Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Egzaminy maturalne dawniej i dziś. Maturalne męczarnie łódzkich uczniów. Nie brakowało afer i tragedii

Anna Gronczewska
Anna Gronczewska
Matura w łódzkich szkołach
Matura w łódzkich szkołach Archiwum Dziennika Łódzkiego
Maturalne męczarnie łódzkich uczniów. Zakwitły kasztany, więc maturzyści powinni zdawać egzamin dojrzałości. W tym roku ze względu na pandemię koronawirusa matury odbędą się w czerwcu. Jak wyglądały te egzaminy w Łodzi w okresie międzywojennym i w czasach PRL?

Duża afera maturalna wybuchła w Łodzi, w 1930 roku. Jej bohaterem był pan Rudnicki, nauczyciel polskiego w gimnazjum męskim im. Ignacego Skorupki, które było pod opieką towarzystwa „Oświata”. Pan Rudnicki uczył m.in. ósmą, maturalną klasę. Musiał polubić swoich uczniów lub był bardzo ambitnym pedagogiem, który nie zniósłby porażki, czyli klęski maturalnej swych podopiecznych. Przed maturą z języka polskiego wręczył każdemu z uczniów kartkę z pytaniami, które może im zadać. Podał im również odpowiedzi. Pan Rudnicki po prostu chciał, by chłopcy jak najlepiej zdali egzamin. I pewnie nikt, by się o tym nie dowiedział, gdyby przypadkowo nie wygadał się jeden z uczniów pana Rudnickiego. O aferze poinformowano kuratorium. Do gimnazjum im. Skorupki przybył kurator Gadomski, który osobiście wyjaśniał sprawę.

- Egzamin został przerwany! - informowała „Ilustrowana Republika”. - Niektórzy uczniowie i nauczyciele zostali przesłuchani przez kuratora. W wyniku tych przesłuchań kurator zarządził natychmiastowe zawieszenie pana Rutkowskiego w obowiązkach. Postanowił też, że w szkole zostanie przerwany egzamin maturalny dopóki cała sprawa nie zostanie do końca należycie zbadana i nie będzie stwierdzone w jakim stopniu uczniowie szkoły są zamieszani w tę aferę.

Po kilku dniach potwierdzono, że pan Rudnicki rozdał uczniom pytania i odpowiedzi. Ale uczniowie, a także dyrekcja szkoły nie są za to odpowiedzialni. Postanowiono więc, że matury w gimnazjum im. Skorupki zostaną wznowione. Egzaminatorem z polskiego został inny nauczyciel. A pan Rudnicki stracił pracę.

Listy zdających uczniów drukowano w prasie

Przed wojną matura miała inną rangę niż dzisiaj. Była elitarnym egzaminem. Dziś w całym kraju zdaje ją ponad 280 tysięcy młodych ludzi. Dla porównania w 1937 roku do takiego egzaminu w całej Polsce podeszło około 13 tys. maturzystów. Nic więc dziwnego, że kiedyś zdanie matury traktowane było jak wielki sukces. O tym jakim prestiżem cieszył się egzamin dojrzałości niech świadczy to, że korespondent łódzkiej „Ilustrowanej Republiki”, który pracował w Tomaszowie Mazowieckim, podawał z całą listę młodych ludzi, którzy w czerwcu 1930 roku zdali maturę w tomaszowskim, humanistycznym gimnazjum stowarzyszenia kupców. Byli to: Izak Birencwlg, Stanisław Chmiel, Natan Dyskin, Gustawa Frydmanówna, Władysław Hujda, Longin Hułyk, Janina Kapuścińska, Heinrich Miller, Stefan Nawrocki, Dawid Ofman, Anna Pruska, Kazimierz Rolewski, Józef Różycki, Stan Sobolewski, Dawid Szeps, Henryk Zęcin.

Dwa lata później matury było organizowane już po reformie szkolnej, której autorem był Janusz Jędrzejewicz, minister wyznań religijnych i oświecenia publicznego. Chodziło głównie o odejście od wypracowanego jeszcze przez zaborców systemu kształcenia. Zrezygnowano z nauki w ośmioklasowym gimnazjum, które kończyło się maturą. Reforma spowodowała przede wszystkim to, że ujednolicono w znacznym stopniu szkoły średnie. Dzięki temu także absolwenci liceów zawodowych mogli zdawać na studia. Reforma ustanawiała powszechny obowiązek szkolny na szczeblu szkoły powszechnej, czyli odpowiednika obecnej szkoły podstawowej. Nauka w szkole powszechnej trwała siedem lat. Przy czym ostatni rok nauki był przeznaczony dla tych, którzy nie chcieli się już dalej kształcić. Jednocześnie utworzono trzy typy szkoły powszechnej - pierwszego, drugiego i trzeciego stopnia. Nauka w szkole powszechnej pierwszego stopnia trwała siedem lat, a jej program obejmował cztery klasy. Jej absolwenci nie mogli dalej uczyć się w gimnazjum.

Następnym etapem była sześcioklasowa szkoła ogólnokształcąca. Naukę podzielono tu na dwa etapy - czteroletnie gimnazjum ogólnokształcące i dwuletnie liceum ogólnokształcące. By zacząć naukę w gimnazjum trzeba było mieć skończone 12 lat, a także wykazać się wykształceniem objętym programem nauczania sześciu klas szkoły powszechnej trzeciego stopnia. Aby dostać się do gimnazjum trzeba było zdać egzamin wstępny. Nauka w gimnazjum kończyła się tzw. małą maturą. Po małej maturze można było się ubiegać o przyjęcie do dwuletniego liceum ogólnokształcącego, zawodowego lub trzyletniego liceum pedagogicznego.

Liceum ogólnokształcące uchodziło za elitarne. Jego uczniowie mogli wybrać specjalizację - klasyczną z nauką łaciny i greki, humanistyczną (wtedy uczyli się tylko łaciny), matematyczno-fizyczną i przyrodniczą. Absolwenci liceum przystępowali do dużej matury. Posiadając świadectwo dojrzałości można było zdawać na studia.

Wdrażanie reformy Jędrze-jewicza rozpoczęto w lipcu 1932 roku. Jej konsekwencją było to, że w roku szkolnym 1932/1933 nie przeprowadzano naboru do pierwszej klasy ośmioletniego gimnazjum. Pierwsi uczniowie, którzy przeszli nowy cykl kształcenia matury zdawali w 1939 roku.

Przed wojną egzamin maturalny był podzielony na część pisemną i ustną. Tak jak obecnie zaczynał się pisemną maturą z polskiego. Pisali wypracowanie na jeden z trzech podanych tematów. Mieli na to pięć godzin. Potem, również pisemnie, zdawano egzamin dojrzałości z przedmiotów odpowiadających profilowi klasy. Następnie maturzystę czekały cztery egzaminy ustne. Sam wybierał przedmioty, ale musiał uwzględnić profil klasy, w której się uczył. Ważnym elementem przedwojennych matur było to, że uzyskaną w szkolę wiedzę trzeba było połączyć z aktualną sytuacją społeczno-polityczną. Tak też konstruowano wówczas maturalne pytania.

Gazety mocno krytykowały przeprowadzanie egzaminów

Maturę zwykle zdawano na przełomie maja i czerwca. W 1932 roku dziennikarze „Głosu Porannego” ubolewali nad losem maturzystów. A poświęcony tej sprawie artykuł zatytułowano „Krwawy bilans matury. Pedagodzy powinni się zastanowić nad celowością egzaminów dojrzałości!”.

- Zróbmy doroczny bilans tych niepotrzebnych tortur - pisali dziennikarze „Głosu”. - Niedawno maturzystka straciła zmysły w czasie składania egzaminu. Kilku uczniów pozbawiło się życia, kilku zbiegło z domów.

Dyskutując nad mękami maturzystów podniesiono też sprawę kształcenia zawodowego. Uznano, że w Łodzi jest za mało szkół zawodowych. Takich, w których uczniowie nie tylko po skończeniu szkół powszechnych, ale i średnich mogliby się nauczyć konkretnego zawodu. W przedwojennej Łodzi było tylko pięć państwowych szkół zawodowych, trzy prywatne i jedna miejska. Zapowiadano, że ma się to zmienić.

Z kolei w 1933 roku nad losem maturzystów użalała się „Ilustrowana Republika”. Zauważała, ze system egzaminów polega na tropieniu bezbronnego dziecka przez wyrafinowanych myśliwych. A przecież szkoła nie jest urzędem, sądem, a instytucją wychowawczą.

- Jesteśmy w okresie egzaminów naturalnych - pisali dziennikarze „Ilustrowanej Republiki”. - Od kilku dni trwają matury pisemne, a za dwa tygodnie zaczną się ustne. Setki uczniów i uczennic przeżywać będzie najsurowsze tortury moralne. Kto wie ilu załamie się tragicznie?

Gazeta zauważała, że w co roku w tej sprawie dostają listy od uczniów, rodziców, lekarzy. Tym razem do redakcji napisał jeden z nauczycieli.

- Egzaminy maturalne już zyskały miano nieetycznego znęcania się nad młodzieżą bezbronną, bo nie posiadającą możliwości reagowania na krzywdę, która się jej dzieje - pisał jeden z łódzkich nauczycieli. - System egzaminacyjny jest nieetyczny. Tak jak ja sądzi już coraz więcej nauczycieli.

Nauczyciel krytykuje też tzw. egzaminy przejściowe. Skandalem dla niego było to, że nawet promocja z klasy do klasy nie mogła się obyć bez takiego egzaminu. Nie sprawdzał się też jego zdaniem system ocen.

- Musi bezwzględnie oceniać uczniów, od której to oceny nie ma żadnego odwołania - skarżył się nauczyciel. - A przecież nauczyciel mając tak dużą liczbę uczniów, przechodząc co godzina do innej klasy nie może ich dobrze poznać. Jest zbyt zmęczony i zdenerwowany. Obecny system uczy dziecko prześlizgiwania się, pływania przez życie. Nawet kosztem kłamstwa i oszustwa. Najczęściej właśnie „spryciarze” maja dobre oceny, a dzieci pracowite, ale mniej zdolne, sprytne z trudem przechodzą przez szkołę.

Maturzystom radzono, żeby zaraz po zdaniu egzaminów zgłaszali się do wojska. Służba wojskowa była wtedy obowiązkowa. Minister oświaty wydał nawet w tej sprawie specjalny komunikat. Radził, by odbyć wojsko przed pójściem na studia.

- Trzeba pamiętać, że władze wojskowe nie udzielają w nieskończoność odroczeń z powodu studiów - wyjaśniali łódzcy dziennikarze maturzystom. - Jeśli przed ukończeniem 23. roku życia chłopak nie odbył wojska, a studiuje to będzie musiał przerwać studia i włożyć mundur. Służbę odbywa w szkołach podchorążych rezerwy.

Maturę nazywano inkwizycją XX wieku. Pojawiły się głosy, by ją znieść.

- Czy nauczyciel prowadzący ucznia przez kilka klas potrzebuje 20 minut egzaminu maturalnego, by przekonać się czy dany uczeń opanował przedmiot? - pytali dziennikarze „Ilustrowanej Republiki”. - Na egzaminie uczeń przeważnie jest zdenerwowany, zalękniony. W większości przypadków odpowiada znacznie gorzej niż uczyniłby to w normalnych warunkach. Czy zatem nie warto by było przeprowadzić surowszą selekcję uczniów przy przechodzeniu z klasy do klasy, niż zatruwać im ostatnie chwile pobytu w murach szkolnych widmem matury, która wyryje się fatalnym piętnem na ich wszystkie szkolne wspomnienia?

Podkreślano, że matury spowodują kolejne ofiary samobójcze. Zauważano, że wielu maturzystów po odebrania świadectwa nie wie, co ze sobą zrobić. Część nie pójdzie na studia, bo nie ma na to pieniędzy lub studiom sprzeciwia się rodzina. Musi za to zacząć pracę, a przecież nie ma żadnej wiedzy praktycznej. A firmy nie chcą zatrudniać niedoświadczonych pracowników. Nawet w handlu.

W 1935 roku narzekano, że podczas egzaminów maturalnych w łódzkich szkołach działy się niewyobrażalne rzeczy. Na przykład w jednym z gimnazjum w Łodzi do matury przystąpiło 23 uczniów, a zdało tylko 8.

- Nic więc dziwnego, że potem w kronikach kryminalnych przeczytamy o kolejnym samobójstwie maturzysty z Łodzi - zauważali dziennikarze. Jednocześnie podawali przykłady z innych miast. W Warszawie z powodu niezdanej matury samobójstwo popełniła Anna Władysława Komuńska. We Włocławku usiłował się powiesić Marian Kurnicki, a w Krakowie życie odebrał sobie Antoni Rąbałek.

- To jest straszne! - zauważali dziennikarze łódzkiej „Ilustrowanej Republiki”. - Zarząd główny Związku Nauczycielstwa Polskiego rok w rok woła o zniesienie matur, wskazując na statystykę chorób i samobójstw, wskazując na wspomnienie „snów egzaminacyjnych”, które stają się czymś społecznie groźnym.

Egzaminy dojrzałości w czasach Polski Ludowej

Po wojnie matura dalej była ważnym egzaminem, zapewniała bowiem możliwość zdawania na studia. Stała się jednak coraz powszechniejsza. Podobnie jak przed wojną pisano wypracowanie z języka polskiego, zdawano egzamin pisemny z matematyki. Przez pewien czas długa była też lista przedmiotów, które zdawało się ustnie. Z czasem zostały trzy.

W 1961 roku „Dziennik Łódzki” odwiedził XVIII LO im. Jędrzeja Śniadeckiego w Łodzi. Kopertę z tematami otworzyła dyrektor Zofia Grębecka. Na zapleczu mamy maturzystów przygotowywały kanapki, do każdej dokładana była czekolada. Wielu maturzystów wie jak ważną rolę na maturze odgrywały kanapki. Często miały tak wyczekiwaną przez uczniów zawartość, czyli rozwiązane zadania z matematyki...

- Zdawałem maturę później, już pod koniec lat 70. - wspomina Marek, handlowiec z Łodzi. - Mój wujek był matematykiem. Przyszedł pod szkołę, tam spotkał ciocię mojej koleżanki. Siedzieli w „maluchu” i czekali aż pani woźna, oczywiście odpowiednio wcześniej wynagrodzona, wyniesie zadania z matematyki, które mieliśmy rozwiązać. Później rozwiązania wniesiono na salę w kanapkach. Cała klasa skorzystała z tych ściąg.

W 1961 roku reporterzy „Dziennika Łódzkiego” odwiedzili też XXIV Liceum Ogólnokształacące im. Marii Skłodowskiej-Curie. W tej szkole maturę zdawał Bogdan Nowak, zwycięzca X Ogólnopolskiej Olimpiady Fizycznej. Na maturze pisemnej z polskiego wybrał temat: „Bohaterowie Żeromskiego jako wyraz kultu dla siły i moralnego piękna człowieka”. Ten temat najczęściej wybierali uczniowie z XXIV LO. O wiele mniejszym zainteresowaniem cieszył się inny z tematów, „Idee demokratyczne i rewolucyjne w znanych utworach XX-lecia międzywojennego”.

W 1968 roku w Łodzi do egzaminów maturalnych przystąpiło 6 tys. dziewcząt i chłopców. Ponad tysiąc z nich ze względu na dobre oceny z matematyki i polskiego nie zdawało egzaminów ustnych. 10 lat później, w 1978 roku reporterzy „Dziennika Łódzkiego”, który wtedy nazywał się „Dziennikiem Popularnym” odwiedził maturzystów z XXI LO. Zdawało tam 115 absolwentów klas czwartych.

- Otwarcia kopert z tematami dokonał dyrektor Jan Wilczyński - pisał „Dziennik Popularny”. - Wraz z absolwentami oddech wstrzymały polonistki: Lucyna Szczypińska, Bożena Wyczechowska i Jadwiga Kolanek. Tematy przyjęto z zadowoleniem i uśmiechem.

W 1978 roku łódzcy maturzyści mieli do wyboru następujące tematy: „Świat przeżyć i dążeń ludzi odrodzenia, jako temat twórczości pisarzy tego okresu”, „Patriotyzm i postępowość wykładnikami trwałej wartości literatury okresu romantyzmu”, „Stanisław Wokulski, Benedykt Korczyński i Bogumił Niechcic wobec problemów swej epoki”, „Postawy moralne bohaterów Stefana Żeromskiego w oczach współczesnego czytelnika”. Najmniejszym zainteresowaniem cieszył temat: „Ideały i problemy młodzieży polskiej w świetle literatury współczesnej i filmów”. Informowano, że na ławce maturzysty znalazły się kwiatki. Mieli też dostęp do tekstów źródłowych i podręcznej biblioteczki słowników. Na napisanie wypracowania mieli 5 godzin.

W 1983 roku zestaw tematów maturalnych był już zupełnie inny. Można było napisać wypracowanie na temat: „Życie dla siebie czy życie dla innych - pisarskie rozważania w literaturze doby renesansu i oświecenia”. Albo wybrać: „Młodość jako atut i zobowiązanie w literaturze polskiej XIX wieku”. Trzecim temat brzmiał: „Współczesna proza polska jako wyraz doświadczeń, przeżyć, niepokojów pokolenia powojennego”.

Pierwszego dnia matur jedną z najszczęśliwszych absolwentek III LO była Marzena Korosteńska z klasy IV a, która została laureatką olimpiady polonistycznej. Tym samym została zwolniona z matury z polskiego...

"OSOBOWOŚĆ ROKU 2020 – zobacz nominowanych w kategorii nauka w województwie łódzkim >> SPRAWDŹ WYNIKI GŁOSOWANIA <<

od 7 lat
Wideo

Uwaga na Instagram - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Egzaminy maturalne dawniej i dziś. Maturalne męczarnie łódzkich uczniów. Nie brakowało afer i tragedii - Dziennik Łódzki

Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto