MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Waldek odszedł za szybko...

Mariusz Goss
Waldemar Hyży między słupkami w hali przy ul. Sobolowej w Łodzi
Waldemar Hyży między słupkami w hali przy ul. Sobolowej w Łodzi
Na cmentarzu przy ul. Zakładowej 4 na Olechowie w Łodzi pożegnamy się dzisiaj o godz. 12 Waldemara Hyżego (przed pogrzebem, o godz. 11.15, odbędzie się msza święta w kaplicy).

Na cmentarzu przy ul. Zakładowej 4 na Olechowie w Łodzi pożegnamy się dzisiaj o godz. 12 Waldemara Hyżego (przed pogrzebem, o godz. 11.15, odbędzie się msza święta w kaplicy).

21 września bramkarz Anilany po raz ostatni stanął między słupkami w meczu ekstraklasy przeciwko Warszawiance. Dwa dni później trafił do szpitala. Nikt nie przeczuwał, że to śmiertelna choroba. Miał 27 lat...

W ostatnim dniu życia (11 listopada) odbył ostatnią rozmowę z żoną Edytą, którą poślubił przed rokiem.

– Rzuć mi jeszcze raz na bramkę – poprosił i przypomniał jej te chwile, w których razem wychodzili pograć na osiedlowy plac.

Waldek próbował wyobrazić sobie, że znajduje się na boisku. Niezdarnie rozłożył ręce. Brakowało mu sił. Żona podała mu piłkę. Ledwo ujął ją w dłonie i lekko się uśmiechnął. Pięć minut później zmarł.

Rodzinna pasja

Urodził się w Strzelnie pod Inowrocławiem, a wychował w pobliskim Włostowie. Sportową pasję dzielił ze swym o dwa lata młodszym bratem Rafałem, dziś koszykarzem francuskiego Dijon i reprezentacji Polski.

Waldek chętnie stawał pomiędzy słupkami. Najpierw na boisku do piłki nożnej, a potem także ręcznej. Po przeprowadzce rodziny Hyżych do Inowrocławia trafił do klasy sportowej szczypiornistów. Uprawiał jednocześnie dwie dyscypliny sportu, reprezentując barwy Goplanii.

– Kiedy był w liceum, nałożyły się mecze obydwu zespołów i wahał się, w którym z nich wystąpić – opowiada jego przyjaciel Paweł Laskowski. – Usłyszał od trenera piłki ręcznej, że jeśli nie wystąpi w spotkaniu, to może zabierać papiery ze szkoły.

W rozjazdach

W Inowrocławiu grał do skończenia liceum. W tym czasie sekcję szczypiorniaka Goplanii przeniesiono do MKS. Drużyna grała w trzeciej lidze, ale awansu wyżej nie zdołała wywalczyć. Na jednym z turniejów uzdolnionego bramkarza dostrzegli trenerzy Łodzianki: Krzysztof Józefowicz i Stanisław Gronkiewicz. Kiedy Waldemar Hyży otrzymał propozycję przeprowadzki do Łodzi, miał w kieszeni indeks Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Bydgoszczy na kierunku wychowanie fizyczne.

– Udało się przenieść go na Uniwersytet Łódzki – wspomina Paweł Laskowski. – W klubie było siedmiu bramkarzy i Waldek zagrał w pierwszym sezonie (1994/1995 – przyp. red.) tylko raz z Pogonią Zabrze.

Niezrażony brakiem miejsca w składzie przeniósł się do drugoligowej drużyny z Elbląga. Nie narzekał na swój los. Przez dwa lata od poniedziałku do czwartku studiował w Łodzi, w piątek trenował z drużyną w Elblągu, w weekend rozgrywał mecze, a potem odwiedzał rodzinę w Inowrocławiu.

Tylko marzenia

Wrócił do łódzkiej drużyny, gdy inni zaczęli odchodzić. W 1997 roku kryzys kadrowy był tak głęboki, że Hyży zagrał raz nawet na pozycji skrzydłowego. W ślad za nim do Łodzi przyszli Paweł Laskowski z Inowrocławia i Tomasz Burliński z Bydgoszczy.

– W klubie bywało różnie, czasem brakowało pieniędzy na wypłaty – opowiada menedżer Jan Makasewicz. – Waldek nigdy nie narzekał, nigdy nie okazywał zniecierpliwienia. W karierze miał lepsze i gorsze występy, ale nie zależały od sytuacji finansowej klubu. Był dobrym i wyrozumiałym człowiekiem.

– Kochał sport, kochał grać – mówi żona Edyta, która uprawiała pływanie i triathlon. – Dodatkowo prowadził zajęcia z młodzieżą. Marzył, że po skończeniu studiów na kierunku wychowanie fizyczne i zdrowotne zrobi dyplom trenerski na AWF. Jestem przekonana, że byłby dobrym pedagogiem.

Nie został szkoleniowcem, nie zdołał nawet ukończyć studiów. Choroba przyszła nagle. Gdy 23 września Tomasz Burliński odwiózł go do szpitala, wszyscy byli przekonani, że Waldemar Hyży się zatruł. Po dwóch tygodniach badań okazało się, że jest to rak jelit trzeciego stopnia.

– Waldeczku, masz guza – wyjaśniła 25-letnia żona. – To taka piłka, która leci w twoim kierunku i chce cię pokonać. Musisz być silny, żeby ją obronić.

Jego stan zdrowia pogarszał się z dnia na dzień. Waldemar Hyży obronił wiele trudnych piłek, ale w walce z tą ostatnią był bez szans. Odszedł za szybko...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Świątek w finale turnieju w Rzymie!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto