Złoty się umacnia na przekór rządowi

Złoty jest coraz silniejszy. W środę za dolara płacono tylko 3,98 a za euro 4,25 złotego. To odpowiednio 6 i 7 groszy mniej niż we wtorek. Wczoraj NBP ustalił kursy dolara i euro, na tyle, na ile wyceniał je rynek.

Umacnianie złotego to efekt uspokojenia sceny politycznej w Polsce oraz zapowiedź wiceministra finansów, że rząd nie będzie na razie skupował walut na rynku. Mają być one przeznaczone na spłatę rat i odsetek naszego długu zagranicznego. Taka operacja osłabiłaby złotego, o co zabiega rząd. Dzieje się jednak wręcz odwrotnie.

Perspektywa rychłego zakończenia wojny sprzyja dolarowi.
Euro warte było 1,06 dolara, czyli o 3 centy mniej niż dwa tygodnie temu, funt 1,54 dolara. Walutę amerykańską znów ceni się powyżej 120 jenów i 1,38 franka szwajcarskiego.

Inwestorzy liczą, że odbudowa zniszczonego Iraku rozkręci gospodarkę USA, przyciągnie kapitał. Niektórzy uważają jednak, że to optymizm na wyrost. Stąd wczorajsze popołudniowe „tąpnięcie” o 2 centy wobec euro.

Tanieje złoto. Uncja (31,1 g) kosztuje tylko 321 dolarów. Gdy psychoza wojenna osiągała zenit, czyli na początku marca, złoto było droższe o 60 dolarów. Szlachetne metale są traktowane jako najbezpieczniejsza forma lokaty kapitału. Teraz, gdy wojna się kończy, ceny spadają.

Cena ropy faluje. W środę paliwa lekko podrożały – powyżej 25 dolarów za baryłkę (159 l). Rynek oczekuje bowiem na poświąteczne posiedzenie kartelu naftowego OPEC, na którym może dojść do redukcji wydobycia. Teraz OPEC przekracza limity produkcji, łatając lukę po stracie dostaw z Iraku. Wczoraj ropa potaniała o pół dolara. I tak może być do spotkania naftowych liderów.