Egzaminy maturalne dawniej i dziś. Maturalne męczarnie łódzkich uczniów. Nie brakowało afer i tragedii
Duża afera maturalna wybuchła w Łodzi, w 1930 roku. Jej bohaterem był pan Rudnicki, nauczyciel polskiego w gimnazjum męskim im. Ignacego Skorupki, które było pod opieką towarzystwa „Oświata”. Pan Rudnicki uczył m.in. ósmą, maturalną klasę. Musiał polubić swoich uczniów lub był bardzo ambitnym pedagogiem, który nie zniósłby porażki, czyli klęski maturalnej swych podopiecznych. Przed maturą z języka polskiego wręczył każdemu z uczniów kartkę z pytaniami, które może im zadać. Podał im również odpowiedzi. Pan Rudnicki po prostu chciał, by chłopcy jak najlepiej zdali egzamin. I pewnie nikt, by się o tym nie dowiedział, gdyby przypadkowo nie wygadał się jeden z uczniów pana Rudnickiego. O aferze poinformowano kuratorium. Do gimnazjum im. Skorupki przybył kurator Gadomski, który osobiście wyjaśniał sprawę. - Egzamin został przerwany! - informowała „Ilustrowana Republika”. - Niektórzy uczniowie i nauczyciele zostali przesłuchani przez kuratora. W wyniku tych przesłuchań kurator zarządził natychmiastowe zawieszenie pana Rutkowskiego w obowiązkach. Postanowił też, że w szkole zostanie przerwany egzamin maturalny dopóki cała sprawa nie zostanie do końca należycie zbadana i nie będzie stwierdzone w jakim stopniu uczniowie szkoły są zamieszani w tę aferę. Po kilku dniach potwierdzono, że pan Rudnicki rozdał uczniom pytania i odpowiedzi. Ale uczniowie, a także dyrekcja szkoły nie są za to odpowiedzialni. Postanowiono więc, że matury w gimnazjum im. Skorupki zostaną wznowione. Egzaminatorem z polskiego został inny nauczyciel. A pan Rudnicki stracił pracę. CZYTAJ WIĘCEJ >>>>