Wojenne ceny ropy

Najbardziej przekonaną o rychłej wojnie w Iraku wydaje się być... ropa naftowa. Od wielu dni ceny tego surowca rosną, bywa, że po 2,5 procent dziennie. Na największej europejskiej giełdzie w Londynie baryłka (159 l) dochodzi już do 34,5 dolara, w Nowym Jorku przekracza 38 dolarów.

Podczas wojny o Kuwejt w 1991 roku ceny dochodziły do 40 dolarów, dziś eksperci nie wykluczają, że dojdą nawet do 50 dolarów.

Polskie rafinerie i dystrybutorzy regularnie podwyższają ceny. W centrum Łodzi litr eurosuper Pb95 kosztuje średnio 3,49 zł, oleju napędowego 3 zł. Na stacji Aralu w Piotrkowie olej wart był 3,02 zł, a w Łasku (Orlen) aż 3,10 zł – najwięcej od 12 lat. Podobnie jest w całej Europie, gdzie litr oleju wart jest od 80 do 95 eurocentów. Wczoraj ropa znów zdrożała, na dodatek słabnie złoty – dolar kosztował wczoraj prawie 3,95, a euro 4,37 zł.

– Możliwe, że ceny dojdą do pułapu 3,50 zł za olej i 4 zł za bezołowiową. Ale po wojnie i opanowaniu irackich złóż ceny ropy powrócą do normy, czyli przedziału 22 – 28 dolarów za baryłkę, a może nawet spadną – mówi Urszula Cieślak, ekspert z Łódzkiego Refleksu, biura monitorującego rynek paliw.

Polska na koniec ubiegłego roku dysponowała 50-dniowymi zapasami paliw. Dzisiaj ministrowie z Organizacji Państw Eksporterów Ropy Naftowej (OPEC) zadecydują o poziomie dostaw ropy w najbliższych miesiącach. OPEC już wcześniej sygnalizował, że w razie wybuchu wojny USA z Irakiem organizacja będzie zapobiegać nadmiernemu wzrostowi cen ropy.

Konflikt z Irakiem pozbawi światowy rynek 2,5 mln baryłek ropy dziennie. O tyle deklarują zwiększenie produkcji Arabia Saudyjska i Wenezuela. Dziennie z szybów na całym świecie wyciąga się około 74 mln baryłek ropy.