Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Czy metropolia łódzka pozostanie tylko wizją

Monika Pawlak
infografika: Tomasz Frączek
Miało być siedem, później dwanaście, przez chwilę nawet szesnaście. Wreszcie w wydawałoby się - ostatecznej wersji - ustawy o obszarach metropolitalnych zapisano dwie: warszawską i śląską.

Utworzenie kolejnych metropolii pozostawiono samorządom, co oznaczało: jak się ze sobą dogadacie, stworzycie metropolię. To rozwiązanie także okazało się nie do przyjęcia, w efekcie prace nad ustawą metropolitalną zostały odłożone ad acta. Najpierw Jerzy Miller, szef MSWiA tłumaczył, że prace nad nowym prawem nie ruszą przed wyborami samorządowymi w 2010 roku. Później zapowiadał, że rząd zajmie się ustawą na początku 2011 roku. Ale raczej mało prawdopodobne, by projekt ustawy trafił do Sejmu, bo budzi on zbyt wiele kontrowersji. Politycznych. A szkoda, bo ustawa metropolitalna - dla Łodzi - oznaczała same korzyści.

Ustawa metropolitalna

Projekt ustawy o obszarach metropolitalnych to pomysł Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, a prace nad projektem zaczęły się w 2008 roku. Wtedy szefem MSWiA był obecny marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna. Założenia do ustawy były szczytne: miała usprawnić i właściwie ułatwić zarządzanie i funkcjonowanie dużych obszarów zurbanizowanych. Ułatwić, czyli pozwolić na stworzenie wspólnej komunikacji, planów zagospodarowania przestrzennego na terenach sąsiadujących ze sobą miast, choćby Łodzi i Konstantynowa, a także pozwolić na ubieganie się o jedną dotację z Unii Europejskiej na wspólne przedsięwzięcia. W pierwszej wersji ustawy wyznaczono odgórnie siedem metropolii: warszawską, trójmiejską, łódzką, poznańską, wrocławską, krakowską i śląską. Te miasta spełniały kryteria tworzenia metropolii, czyli milion osób zamieszkujących dany teren z gęstością zaludnienia 200 osób na kilometr kwadratowy. Kolejnym kryterium pozwalającym na tworzenie metropolii była ciągłość przestrzenna między gminami i powiatami, które miały je tworzyć. Finansowanie metropolii miały zapewnić udziały m.in. w podatku VAT, później mówiło się także o akcyzie. Ale stworzenie metropolii gwarantowało także większe udziały w podatku PIT i CIT, co z kolei miało kluczowe znaczenie w staraniu się o dotacje unijne. Wiadomo: im większa dotacja, tym wyższy tzw. wkład własny.

Ledwie projekt ujrzał światło dzienne już zaczęły się problemy. Larum podniosły miasta nie umieszczone na liście "ustawowych metropolii", czyli Szczecin, Białystok, Lublin, Rzeszów Bydgoszcz i Toruń. Argumentowały, że będą pokrzywdzone, że spełniają stawiane warunki i niby dlaczego mają zostać pominięte? MSWiA chcąc uniknąć konfliktów rozszerzyło listę do 12 metropolii, ale to nic nie pomogło. Do dyskusji włączyli się politycy PSL, którzy optowali za utworzeniem 16 metropolii, czyli tylu ile jest aglomeracji wojewódzkich. Tym razem zaprotestowali politycy Platformy Obywatelskiej, twierdząc, że tak duża liczba metropolii wypacza cały pomysł ustawy.

Efektem tych politycznych sporów była jeszcze jedna modyfikacja projektu. Grzegorz Schetyna zdecydował, że powstaną dwie metropolie: warszawska i śląska, a pozostałe aglomeracje będą się łączyć w myśl zasady: dogadajmy się. Co oznacza, że zgodę na stworzenie metropolii miały dać wszystkie samorządy wchodzące w jej skład. Według polityków PO było to jedyne wyjście by ustawa w ogóle miała szanse przejść przez Sejm, bo przy sprzeciwie PiS i PSL projekt nie uzyskałby większości. Z perspektywy czasu można by uznać, że w ten sposób minister Schetyna wycofywał się rakiem z projektu. Dlaczego? Ano dlatego, że żadne rozwiązanie - ani 7, ani 12 metropolii - nie zadowalało nikogo. W Trójmieście rządzący miastami pokłócili się już o nazwę metropolii i porozumienia nie osiągnęli. W Warszawie nie zgadzał się na przystąpienie do metropolii Pruszków, a marszałek województwa mazowieckiego Adam Struzik wskazywał, że odgórne narzucanie obowiązku tworzenia metropolii jest niezgodne z Konstytucją. Dlaczego? Narusza zasadę samodzielności podmiotów. Łódź była wyjątkiem, bo pod rządami Jerzego Kropiwnickeigo była gorącym orędownikiem wprowadzenia tych regulacji. I miała duże wsparcie polityków Platformy Obywatelskiej, m.in. Krzysztofa Kwiatkowskiego, ministra sprawiedliwości i Macieja Grubskiego, senatora. Obaj zapewniali, że będą w razie potrzeby lobbować na rzecz Metropolii Łódzkiej.

Metropolia Łódzka

Korzyści z powstania Metropolii Łódzkiej były oczywiste. Jako metropolia Łódź mogłaby bez problemu zrealizować inwestycję Łódzkiego Tramwaju Regionalnego, bo jako metropolia mogłaby się ubiegać o dofinansowanie całości projektu, czyli także dla Zgierza, Pabianic i Ksawerowa. A tak tramwaj jeździ tylko po Łodzi, bo miasta ościenne zwyczajnie nie miały pieniędzy na wkład własny niezbędny przy unijnych dotacjach. Drugi sztandarowy argument za metroppolią to wspólna komunikacja. Teraz jadąc tramwajem z Łodzi do Konstantynowa trzeba mieć dwa bilety. Jeśli się zapomni o konstantynowskim, można go kupić u motorniczego. Ale dopiero na krańcówce Brus. Gdyby była metropolia byłby jeden bilet, co pasażerom znacznie ułatwiłoby poruszanie się. A miasta odciążyłoby finansowo, bo tylko komunikacja kosztuje budżet Łodzi w tym roku ponad 350 milionów.

Kolejny argument to grunty leżące na granicy miast, choćby Łódzka Specjalna Strefa Ekonomiczna, która część terenów ma w Konstantynowie. Metropolia Łódzka dysponowałaby całym tym gruntem co - według Krzysztofa Kwiatkowskiego - znacznie ułatwiłoby pozyskanie dużego inwestora. Korzyścią z metropolii były też wspólne inwestycje drogowe, czyli remonty ulic nie tylko do granic miast, ale również poza te granice. Dobrym przykładem jest granica między Łodząi i Aleksandrowem: według kierowców wjazd do Łodzi oznacza wpadnięcie w czarną dziurę. Korzyścią ze stworzenia Metropolii Łódzkiej byłyby też wspólne inwestycje infrastrukturalne i ekologiczne - choćby oczyszczanie ścieków. Bez metropolii każdy sobie rzepką skrobie, czyli każde miasto musi inwestować na własny rachunek, w miarę posiadanych funduszy. Łódź jako największa i potencjalnie najbogatsza nie może - choćby chciała - wybudować ŁTR w Zgierzu czy Pabianicach. Prawo tego zabrania. Ale oprócz zalet ze stworzenia metropolii są i wady. Jakie?

Zabezpieczenie interesów wszystkich miast

O ile odgórne - ustawowe - wyznaczenie samej metropolii nie budziło większych kontrowersji, o tyle druga wersja ustawy mówiąca o porozumieniu miast i gmin - spore. Metropolię Łódzką mogłyby tworzyć z Łodzią: Pabianice, Zgierz, Głowno, Koluszki, Aleksandrów Łódzki, Konstantynów Łódzki, Rzgów, Tuszyn, Stryków, Brzeziny i być może Łask. Problem w tym, że o ile sama Łódź i ówczesny prezydent jerzy Kropiwnicki byli "za", o tyle inne miasta wypowiadały się o projekcie mniej entuzjastycznie. Powód? Przeważały obawy, że Łódź wchłonie te miasta i będzie dbać tylko o siebie. W myśl zasady "duży może więcej".

Kolejnym argumentem "przeciw" podnoszonym przez sąsiadów Łodzi były pieniądze. W projekcie ustawy jasno nie sprecyzowano jakimi pieniędzmi miałyby się metropolie rządzić, a przede wszystkim skąd one miałyby pochodzić. Co prawda wspominano o udziale w podatku VAT, ale później ten zapis zniknął. Ponoć mocno sprzeciwił mu się minister finansów. Kolejny - dość mglisty - o solidarnym opodatkowaniu się wszystkich miast wchodzących w skład metropolii. Ile kto miałby dawać i na jakich zasadach - nie zostało jasno określone. Właśnie z powodów finansowych "nie" Metropolii Łódzkiej mówił Stryków. Andrzej Jankowski, burmistrz Strykowa, przed dwoma laty twierdził, że inwestorzy ustawiają się do niego w kolejce, budżet wzrósł trzykrotnie, a w metropolii tylko by stracił. A bez jednego miasta czy gminy tworzenie metropolii nie miałoby żadnego sensu. Ostrożnie wypowiadał się Zgierz i Brzeziny, a oba miasta przed wydaniem ostatecznej opinii w tej sprawie chciały poznać szczegółowe zasady najakich do metropolii miałyby przystąpić. Burmistrz Strykowa teraz nieco złagodniał, ale podnosi inny argument przeciw. To zarządzanie obszarem metropolitalnym.

Kto ma rządzić

W ustawie nie zostało ostatecznie sprecyzowane kto miałby metropolią zarządzać. Najpierw wspominano o prezydencie największego miasta, później o marszałku województwa, ale pojawiały się też głosy, by powołać coś na kształt rady metropolii wzorowanej na radach miast i gmin. Chodziło o to, by każde miasto tworzące metropolię miało prawo głosu w sprawach dotyczących wszystkich. Łódzcy radni natychmiast się temu sprzeciwili. Tłumaczyli, że w ustawie nie chodzi o tworzenie kolejnych szczebli władzy samorządowej, ale o łatwiejsze zarządzanie dużym obszarem.

A Jerzy Kropiwnicki? Pewnie chętnie przejąłby władzę nad Metropolią Łódzką, bo byłoby to spełnieniem jego ambicji. Tyle, że można było odnieść wrażenie, że ta wizja była dla miast wokół Łodzi nie do przyjęcia. Dlaczego? Były prezydent Łodzi słynął z tego, że najbardziej ceni własne zdanie i znosi sprzeciwu i przeciwnicy tego rozwiązania obawiali się, że Łódź wchłonie inne miasta i tylko ona skorzysta na metropolii. Oczywiście wcale nie musiało tak być. Nie od rzeczy będzie też dodać, że Jerzy Kropiwnicki był zwolennikiem pierwszej wersji ustawy z wyznaczonymi siedmioma metropoliami. Jego zastępca Włodzimierz Tomaszewski również. Przekonywał, że dogadać się z innymi na zasadzie dobrej woli jest prawie niemożliwe.

Co dalej? Wiele wskazuje na to, że ustawa o obszarach metropolitalnych pozostanie tylko wizją. Budzi zbyt wiele kontrowersji, a w obliczu zbliżających się wyborów parlamentarnych ani rząd, ani posłowie nie będą ryzykować. W ten sposób niezły przecież pomysł - choć niedopracowany nieco - ugrzązł w politycznych swarach i urażonych ambicjach mniejszych miast i gmin. Na jak długo?

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto