Mieszkała tu wspólnie z byłym mężem, którego akurat nie było - miał dyżur.
- Pojechałem do pracy na noc na portiernię - opowiada Zenon Konieczka, właściciel działki i domku. - Po godz. 22 ktoś z pobliskiego bloku zauważył ogień i wezwał straż pożarną. Zaalarmowano mojego syna. Zadzwonił do mnie do pracy. Załatwiłem sobie zastępstwo i przed północą przyjechałem na miejsce.
Strażacy przez ponad 5 godzin gasili ogień, bo na miejscu były składowane palety, drewno opałowe, papier i inne łatwopalne materiały. Wstępnie jako przyczynę pożaru podaje się zaprószenie ognia przez lokatorkę.
- Janina lubiła wypić, a do tego dużo paliła - przyznaje były mąż. - Nie pracowała, więc zbieraliśmy makulaturę i inne rzeczy, żeby dorobić. W przeszłości mieliśmy już pożar. Paliła się elektryczna kołdra, którą jej kupiłem. Dobrze, że akurat wróciłem i ją uratowałem. Wtedy nic się nie stało. Może i teraz nie doszłoby do tragedii, gdybym nie zgromadził drewna na opał i materiałów do ocieplenia... Od 8 lat tu mieszkaliśmy, budynek nie był ubezpieczony, a na jego budowę zaciągnąłem kredyt i mam jeszcze do spłacenia 68 rat po 1,4 tys. zł.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?