Złodzieje kombinują na stacjach benzynowych

O skali problemu świadczy fakt, że kierownicy stacji nakazują swoim pracownikom, żeby pilnowali klientów.

- W nocy jedna osoba zostaje przy kasie, a druga musi wyjść na zewnątrz - mówi pracownik stacji Shell przy ul. Dąbrowskiego. - Takie mamy zarządzenie. W ten sposób mamy pilnować, żeby klienci nie kradli paliwa. A chętnych nie brakuje, szczególnie w nocy z piątku na sobotę, gdy bawi się młodzież.

- Wychodzimy na zewnątrz pilnować tankujących - mówi pracownica stacji Lukoil. - I tak nas to ostatnio nie ustrzegło przed kradzieżą. We wtorek kierowca saaba wlał paliwo za 200 zł i nim się spostrzegliśmy, już go nie było. W poprzednim kwartale zniknęło nam paliwo za ponad 1 tys. zł.

Złodzieje podjeżdżają na stację z zamontowanymi kradzionymi tablicami rejestracyjnymi i zakrytą naklejką legalizacyjną na szybie. Zwykle zakładają okulary, kaptur lub czapkę, by kamera nie zarejestrowała ich twarzy. Potem tankują i z piskiem opon odjeżdżają. Pracownicy stacji przyznają, że złodzieje z premedytacją kradną paliwo za kwotę nieprzekraczającą 250 zł, bo powyżej tej sumy jest to traktowane jak przestępstwo.

Policjanci przyznają, że zatrzymanie sprawców nie jest łatwe, bo jakość nagrań z monitoringu na stacjach często pozostawia wiele do życzenia. Jakby tego było mało, dochodzi do spuszczania paliwa z zaparkowanych aut. Niedawno na Dąbrowie zanotowano dwa takie przypadki.

- Dawno nie mieliśmy takiego zdarzenia - mówią funkcjonariusze. - Niestety, potrzeba taniego tankowania sprawiła, że niektórzy sobie o tym przypomnieli...