Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Chłopcy, którzy lubią obić mordę

Anna Gronczewska
Dla ultras, oprócz zwycięstwa ukochanej drużyny, liczy się jeszcze "odpowiednia" oprawa meczu
Dla ultras, oprócz zwycięstwa ukochanej drużyny, liczy się jeszcze "odpowiednia" oprawa meczu
Noszą szaliki w barwach różnych drużyn, ale w gruncie rzeczy są tacy sami. Nieważne, czy są kibicami Legii Warszawa, Lecha Poznań, Widzewa lub ŁKS-u. Kochają swą drużynę, nienawidzą innych.

Noszą szaliki w barwach różnych drużyn, ale w gruncie rzeczy są tacy sami. Nieważne, czy są kibicami Legii Warszawa, Lecha Poznań, Widzewa lub ŁKS-u. Kochają swą drużynę, nienawidzą innych. Biją, rzucają petardy, palą, wyzywają, każą mówić na siebie „hooligans”. Kim są ludzie, którzy wywołują burdy na stadionach i dlaczego to robią?

Kibice piłkarscy istnieją tak długo, jak piłka nożna. Już w latach dwudziestych, trzydziestych czy pięćdziesiątych piłkarscy fani wyzywali piłkarzy przeciwnej drużyny, krzyczeli na sędziego. Nawet profesor Kazimierz Wyka, wielki kibic Cracovii, potrafił w czasie meczu wrzeszczeć na sędziego, używając nie tylko grzecznie brzmiącego zwrotu sędzia-kalosz. Dziś jednak kibice stanowią zorganizowane grupy, a w grupie stają się niebezpieczni.

Subkultura ze stadionu

Przed stadionem Widzewa stoi grupa chłopaków w „bojówkach”, ortalionowych kurtkach i bluzach z kapturem. Twierdzą, że nienawidzą wszystkich klubów, a najbardziej Legii i ŁKS.

– Trzeba wyrżnąć tych Żydów! – krzyczy niewysoki chłopak o kibicach ŁKS-u. Tak samo wykrzykują o widzewiakach fani ŁKS… Wielu z nich nawet nie wie, co krzyczy.

– Ja tak krzyczę, bo mam krosty na buzi. Kompleksy swoje leczę – kpi wysoki chłopak wyglądający na dwadzieścia lat.

– A ja za chwilę na panią napadnę, bo my tu wszyscy jesteśmy bandytami! – popisuje się jego kumpel. – Żaden z nas podstawówki nie skończył!

„Szalikowcy” uznawani są dziś za jedną z subkultur, w dodatku najliczniejszą. Oblicza się, że w Polsce należy do niej około 100 tysięcy młodych ludzi. Jeśli jednak weźmie się pod uwagę, że pojawili się na stadionach około 30 lat temu, to przez tę subkulturę przewinęło się blisko pół miliona ludzi. Przeciętny „szalikowiec” ma 14 – 25 lat. Są wśród nich dobrzy i słabi uczniowie, studenci, biedni i bogaci. Ubierają się podobnie, by w czasie „zadym” nie rzucać się w oczy.

Zwykle dominuje styl „dresiarza”. „Szalikowcami” stają się dzięki kolegom. Jedna wizyta w „młynie”, czyli sektorze, w którym zasiadają, sprawia, że zostają tam na wiele lat.

Wyobcowani chłopcy

Dr Przemysław Piotrowski, z Instytutu Psychologii Stosowanej Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, autor pracy doktorskiej pt. „Zachowania dewiacyjne widowni sportowej”, twierdzi, że „szalikowcami” zostają dorastający chłopcy, którzy odnoszą wiele niepowodzeń w różnych sferach swojego życia. Na przykład nie wiedzie im się w szkole, rodziny nie zaspokajają wszystkich ich potrzeb, czują się wyobcowani ze środowiska, w którym żyją. A to wszystko wiąże się z przeżywaniem negatywnych emocji, które wyzwalają na stadionie.

– Nikt nie lubi być na marginesie życia społecznego – twierdzi dr Piotrowski. – Młodzi ludzie mają więc tendencje do łączenia się w grupy. Zwykle są to niestety grupy ludzi, mających podobne problemy.

Pierwsi byli z Łodzi?

Janusz T. kibic z Warszawy sam wiele lat był „szalikowcem”, dobrze poznał to środowisko i potem opisał w książce.

Twierdzi, że pierwsze zorganizowane grupy kibiców pojawiły się na początku lat siedemdziesiątych.

A za prekursorów „szalikowców” uważają się ŁKS-iacy. Grupa studentów z Łodzi ubrana w szaliki o barwach klubowych, z flagami zbierała się w tym samym miejscu i kibicowała ŁKS-owi.

– Ale też kibice Polonii Bytom, Legii Warszawa i Lechii Gdańsk uważają siebie za pierwszych „szalikowców” – zaznacza Janusz.

„Piknikowcy” i chuligani

Kibice piłkarscy dzielą się na grupy. Jedni to właśnie „szalikowcy”. Przychodzą na mecze w szalikach, kibicują swej drużynie, a kiedy trzeba, biją się z policją i fanami innych drużyn.

– Ale bójka nie jest dla nich najważniejsza! – twierdzi Janusz. Liczną grupę wśród „szalikowców” stanowią tzw. ultras. Dla nich, oprócz zwycięstwa ukochanej drużyny, liczy się jeszcze „odpowiednia” oprawa meczu. To oni dbają, by nie zabrakło rac, świec dymnych, by flaga ich drużyny była jak największa.

Kolejna grupa kibiców to tzw. hooligans, czyli chuligani. Przychodzą na mecze tylko po to, by wywołać rozróby. Nie noszą szalików klubowych, a wynik meczu ma dla nich drugoplanowe znaczenie. Jak twierdzą kibice, każdy szanujący klub ma swoje „bojówki”.

– To 200 – 300-osobowa grupa chuliganów, którzy są zorientowani na walkę – wyjaśnia Janusz. Klub ma zwykle kilka takich bojówek. Każda liczy nie więcej niż 40-50 chłopaków. Chodzą na siłownię, ćwiczą sztuki walki, a bojówki mają niemal wojskową organizację i groźne nazwy.

Bojówki Legii nazywają się Warriors, Wild Boys, ŁKS – Crazy Cannibals, Żądni Krwi, Widzewa – Destroyers czy Reds Gladiators. To oni prowokują wszystkie bójki, zadymy.

To do nich czasem przyłączają się „szalikowcy”. Wśród bojówkarzy są tzw. kamikadze, czyli chłopcy, którzy przedostają się do obozu przeciwnika, by wykraść flagę.

Często wcześniej rzucają świece dymne, by ich nie zauważono. Zdobyte flagi wywiesza się potem na meczu do góry nogami, a po meczach – pali.

Janusz zapewnia, że wśród kibiców większości klubów jest też tzw. starszyzna, zwana starą gwardią. Byli kiedyś „szalikowcami”, często chuliganami. Dziś nie bawią się w rozróby, ale dalej chodzą na mecze i rządzą trybunami. Decydują o „kosach”, „zgodach”. Pilnują też porządku, organizują oprawę meczu. Na stadionie piłkarskim pojawia się też jeszcze jedna grupa kibiców, zwykle najliczniejsza. To „piknikowcy”, zwani także zgredami.

– To tacy, których interesuje tylko wynik meczu – wyjaśnia Janusz.

Adrenalina rośnie!

Wielu „szalikowców” to na co dzień normalni chłopcy. Mają swoje rodziny, szkołę, czasem nawet studia lub dobrą pracę. Na stadionie stają się zupełnie kimś innym.

– To taki grzeczny chłopiec, zawsze powie dzień dobry, śmieci wynosi, psa wyprowadzi – mówią o Pawle sąsiedzi.

Chłopak ma 16 lat, chodzi do trzeciej klasy gimnazjum i nie ukrywa, że jest „szalikowcem”.

– Do bojówki należę, to supersprawa, adrenalina rośnie, można się wykazać! – twierdzi z dumą. Opowiada jak dostał pałą od policji, innym razem trafiła w niego gumowa kula. Przez dwa dni nie mógł do szkoły chodzić. W domu powiedział, że spadł z muru.

Mirek kibicuje ŁKS-owi, jak mówi, od zawsze. Jest na każdym meczu, także tym na wyjeździe. Pamięta, że z pierwszego wyjazdu wrócił z głową w bandażu. Oberwał kamieniem od jakiegoś fana Lecha. Ale nie ma o to pretensji. Sam też parę razy przyłożył chłopakom z innych miast.

– To normalne, jeśli się kibicuje, to trzeba tak robić! – uważa. Na co dzień Mirek chodzi do liceum. W przyszłym roku będzie zdawać na prawo. Rodzice, a nawet jego dziewczyna nie wiedzą, że bije się z innymi kibicami.

– Mój Mirek to nawet psa nie uderzy – mówi o nim matka.
Dr Przemysław Piotrowski tłumaczy, że wszystkie agresywne działania „szalikowców” w grupie pozwalają na osiągnięcie w niej wysokiego statusu, a więc tego, czego brakuje im w codziennym życiu.

Kodeks kibica

„Szalikowcy” mają swój kodeks. Jak mówi dr Piotrowski odwołuje się on do... etosu rycerskiego (!?).

– Oczywiście rozumiany jest on przez nich w dowolny sposób – zaznacza dr Przemysław Piotrowski. – Cenią honor.

Nienawidzą policji. Nie można z nią współpracować. Policja, tak jak w etosie rycerskim, pełni rolę smoka. Wszyscy się przeciwko niej jednoczą, nawet jeśli na co dzień się biją.

Zgodnie z tym kodeksem lubi się też kibiców drużyny, z którymi jest „zgoda”, a nienawidzi tych, z którymi jest „kosa”. Prawdziwy „szalikowiec” nie powinien kraść, chuliganić poza stadionem, choć ostatnio coraz częściej bójki wychodzą właśnie poza trybuny. Telefonicznie bądź przez Internet umawiają się na spotkania, które zamieniają się w bitwy. Na miejsca przyjeżdżają własnymi samochodami, przebierają się w dresy, zakładają na szczęki bokserskie ochraniacze i rozpoczyna się walka. Bitwę nagrywają na wideo.

Do bójek dochodzi też na ulicach. Jeszcze kilka lat temu chuligani zaczajali się na kibiców przeciwnych drużyn i zabierali im szaliki, które były swoistym skalpem.

– Teraz najważniejsze jest obić takiemu mordę, bo szalik można kupić w każdym sklepie – twierdzi „szalikowiec” jednej z łódzkich drużyn.

Walka z wiatrakami?

Witold Kozicki, rzecznik prasowy Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi, twierdzi, że policja stara się walczyć z chuligaństwem na stadionach, z „szalikowcami”. Monitoruje strony internetowe, śledzi spotkania kibiców. Jest to jednak trudne, bo informacje są często zaszyfrowane.

– Trochę to przypomina walkę z wiatrakami – przyznaje Witold Kozicki i dodaje, że w walce ze stadionowymi chuliganami nie pomaga procedura karna.

– Jest zadyma, zatrzymanych zostanie kilkunastu chuliganów z niebezpiecznymi narzędziami. Ale nie ma świadków, pokrzywdzonych. Bardzo ciężko więc im udowodnić przestępstwo. A polska procedura opiera się w głównej mierze na zeznaniach świadków lub pokrzywdzonych.

Polski Związek Piłki Nożnej liczy, że w zwalczaniu chuligaństwa na stadionach pomogą karty chipowe, które będzie miał każdy kibic, który jedzie na mecz wyjazdowy.

Jak twierdzi Michał Kocięba, rzecznik PZPN, kibic przestanie być anonimowy, a więc utraci swój największy atut. „Szalikowcy” już teraz się z tego śmieją. Twierdzą, że na wszystko znajdą sposób.

40-letni Jacek, który sam wiele lat był „szalikowcem”, twierdzi, że z tego się wyrasta. Kończy szkołę, zakłada rodzinę, nie ma już czasu na kibicowanie. Teraz też czasem idzie na mecz, tyle że siada wśród „piknikowców”.

– A „szalikowców” nie zabraknie. Jak odejdą starzy, zastąpią ich młodzi. Tak jest na całym świecie – dodaje.
Niestety, to prawda

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto