykształcenia agronomem - taką samą ścieżkę kształcenia obrał potem syn. Mama, pedagog, rządziła podstawką. Godson miał szóstkę rodzeństwa. Młodszy z braci, Victor, zginął trzy lata temu w wypadku samochodowym. Był lekarzem, wracał z kliniki. Pozostali mają się świetnie. Drugi brat, Prince, jest adwokatem, ma swoją kancelarię w Lagos, w Nigerii. Godson ma też cztery siostry. Pierwsza była kiedyś aktorką, choć teraz nie pracuje, zajmuje się rodziną. Druga jest pielęgniarką, wyszła za Włocha, osiedliła się w Europie. Trzecia skończyła finanse i bankowość, czwarta medycynę laboratoryjną.

Dzieciństwo Godson spędzał tam, gdzie rodzice mieli akurat pracę, generalnie były to miasta w południowo-wschodniej części Nigerii. O swojej rodzinie mówi, że była szczęśliwa. W porównaniu z innymi. Od małego słyszał o znaczeniu pracy i dyscypliny. Dlatego tak wielki szok spotkał go po nawróceniu.

Modlitwa za Polskę
12 lat temu Godson został pastorem polskiego Kościoła Bożego w Chrystusie. Wcześniej przebył długą drogę nie tylko z Afryki do Europy, lecz także przede wszystkim w sensie duchowym.

- To był 1987 rok. Po liceum zacząłem się interesować głębszymi aspektami życia. Zacząłem czytać Pismo Święte, odkryłem, że jest coś większego. W Ewangelii św. Jana przeczytałem, że Bóg mnie kocha. To była nowość. Mój ojciec był kaznodzieją w Kościele metodystycznym, dlatego znałem Boga, który był surowy. Miałem na początku problem z pojęciem tego wszystkiego. Byłem uczony, że na wszystko trzeba zapracować, a tu słyszę, że Bóg daje mi dar życia. Tak po prostu, za darmo. Był maj, deszczowy wieczór. Uklęknąłem, poprosiłem Boga, żeby przejął kontrolę nad moim życiem. To był koniec z buntem, koniec ganiania za dziewczynami. Zamiast tego pojawiła się chęć pomaganie ludziom, chęć służenia.

W 1998 roku dostał kontakt do pastora z Rumunii, który wysyłał różne pisma z Europy Wschodniej. W jednym z nich Godson wyczytał historię Ivana, który został zabity przez KGB za swoją wiarę.

- Zacząłem się modlić, żeby zastąpić Ivana . Kiedy padła żelazna kurtyna, wiedziałem, że muszę tu przyjechać jako misjonarz. Zacząłem współpracować z różnymi organizacjami. Dali mi do wyboru Rosję, Polskę i Węgry. Chciałem jechać do Rosji, ze względu na Ivana. Ale trafiłem do Polski, tu był dla mnie kontrakt na Politechnice Szczecińskiej.
Na początku był misjonarzem świeckim. Pastorem został pięć lat po przyjeździe - w Choszcznie koło Szczecina.

Wspomina, że w prowincjonalnym mieście był jedynym ciemnoskórym mieszkańcem. I w dodatku protestantem. Kiedy szli z żoną ulicą, ludzie "wisieli" na balkonach. Ksiądz ogłosił nawet kiedyś, że on musi być z sekty. Godson narzeka, że szkoła językowa, którą prowadził, straciła wtedy 100 ze 120 uczniów.

Premier z Nigerii?
Do Łodzi sprowadził się dekadę temu i już nie chce się wyprowadzić. - Tu będę pochowany. W Polsce, w Łodzi. Myślę nawet, żeby kupić sobie kwaterę na Starym Cmentarzu - mówi.

Po 17 latach w naszym kraju Godson czuje się Polakiem pochodzenia nigeryjskiego.

- Dużo podróżuję, a nigdzie nie czuję się tak dobrze. Nawet w Nigerii. Pojechałem tam dwa razy i po dwóch tygodniach chciałem wracać, już mi coś nie pasowało.

Ostatnio jest gwiazdą ogólnopolskich mediów, które podchwyciły sensacyjny temat: Godson zostanie pierwszym czarnoskórym posłem. Jeśli Zdanowska wygra w Łodzi, on weźmie jej fotel w Sejmie. Ma szansę zostać gwiazdą. A w każdym razie obiecuje, że będzie obecny na wszystkich posiedzeniach - co w polskich realiach jest deklaracją heroiczną. Jednocześnie nie chce rezygnować z dyżurów w Łodzi. Czy mierzy wysoko? Jakieś ministerstwo? Teka premiera? Najpierw się uśmiecha, ale potem stwierdza:

- Nauczyłem się nigdy nie mówić "nigdy". Wszystko w rękach Boga. I wyborców.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto