Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zwyczajne mieszkanko, zwyczajna prostytucja?

Aneta Wieczorek, Łukasz Wichłacz, (k)
„Bramą do raju” może być furtka zamykana na elektryczny zamek lub zwykłe drzwi – niczym nie różniące się od innych drzwi w blokach. Kluczem do „wrót rozkoszy” jest telefoniczna rozmowa.

„Bramą do raju” może być furtka zamykana na elektryczny zamek lub zwykłe drzwi – niczym nie różniące się od innych drzwi w blokach. Kluczem do „wrót rozkoszy” jest telefoniczna rozmowa. Jak wytrych otwiera dostęp do świata agencji towarzyskich, który ma się coraz lepiej.

Niewielkie mieszkanie w bloku przy ul. Lutomierskiej w Łodzi niczym nie różni się od innych. Sąsiedzi znają się tylko z widzenia. Nic dziwnego, że na pytanie o agencję towarzyską oczy mieszkańców przypominają pięciozłotówki.

Natychmiast protestują: – Nic podobnego! Tu nigdy nie było żadnej agencji! – mówią. – I nie będzie. To normalny dom
– dodają.

Podobnie jest z „dyskretnym mieszkankiem” na Bałutach. Nikt z sąsiadów nie wierzy, że w mieszkaniu obok przyjmują klientów dwie dwudziestolatki. – W tym bloku na pewno nie ma żadnej agencji towarzyskiej. Od lat tu mieszkam – mówi starszy mężczyzna. – Gdyby na naszej ulicy były jakieś panienki to sami chętnie byśmy skorzystali – śmieje się grupka chłopaków.

Pod nosem sąsiadów

Tymczasem pod większością ogłoszeń towarzyskich kryją się właśnie zwyczajne mieszkania, wynajmowane przez dwie, trzy panie , które zwykle trudno uznać za profesjonalistki w tej branży. Pojawiła się na rynku usług seksualnych spora grupa kobiet (i mężczyzn) traktujących najstarszy zawód świata jako dodatkowe źródło dochodu. W odróżnieniu od dziewczyn z agencji towarzyskiej nie mają „ochrony”, której oddaje się znaczną część zarobków – płacą jedynie za wynajęcie lokalu.

– Nie sposób ocenić skali tego zjawiska. Świadczeniem usług seksualnych w prywatnych mieszkaniach zajmują się osoby, którym szczególnie zależy na dyskrecji – twierdzi nadkomisarz Mirosław Micor z Komendy Miejskiej Policji w Łodzi.

– Te kobiety prowadzą podwójne życie, klienci wolą pozostać anonimowi. Unikają awantur, by nie naruszać stosunków sąsiedzkich. Stąd nie ma skarg.

Dorota Jędrzejczyk-Okońska, dyrektor Wydziału Polityki Społecznej Urzędu Wojewódzkiego w Łodzi: – Działalność, o której czytamy w rubryce „towarzyskie”, nie była kontrolowana przez ostatnie pół roku. To bardzo trudny problem. Podejmiemy kontrolę, jeśli będą skargi.

Na tego typu „usługi” decydują się najczęściej młode kobiety, które chcą poprawić swój status ekonomiczny. – Utrzymuję się z alimentów, które były mąż płaci na dwójkę dzieci – mówi Claudia, 25-latka przyjmująca klientów w wynajętej do spółki z koleżanką kawalerce.

– Dorabiam, kiedy mam większe wydatki albo chcę sobie pozwolić na odrobinę luksusu. Nikt z rodziny, ani znajomych nie ma pojęcia o tym, czym się zajmuję.

O niczym nie miał pojęcia pan Rafał, który wynajął mieszkanie trzem studentkom. – Kiedy się wyprowadziły musiałem wyłączyć telefon, bo panowie wciąż szukali kontaktu...

„Cywilizacja” branży

Rewolucja obyczajowa przyspieszyła krok. Społeczeństwo przyzwyczaiło się do istnienia domów publicznych tak samo, jak do widoku nagich piersi na billboardach i spotów reklamowych pełnych podtekstów seksualnych. – Obecność tej branży nikogo już nie dziwi – twierdzi Beata Ciesielska, seksuolog. – Na pewno nie jest to już tak ekscentryczne lub szokujące jak kiedyś.

– Niestety, nie ma podatku od prostytucji. Jest tu luka w prawie, która pozwala na szarą strefę – mówi Szczęsław Zarzycki, zastępca naczelnika Urzędu Skarbowego Łódź Śródmieście. – Co innego, jeśli któraś z pań lub panów dających ogłoszenia w rubryce „towarzyskie” zarejestruje swoją działalność jako, na przykład, masaż tajski: będziemy wówczas mieli prawo sprawdzić, czy płaci podatki.

Niedawno na samą myśl o wizycie w domu publicznym Kowalski dostawał wypieków. Dziś bezpruderyjnie łapie za telefon i wybiera numer. – Korzystanie z usług takiej agencji kosztuje tyle, co podryw – tłumaczy pan Marek. – Kino, drink, taksówka, a wciąż nie jesteś pewny, czy dostaniesz to, co chcesz... Jest także mniej stresujące – dodaje.

– Przez mieszkanie na pewno nie przewija się tylu klientów co przez typową agencję towarzyską.

Klient nasz pan

– Nasze mieszkanie jest dobrze „zakamuflowane”. Stawiamy na dyskrecję – opowiada nam Claudia.

– Przyjmuję od 3 do 9 klientów tygodniowo. Najczęściej są to dość zamożni panowie w średnim wieku.

Godzina spędzona z Claudią kosztuje 100 zł. To standard w Łodzi. Niemal wszystkie osoby reklamujące swoje usługi utrzymają tę cenę. Rozszerza się wachlarz proponowanych usług i ofert promocyjnych: „24 godziny na dobę”, „okazyjka”, „dojazd gratis” lub „niższa cena za kolejne godziny”. Panie skłonne są wystąpić w duecie, zrezygnować z zabezpieczenia – zgodnie z zasadą „nasz klient, nasz pan”. Za dopłatą godzą się zaspokoić wyrafinowane życzenia klientów. – Dominacja lub seks z dwiema kobietami. Przez godzinę albo całą noc – wylicza „Licealistka”.

Do wniosku, że na własnym ciele można nieźle zarobić, doszli również panowie. Tych jest mniej, dlatego stawki są średnio o połowę wyższe. W zamian obiecują niezapomnianą zabawę i wydajność godną „Supermena”.

– Prostytucja stała się branżą rynkową – twierdzi Mariusz Gwozda, socjolog. – Ofert przybywa, jak grzybów po deszczu. Panie walczą o klienta za pomocą reklamy i standardowych technik marketingowych.

Reklama dźwignią handlu

Hitem lata są „Plażowiczki” i „Opalone”. Nie brakuje „Modelek” i „Supermenów”. „Niedrogo” otwierają „Bramy Raju” – byle zostać zauważonym wśród setek ogłoszeń.

Dziewczyny prześcigają się w wymyślaniu wyszukanych pseudonimów, które w rzeczywistości niewiele znaczą. „Tenisistka” nie ma pojęcia o grze, może tylko wie, jak dobrze chwycić rakietę, a „Lipcowa dziewczyna” przyjmie klienta nawet w Wigilię. – To slogan reklamowy
– przyznaje „Tenisistka”. – Ale udało mi się wzbudzić zainteresowanie panów. Wybiłam się z tłumu – dodaje.

„Latynoska Księżniczka” i „Tygrysiątko” rywalizują o klienta jedynie w rubrykach ogłoszeń towarzyskich. W rzeczywistości często tworzą zespół, który zamieszcza w gazecie do kilkunastu ogłoszeń – zwiększając prawdopodobieństwo tego, że ktoś zadzwoni. Zamawiając „18-latkę” korzysta się z usług miniagencji, mieszczącej się w mieszkaniu wynajmowanym na spółkę przez kilka pań. Każda podaje w ogłoszeniu własny numer telefonu, który de facto jest numerem firmowym. – Do wyboru są trzy dziewczyny: blondwłosa osiemnastolatka, brunetka i dojrzała „trójeczka” – zachwala jeden z „niegrzecznych kociaków”.

„Tygrysek” jest blondynką. 170 cm wzrostu, biust – ładna „trójeczka”. „Full service”, ale dojazd za opłatą. „Tygrysek” kalendarzyk spotkań z klientami ma napięty, bo prosi o potwierdzenie umówionego spotkania. – Nie mogę tracić czasu – tłumaczy nam przez telefon.

Nadgorliwość cór Koryntu nie powinna nikogo dziwić. Każdy dba o swoje interesy najlepiej jak potrafi. Konkurencję robią też osoby dorabiające pod nieobecność partnera lub rodziców. Cena spada wówczas nawet o połowę.

„Sławek” spędzi godzinę z klientką za 60 zł. Niestety, oferta jest ważna tylko do czwartku. – W piątek nie będę już sam – szepcze ze wstydem wakacyjny żigolak. – Dojazdy nie wchodzą w rachubę.

Popyt rodzi podaż?

Świadczenie usług seksualnych – niegdyś potępiane przez ogół społeczeństwa – zyskuje coraz większe przyzwolenie społeczne. Czy popyt rodzi większą podaż? Czy odwrotnie? Czy większa dostępność i przyzwolenie społeczne skłania mężczyzn do wizyty w agencji towarzyskiej? – Telefoniczne umawianie się z dziewczyną w prywatnym mieszkaniu jest mniej krępujące niż branie prostytutki z ulicy albo, co gorsza, wizyta w typowej agencji towarzyskiej, na którą powinno mówić się po prostu burdel – tłumaczy Jarosław, 37-letni klient.

– Jeśli mężczyzna korzysta z usług agencji sporadycznie, można uznać, że takie postępowanie mieści się jeszcze w granicach normy – twierdzi Beata Ciesielska, seksuolog. – Inaczej jest w przypadku osób, którym spotkanie z prostytutką zastępuje normalne życie seksualne.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto