Zmiażdżone nogi kierowcy, pasażerowie w szoku.
- Kiedy zbliżał się w naszym kierunku, już chciałam żegnać się z życiem - opowiadała roztrzęsiona pasażerka tramwaju. - To było straszne! Miałam wrażenie, że za moment wagon przewróci się na bok...Podobne słowa padały z ust kilkunastu innych osób, które wczoraj w południe podróżowały tramwajem linii „5” zjeżdżającym do pętli Kilińskiego-Śląska. Chociaż pasażerom nic się nie stało, wszyscy przeżyli chwile grozy, gdy nagle w drugi wagon uderzył ciężarowy jelcz jadący rondem Insurekcji Kościuszkowskiej.
- Kierowca ciężarówki nie ustąpił pierwszeństwa - wyjaśniali okoliczności zdarzenia policjanci.
Samochód niemal wbił się w tramwaj. W tym czasie niespodziewanie otworzyły się drzwi szoferki i z kabiny wyleciał kierowca. Znalazł się na ziemi, między kołami załadowanej piachem wywrotki a tramwajem. Dwa giganty przygniotły ciało mężczyzny tak mocno, że zebrane wokół gromady gapiów wróżyły już tylko najbardziej makabryczny bieg zdarzeń.
Tymczasem na miejscu pojawiły się wozy strażackie, dźwig i pogotowie. Strażacy powoli uwalniali cierpiącego człowieka. Po kilku minutach zmagania się z powyginaną blachą okazało się, iż najbardziej ucierpiały nogi 51-letniego kierowcy. Były zmiażdżone. Lekarze podczas wstępnej diagnozy zastanawiali się nawet, czy nie będzie konieczna amputacja... Karetka natychmiast odwiozła kierowcę do szpitala im. Kopernika na oddział chirurgii urazowej.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?