Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Znów wpadka Widzewa, czyli mili chłopcy Czesia

Bogusław Kukuć
Niki Dzalamidze (od lewej) zdobył drugą bramkę dla Widzewa w ekstraklasie
Niki Dzalamidze (od lewej) zdobył drugą bramkę dla Widzewa w ekstraklasie fot. Krzysztof Szymczak
W przeddzień meczu ligowego odbywają się w Widzewie konferencje prasowe z udziałem trenera Czesława Michniewicza i jednego z piłkarzy.

Pochwalam nowy zwyczaj, bo szkoleniowiec łodzian to "zwierzę medialne" , człowiek kontaktowy, rezolutny, potrafiący mówić o futbolu ciekawie i wiedzący, co potrzebne jest żurnalistom. Wychodzę z tych konferencji bogatszy o informacje i przemyślenia. Ale zaczynam mieć obawy, czy potrafi te spotkania z nami wykorzystać w pełni sam Michniewicz. Przecież zwracamy mu czasem uwagę na pewne problemy i czynimy to życzliwie.

Jeżeli po zwycięskim meczu z Polonią w Warszawie wytykałem widzewiakom, że nie potrafią grać końcówek meczów i podawałem do tego inne fakty o tym świadczące, to nie dlatego, że jestem złośliwy i chcę dokuczyć trenerowi. Miałem wątpliwą satysfakcję we Wrocławiu, gdyż moje obawy znalazły smutny finał. Widzew, prowadząc 2:0 na pięć minut przed końcem, miał obowiązek wygrać. To, że gospodarzom pomógł uniknąć porażki sędzia (bez uzasadnienia przedłużając dodatkowy czterominutowy czas gry) jest zaciemnianiem obrazu. Boję się, że Michniewicz potraktuje to jako tłumaczenie wpadki.

Trener Widzewa jakby przeczuwał, co go czeka we Wrocławiu, bo na piątkowej konferencji przypomniał, że Widzew jest beniaminkiem. Mówił to głównie młodym dziennikarzom, w ten sposób asekurując się, bo przecież faworytem była niezwyciężona armada Lenczyka. Tymczasem prawda jest niezbyt miła dla Michniewicza. Jego drużyna jest pierwszym widzewskim beniaminkiem, który nie wygrał we Wrocławiu! W sezonie 1975/1976, gdy Widzew wrócił do ekstraklasy po 27 latach, łodzianie wygrali ze Śląskiem przy Oporowskiej 2:1, po golach Grębosza i Dawida. W rozgrywkach 1991/1992 też nowicjusze z Łodzi zwyciężyli we Wrocławiu 3:1, po trafieniach Godlewskiego, Koniarka oraz Iwanickiego. Zresztą Widzew w ekstraklasie we Wrocławiu nie przegrał od 21 lat. Szansa przerwania serialu Śląska nie została wykorzystana. Nie ma co tworzyć mitów, że wrocławianie mają silną drużynę, choć może skończą ligę na podium. Nie znam szczegółów słowackiej części kariery Mariana Kelemena, ale zapewne bramkarz Śląska z żadnym beniaminkiem nie przepuścił 7 goli w dwumeczu. A jak wykazał wrocławski rewanż mogło być tych bramek dużo więcej (poprzeczka Sernasa, główka Dzalamidze czy stuprocentowa pozycja Oziębały). Robienie z tego zespołu drużyny na miarę Ligi Europy jest sporą przesadą. Widzew nie jest gorszą drużyną. Myślę, że wyjście do szatni przed zakończeniem spotkania Oresta Lenczyka też to potwierdza. Trener gospodarzy odegrał tę scenę jakby miał angaż do Teatru Starego w Krakowie. Ten inteligentny szkoleniowiec ma rozbudowane nadmiernie ego. Dlatego tylko przyznał na pomeczowej konferencji, że Widzew miał pięciu zawodników, którzy dobrze biegali. Sugerował, że gdyby nie grypa jelitowa Sochy, to Śląsk grałby lepiej. Ale mimo wszystko twierdzę, że Lenczyk nie ma nadmiaru cholesterolu i cieszę się , że jest nadal w futbolu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto