- Nie możemy spać po nocach. Budzą nas wrzaski i głośna muzyka - denerwowali się przed spotkaniem mieszkańcy TBS. - Poza tym imprezowicze, wracający nad ranem z klubu, robią pod naszymi oknami bardzo dużo hałasu. I dzieje się tak nie tylko w weekendy, ale każdego dnia. My przecież rano musimy iść do pracy, a nasze dzieci do szkoły. Tak dłużej nie da się żyć...
Piotr Rajchert, dyrektor delegatury Łódź-Śródmieście łódzkiego magistratu, dał szefowi lokalu czas do wtorku na przedstawienie programu naprawczego odnośnie dalszego funkcjonowania klubu. - Zapoznają się z nim urzędnicy oraz mieszkańcy z sąsiedztwa. Na wdrożenie planu w życie szef lokalu będzie miał miesiąc. Wtedy ponownie spotkamy się w urzędzie miasta. I będzie to nasze ostatnie spotkanie. Jeśli wszystko będzie w porządku, to rozejdziemy się w przyjaznej atmosferze, jeśli nie wówczas rozpoczniemy postępowanie administracyjne, zmierzające do ograniczenia czasu funkcjonowania klubu do godz. 22 - podkreślał Rajchert. - Klub powinien być wyciszony, a nie jest. I nie można tylko chełpić się tym, że w lokalu organizowane są ambitne imprezy. Trzeba pamiętać o mieszkańcach, którzy przez hałas nie mogą normalnie funkcjonować.
Kamil Lemieszewski, szef klubu Nasiadownia Stara Szwalnia, próbuje studzić emocje sąsiadów. - Będziemy sprawdzać, w których miejscach w lokalu jest najgłośniej i będziemy temu radzić. Przygotuję program naprawczy i mam nadzieję, że uda się rozwiązać konflikt - mówił po spotkaniu Lemieszewski. - Z częścią sąsiadów już udało mi się porozumieć podczas spotkania, z częścią jednak nie sposób się dogadać. Najpoważniejszym problemem jest hałas, a nie klienci, wychodzący nad ranem z lokalu.
Stara Szwalnia działa w Łodzi zaledwie od kilku miesięcy. Mieści się w pofabrycznym budynku w bramie przy ul. Sienkiewicza 65 w Łodzi. Szef klubu próbował różnych sposobów, aby uspokoić sąsiadów. Organizował nawet w lokalu tzw. silent disco, czyli imprezy, podczas których goście tańczyli w słuchawkach, a w klubie było zupełnie cicho. Zatrudnił również ochronę, która przepędza z okolic klubu ludzi, chodzących w większych grupkach. Jednak to wszystko nie rozwiązało problemu. Sąsiedzi cały czas mieli pretensje o hałas.
Nie każde sąsiedztwo z klubem muzycznym musi kończyć się awanturą. O dobre sąsiedzkie stosunki zadbali na przykład szefowie klubu Lizard King przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi, gdzie odbywają się koncerty. Poziom natężenia dźwięku jest tu ustalany z lokatorami. Poza tym klub czasami zaprasza lokatorów kamienicy na kolacje. I to wystarczy, aby nie było konfliktów.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?