Dla wszystkich jest jasne, że cykliście rower służy do jeżdżenia, zatem nie będzie go woził w miejskim tramwaju czy autobusie po całej Łodzi. To po co ten przywilej? Ano po to, by mieć prawo do przewiezienia roweru komunikacją miejską w sytuacji awaryjnej.
Bartosz Domaszewicz tłumaczy, że sami rowerzyści prosili go o pomoc w tej sprawie, sypiąc jak z rękawa przykładami "sytuacji awaryjnych", jakie mogą się rowerzyście przytrafić. Pęknięta opona, inne uszkodzenie roweru uniemożliwiające dalszą jazdę, mniejsza bądź większa kolizja na drodze itp. itd. Oczywistym jest, że w takich sytuacjach znacznie łatwiej dowieźć rower do domu autobusem czy tramwajem zamiast prowadzić go przez połowę miasta. Równie oczywiste jest także i to, że żaden właściciel czy użytkownik roweru nie będzie korzystał z komunikacji miejskiej w godzinach szczytu. Powód jest banalnie prosty: do zatłoczonego tramwaju czy autobusu zwyczajnie nie wsiądzie, bo nie będzie miejsca. Słusznie podkreśla radny Domaszewicz, że trudno oczekiwać, by to pasażerowie wysiadali z zatłoczonego autobusu, by zrobić miejsce dla roweru. Nie popadajmy w absurdy.
Rowerzyści są zadowoleni, bo upominali się o prostą zmianę przepisów porządkowych obowiązujących w MPK od lat. Zwłaszcza, że to, co teraz ma być przywilejem, do lat 90-tych było w mieście normą. Rowery były przewożone komunikacją miejską, latem był uruchamiany nawet specjalny autobus kursujący do Arturówka i Łagiewnik, którym cyklista mógł do lasu dojechać. I jakoś nikt nadzwyczajnie nie protestował, ale przepisy zostały zmienione na niekorzystne dla rowerzystów. Powód? Letni autobus dla rowerzystów - według ówczesnych szefów MPK - cieszył się niewielkim zainteresowaniem cyklistów. A w "normalnej" komunikacji dla rowerów nie było miejsca, bo to niebezpieczne. Chodzi o niespodziewane sytuacje na drodze, zmuszające kierowcę czy motorniczego MPK do gwałtownego hamowania. A wtedy pasażerowie mogliby zrobić sobie krzywdę upadając na stojący rower. A w normalnych sytuacjach ktoś mógłby się pobrudzić, właśnie o przewożony rower. Takie argumenty towarzyszyły wprowadzaniu zakazu dla rowerów jaki obowiązuje do dziś w MPK. Co prawda pojawiały się mgliste informacje, że można by uruchomić specjalne autobusy do przewożenia rowerów, ze stojakami czy uchwytami do ich montowania, na czas jazdy, ale szybko z nich zrezygnowano. Te udogodnienia były - według poprzednich szefów komunikacyjnej spółki - za drogie i zbyt kłopotliwe dla kierowców, którzy musieliby zadbać, by przewożony rower był odpowiednio zabezpieczony.
Wielu codziennych użytkowników komunikacji miejskiej nadal ma podobne obawy. Nietrudno spotkać się z opiniami, że rower zajmuje miejsce, brudzi, a poza tym w autobusie czy tramwaju jest niebezpieczny. Także MPK podchodzi do sprawy dość sceptycznie, by nie powiedzieć - niechętnie. Kierowców i motorniczych można zrozumieć, bo zgodnie z przepisami to oni odpowiadają jeśli pasażerowi w pojeździe stanie się krzywda. Ale z drugiej strony warto zaufać zdrowemu rozsądkowi rowerzystów. Jak już wspomniałam: nikt nie będzie się pchał na siłę do zatłoczonego tramwaju czy autobusu. I rowerzysta wsiadając do tramwaju bądź autobusu na pewno zadba, by jego pojazd nikomu nie wadził.
Decyzja należy do radnych, oby wykazali się zdrowym rozsądkiem i pomysł poparli.
Weź udział w akcji Chcemy Taniego Paliwa - podpisz petycję do rządu
Policja radzi jak zaplanować podróż
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?