MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Za kulisami meczu Cracovia - ŁKS

(hof)
"Kiełbasa" się ceni Działacze ŁKS wyrażali zainteresowanie pozyskaniem byłego napastnika Torpedo Moskwa - Grzegorza Piechny. Skończyło się na jednej rozmowie przedstawiciela łódzkiej drużyny z byłym reprezentantem ...

"Kiełbasa" się ceni
Działacze ŁKS wyrażali zainteresowanie pozyskaniem byłego napastnika Torpedo Moskwa - Grzegorza Piechny. Skończyło się na jednej rozmowie przedstawiciela łódzkiej drużyny z byłym reprezentantem Polski. Menedżer zawodnika zażyczył sobie za roczny kontrakt piłkarza 350 tysięcy dolarów. Argumentował to tym, że kwota jest i tak o połowę niższa od tej, którą piłkarz zarabiał w klubie ze stolicy Rosji.

ŁKS gotów był napastnikowi zaproponować zarobki w wysokości 6 tys. złotych miesięcznie. Co zrozumiałe, przedstawiciel popularnego "Kiełbasy" nie chciał słyszeć o takiej pensji dla swojego podopiecznego.

Kominiarek nie brakowało
Działacze Cracovii postawili sobie za punkt honoru zrobić ze stadionu prawdziwą twierdzę. Wszystkich wchodzących na obiekt kibiców sprawdzano niczym terrorystów. Dokładne rewidowanie (od góry do dołu) to norma na bramach wejściowych krakowskiego stadionu. Kibice znoszą to cierpliwie, ale widać, że taka forma traktowania przez ochroniarzy nie bardzo im pasuje. Również na trybunach nie brakuje ludzi w kominiarkach, którzy mają czuwać nad bezpieczeństwem sympatyków piłki nożnej.

Dopingowały żony
W sobotę szkoleniowcy Cracovii i ŁKS mieli dodatkową motywację. Na trybunach zasiadły ich żony i głupio byłoby przegrać mecz. Ponadto zespół trenera Wojciecha Boreckiego oglądał również jego syn. Po meczu powody do zadowolenia miała tylko rodzina opiekuna łódzkiego zespołu.

Koniec przyjaźni
Przez lata kibice Cracovii i ŁKS darzyli się sympatią. Mecze tych drużyn przebiegały w rodzinnej atmosferze. Wszystko wskazuje na to, że czasy, kiedy fani obydwu drużyn szanowali się, przeszły do historii. Takie wrażenie można odnieść po sobotnim spotkaniu w Krakowie. Tak łódzcy, jak i krakowscy kibice nie szczędzili sobie złośliwości w trakcie całego pojedynku.

Był tylko Tadeusz Dąbrowski
Na meczu w Krakowie nie było zbyt wielu prominentnych działaczy piłkarskiej spółki ŁKS. Na obiekcie Cracovii pojawił się jedynie Tadeusz Dąbrowski, który reprezentuje niemiecką firmę, mającą wkrótce przejąć większość udziałów w ŁKS. Dąbrowski szybko po meczu wyjechał ze stadionu, nie rozmawiając nawet z zawodnikami i trenerami.

Do Krakowa nie dotarli Daniel Goszczyński i Marek Łopiński. Na stadionie zabrakło również menedżera spółki Zdzisława Kapki. Ta absencja jest jednak zrozumiała, bo Kapka związany były cały czas z Wisłą Kraków, której przedstawicieli nie wita się na Cracovii z otwartymi ramionami.
Jednak takich obaw nie miał bezrobotny obecnie trener Marek Motyka, który w przeszłości także bronił barw Wisły. Szkoleniowiec zasiadł na trybunie honorowej i spokojnie oglądał mecz.

Fatalna skuteczność
Nie ma się co dziwić, że piłkarze ŁKS plasują się tak nisko w tabeli ekstraklasy. By wygrywać mecze, trzeba zdobywać bramki, a ta sztuka jest obca zawodnikom z al. Unii.

Wystarczy powiedzieć, że w ostatnich czterech spotkaniach ligowych łodzianie nie potrafili zdobyć gola. Inna sprawa, że trener Wojciech Borecki nie ma zbyt wielkiego pola manewru w pierwszej linii. ŁKS ma tylko dwóch nominalnych napastników, ale ich forma jest daleka od oczekiwań trenerów i kibiców. Marcin Klatt i Ensar Arifović ani razu w tym sezonie nie potrafili pokonać bramkarzy rywali! To fatalnie świadczy o zawodnikach, których nazywa się napastnikami.

Oczywiście nie bez winy są działacze. Już w poprzednim sezonie wiadomo było, że pierwsza linia ŁKS prezentuje się nadzwyczaj marnie. Nie uczyniono jednak nic, by tę sytuację zmienić. Wprawdzie do zakończenia okienka transferowego zostało kilka dnia, ale z wieści, jakie docierają z ŁKS wynika, że nie będzie już w tej rundzie żadnych wzmocnień.

Bogusław Wyparło: Mogę "rąbnąć" karnego
W Krakowie zachował pan czyste konto...

Bogusław Wyparło, bramkarz ŁKS: - Każdy bramkarz, który nie wpuści gola jest zadowolony ze swojego występu. Inna sprawa, że samymi remisami nie uda się utrzymać w lidze.

Kilkakrotnie wykazał się pan dużym kunsztem. Koledzy gratulowali po meczu?

- Jestem bramkarzem i moim zadaniem jest to, by nie tracić goli. W kilku sytuacjach dopisało mi szczęście. Obrona nie popełniała większych błędów, a więc było mi łatwiej. Gra się do końca i walczy o jak najlepszy wynik. To było trudne spotkanie, ale to my mieliśmy świetną sytuację do zdobycia gola. Szkoda, że Mietek Sikora nie trafił w pustą bramkę. W Krakowie można było przegrać, ale też wygrać, tak więc remis jest sprawiedliwym wynikiem.

Kiedy ŁKS zacznie wygrywać?

- Gdy zaczniemy trafiać do pustej bramki. W poprzednich meczach też mieliśmy kilka świetnych sytuacji, a nie umieliśmy ich wykorzystać. Po prostu nie trafialiśmy w bramkę. A jeśli tego się nie robi, to trudno wygrywać mecze. Naszą największą bolączką, wbrew opiniom, które się o nas wygłasza, że gramy słabo, jest skuteczność.

Nie ma pan na to żadnego wpływu....

- Ja mogę ewentualnie tylko "rąbnąć" karnego.

Trenerzy o meczu
Wojciech Borecki (trener ŁKS): - Na boisku Cracovii było bardzo ciężko, ale tego spodziewaliśmy się przed meczem. Nie ukrywam, że punkt wywalczony w Krakowie satysfakcjonuje mnie w pełni, ale mam pretensje do moich zawodników za postawę w pierwszej części spotkania. Założenia były zupełnie inne. Nie mieliśmy tak grać. Przede wszystkim w tej fazie gry Cracovia pokazała, że jest bardziej zmotywowana i to jej bardziej zależy na korzystnym wyniku. Po prostu gospodarze nas stłamsili.

Na szczęście, w drugiej części meczu zagraliśmy znacznie lepiej. Drużyna podjęła walkę. Nawet jeśli byliśmy słabsi pod względem myślenia taktycznego, to nadrabialiśmy cechami zaangażowaniem. Dzięki temu spotkanie nabrało rumieńców. Mieliśmy swoje okazje do zdobycia bramki. Wystarczy powiedzieć o 45 minucie, kiedy Sikora znalazł się w doskonałej sytuacji. Niestety, ale nad tym chłopakiem chyba ciąży jakieś fatum. Mógłby być królem strzelców ekstraklasy, gdyby wykorzystał wszystkie stuprocentowe sytuacje. Także po przerwie mieliśmy trzy okazje do zdobycia goli, ale ich nie wykorzystaliśmy. Szkoda, bo aby bramkarz mógł się pomylić trzeba mu dać szansę, trafiając w światło bramki.

Bardzo cieszy postawa rutyniarzy Bogusia Wyparły i Tomasza Kłosa. Należą się im pochwały za ten mecz. To oni przejęli ciężar gry na siebie i swoją grą mogli nam wywalczyć ten cenny jeden punkt.

Stefan Majewski (szkoleniowiec Cracovii): - W sobotę nie dopisało nam szczęście. Wypracowaliśmy sobie całą masę doskonałych sytuacji strzeleckich, jednak ani razu piłka nie wylądowała w siatce. Pewnie, gdyby choć raz udało się nam pokonać Wyparłę, to zmieniłby się obraz meczu. A tak ŁKS cały czas się bronił, a my nie potrafiliśmy zmienić wyniku spotkania.

Siedem kartek dla ŁKS
Piłkarze ŁKS zostali ukarani w Krakowie siedmioma żółtymi kartkami. To rekord ełkaesiaków w tym sezonie ekstraklasy. Walka na boisku Cracovii była zacięta, toteż łodzianie często przekraczali przepisy.

Co ciekawe dwa ostatnie kartoniki dla Tomasza Kłosa i Adriana Woźniczki nie były efektem ostrej walki. Sędzia uznał, że obydwaj ełkaesiacy próbowali grać na czas i natychmiast ich ukarał.

Kłus nieco lepszy
W meczu Cracovia - ŁKS porównaliśmy postawę środkowych pomocników - łodzianina Jacka Dąbrowskiego oraz krakowianina Dariusza Kłusa.

Obydwaj piłkarze wypełniają w swoich drużynach zadania defensywne. Tak się złożyło, że przed sobotnim meczem trenerzy wyznaczyli im identyczne role na boisku. Krakowianin Dariusz Kłus miał utrudniać życie ełkaesiakowi Jackowi Dąbrowskiemu. Kiedy piłkę przejmowali gospodarze, to łodzianin musiał biegać za zawodnikiem Cracovii, by nie pozwolić mu na płynne rozwinięcie akcji.
W tym pojedynku nieznacznie lepiej zaprezentował się Dariusz Kłus. Krakowski pomocnik nie tylko był dokładniejszy w konstruowaniu ataków, ale również aktywniej próbował je wykańczać. Przechodzenie do ataku nie sprawiało mu większego problemu. Pewnie zawodnik Cracovii długi czas będzie miał w pamięci sytuację z 68 minuty, kiedy to jego precyzyjne uderzenie zdołał wybić na rzut rożny Bogusław Wyparło. Kłus dwukrotnie próbował pokonać bramkarza łodzian, a Dąbrowski nie miał ani jednej takiej próby.

Obydwu pomocnikom nie można odmówi ambicji, bo przez całe spotkanie toczyli zażarte pojedynki. Co warto odnotować, ełkaesiak zaliczył o jeden przechwyt więcej, ale z kolei miał o dwie straty więcej. Generalnie jednak Kłus zostawił lepsze wrażenie na boisku. Po prostu Cracovia miała więcej pożytku z jego gry, niż ŁKS z występu Dąbrowskiego.

Były sytuacje do zdobycia gola
Piłkarz ŁKS Tomasz Kłos: - Na pewno nie można być zadowolonym z naszej postawy w pierwszej części spotkania. Przede wszystkim nie realizowaliśmy założeń taktycznych nakreślonych przez trenera Boreckiego. Nasza gra nie wyglądała zbyt dobrze

Z czego to wynikało?

- Trudno powiedzieć. Może byliśmy zbyt mocno wystraszeni. Chyba najistotniejsze było to, że nie podjęliśmy walki. Teraz nie ma tak, że bez biegania i wkładania serca w mecz można zdobywać punkty. Przecież ŁKS to drużyna bez wielkich indywidualności, które jedną akcją mogłyby rozstrzygnąć losy meczu. Po przerwie było znacznie lepiej. Udało się już wyprowadzić cztery kontry i były sytuacje do zdobycia goli. W końcówce spotkania Cracovia rzuciła wszystko na jedną szalę, bo chciała wygrać. Krakowianie nie stworzyli jednak klarownych sytuacji, bo dobrze się broniliśmy.

Porażka młodzieży ŁKS
Piątką kolejkę rozegrali drużyny występujące w Młodej Ekstraklasie. ŁKS przegrał na boisku w Głownie z Cracovią 2:3 (1:1). Bramki dla ŁKS - Klatt (28, 82).

Łodzianie grali w składzie: Pająk - Pogorzałek (82, Kuklis), Rudziński, Dopierała, Gieraga, Azad (46, Potocki), Konopelsky (46, Budniak), Komorowski, Jarmuda (75, Rubinkowski), Świątek, Klatt.
- Jeszcze przy stanie 0:0 stworzyliśmy cztery stuprocentowe sytuacje - mówi trener Wiesław Pokrywa. - Niestety, nie udało się ich wykorzystać. Później goście zdobyli gola, ale jeszcze przed przerwą wyrównaliśmy. W drugiej części spotkania dwa błędy defensywy sprawiły, że Cracovia objęła prowadzenie 3:1. Bramka Klata dała jeszcze nadzieję na korzystny wynik. W ostatniej minucie z trzech metrów do siatki nie trafił Dopierała - powiedział trener ŁKS.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto