Pożar poddasza kamienicy przy ul. Sierakowskiego 19, do którego doszło wczoraj ok. 2.30 w nocy, pozbawił dachu nad głową wszystkie 32 rodziny zamieszkujące w budynku.
Woda, którą strażacy gasili buchający na strychu ogień, całkowicie zalała mieszkania od 2 piętra po parter. Z sufitów odpadały kasetony, ze ścian farba i tynk. Podłogi przypominały brodziki na basenach. Książki, dywany, fotele, wersalki niczym gąbki wchłonęły wodę. Ewakuowano 37 osób.
- Straciłam dobytek całego życia - płacze Anna Krakowska. - Wychowuję dwoje dzieci. 14-letni syn jest niepełnosprawny. Nie wiem, jak się po tym wszystkim pozbieram.
Wczoraj w godzinach 10 - 11 policja i administratorzy pozwolili lokatorom wejść do mieszkań i powynosić wszystko, co stanowiło jeszcze jakąś wartość.
- Niewiele tego zostało, bo wersalki, dywany i większość moich mebli jest przesiąknięta wodą - mówi Sebastian Groblewski. - Udało mi się uratować telewizor, który 3 miesiące temu kupiłem na kredyt. Gdy strażacy wbiegli w nocy na klatkę schodową i krzyczeli, by wychodzić na zewnątrz, ubraliśmy z żoną 19-miesięcznego synka Adriana i wybiegliśmy na ulicę. Nikt wtedy nie myślał o meblach.
Pani Teresa Janczak kilka tygodni temu zapożyczyła się w banku, by kompleksowo wyremontować całe mieszkanie.
- Zrobiliśmy z mężem podłogi, ściany, sufity - mówi zmęczona i zrozpaczona kobieta. - Dziś nic z tego nie zostało. Syn jest informatykiem. Miał dobrej klasy sprzęt, który cały został zalany. Prawdopodobnie nie uda się go naprawić.
18 osób znalazło schronienie w hotelu. Pozostali mieszkańcy kamienicy przy ul. Sierakowskiego zamieszkali u rodzin i znajomych.
- Jak tylko siostra zatelefonowała, natychmiast przyjechaliśmy z pomocą - mówi Jadwiga Młodzik. - To straszne, co ich spotkało. Wynosimy wszystko i przewozimy do nas i do rodziny. W tej sytuacji pomoc jest bardzo potrzebna.
- Co z nami teraz będzie? - zastanawiali się zdenerwowani lokatorzy kamienicy przy ul. Sierakowskiego. - Jak długo możemy korzystać z gościnności naszych bliskich? Przecież każdy ma swoje życie, własne problemy i troski. Liczymy, że urzędnicy szybko i sprawnie podejmą jakieś decyzje.
Jedna osoba, z podejrzeniem zatrucia tlenkiem węgla, została przewieziona na obserwację do Instytutu Medycyny Pracy. Pozostałym nic się nie stało. Pożar zauważył portier jednego z pobliskich budynków. Natychmiast powiadomił strażaków. Gdyby nie jego interwencja, mogłoby dojść do jeszcze większej tragedii, w której zginęliby ludzie.
Według wstępnych ustaleń strażaków przyczyną pożaru było zaprószenie ognia. Spłonęło 600 metrów kw. dachu i poddasza. Straty oszacowano na 500 tys. zł. W akcji gaszenia udział brało 29 ratowników, 5 wozów gaśniczych i 4 jednostki specjalistyczne.
* * * * *
Kamienica przy ul. Sierakowskiego 19 od dawna nie cieszy się dobrą sławą. W ciągu ostatnich kilku lat paliło się w niej 4 razy: mieszkanie i komórki. Na poddaszu, które całkowicie spłonęło, niejednokrotnie spotykali się okoliczni menele, by wspólnie pić alkohol. Wszystko wskazuje na to, że wczorajszej nocy też ktoś kręcił się po poddaszu, zaprószył ogień i doprowadził do nieszczęścia.
Wskaźnik Bogactwa Narodów, wiemy gdzie jest Polska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?