Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Utopili fortuny w Galbeksie

Wiesław Pierzchała
Klienci Galbeksu zarzucali w sądzie szefom firmy, że stracili przez nich cały dorobek
Klienci Galbeksu zarzucali w sądzie szefom firmy, że stracili przez nich cały dorobek
Złodzieje! Oszuści! Jak wam nie wstyd! Przez was zostaliśmy bez pieniędzy i mieszkań. Na szubienicę z nimi! - tak wzburzeni klienci Galbeksu "powitali" dwóch szefów tej firmy na procesie, który zaczął się wczoraj w ...

Złodzieje! Oszuści! Jak wam nie wstyd! Przez was zostaliśmy bez pieniędzy i mieszkań. Na szubienicę z nimi! - tak wzburzeni klienci Galbeksu "powitali" dwóch szefów tej firmy na procesie, który zaczął się wczoraj w Sądzie Rejonowym dla Łodzi-Śródmieścia. Prokuratura zarzuca im, że od 67 osób wyłudzili 7 mln zł. Obiecywali im mieszkania i na obietnicach się skończyło.

Tadeusz Mikrut ma 88 lat i jest bohaterem drugiej wojny światowej. Walczył na okrętach wojennych, osłaniał słynne konwoje alianckie do Murmańska. Po wojnie osiadł w Holandii. Doczekał się emerytury. Cały czas tęsknił za Polską. Tak bardzo, że na początku lat 90. spakował dobytek i przeniósł się do Warszawy. Kupił tam mieszkanie, ale chciał być bliżej mieszkającej w Łodzi rodziny.

- Sprzedał więc swoje lokum w stolicy - opowiada jego kuzynka Jolanta Stolińska z Łodzi - i w Galbeksie wpłacił ponad 140 tys. zł na mieszkanie o powierzchni ponad 60 metrów kw. Niestety, nie dostał ani mieszkania, ani zwrotu pieniędzy. Załamał się. Został bez dachu nad głową. Dzisiaj mieszka w domu starców w Bytomiu, gdzie też ma rodzinę.

Poszkodowanych jest więcej. Wśród nich lekarze, księgowe, oficerowie, profesorowie. Twierdzą, że wpłacili Galbeksowi pieniądze na mieszkanie i zostali na lodzie. Niektórzy stawili się wczoraj w sądzie.

- Cały czas Galbex perfidnie nas zwodził - podkreślali. - Gdy zdecydowaliśmy się na jedno mieszkanie, to szefowie firmy podsuwali nam drugie, większe od dotychczasowego, aby tylko wycisnąć z nas jak najwięcej pieniędzy. Podejrzewamy, że z góry wiedzieli, iż lokali dla nas nigdy nie będzie. Perfidne było także to, iż ciągle nas poganiali z wpłacaniem rat. Było tak nawet wtedy, gdy z powodu braku obiecanych mieszkań ludzie wahali się wpłacać kolejne raty. Wówczas właściciele Galbeksu grozili nam, że jak nie będziemy płacić to nie otrzymamy mieszkań lub zapłacimy horrendalne kary za postój na budowie.

- W Galbeksie za 108 tys. zł chciałem kupić mieszkanie 45-metrowe - Zbigniew Olejniczak., emerytowany oficer Państwowej Straży Pożarnej Łodzi, do dzisiaj nie kryje oburzenia . - Pieniądze wpłaciłem, ale mieszkania nie dostałem. W firmie cały czas mnie zwodzono, że należy być cierpliwym, że budowa bloku wkrótce ruszy i będę miał swoje upragnione "M". Tak się nie stało. Zostałem oszukany. Tak to przeżyłem, że poważnie zachorowałem.

Także Wanda M., emerytowana księgowa, wciąż nie może ukryć emocji na wspomnienie o swoich kontaktach z Galbeksem. Nawet przez myśl jej nie przeszło, że w firmie tej straci fortunę. Razem z córką Agnieszką utopiła w niej - jak twierdzi - 129 tys. zł. Prosi, aby nie wymieniać jej nazwiska.

- Najpierw zawarłam umowę na 49-metrowe mieszkanie, a potem zaproponowano mi 62-metrowy lokal - wyjaśnia. - Z początku zgodziłam się, ale jak usłyszałam, jakie bajońskie sumy mam dopłacić, to zrezygnowałam, gdyż uznałam, że jako emerytki nie stać mnie na takie dopłaty. Moje 49-metrowe mieszkanie miałam otrzymać w 2000 roku, ale z powodu zawirowań z zamianą na większy lokal wszystko opóźniło się o dwa lata. Efekt był taki, że moje 49-mieszkanie sprzedano innemu klientowi, co oznacza, że Galbex zarobił podwójnie, gdyż ściągnął pieniądze ode mnie i od owego klienta.

Do sądu przyszła też, domagać się sprawiedliwości, Irena Glapińska. Przybyła w imieniu syna Andrzeja, który jest lekarzem. Pamięta jak dziś, gdy w 2000 roku zjawiła się na giełdzie mieszkaniowej przy ul. Traugutta w Łodzi i dotarła do stoiska Galbeksu, na którym zapoznano ją z niezwykle okazyjną ofertą.

- Razem z synem skusiliśmy się na mieszkanie 63-metrowe przy ul. Okoniowej - wzdycha Irena Glapińska. - Miało kosztować 149 tys. zł. Aby je kupić, trzeba było natychmiast wpłacić 10 tys. zł zadatku, następnie szybko podpisać umowę przedwstępną i zapłacić 40 procent wartości lokalu. Potem były kolejne raty, tak że do końca stycznia 2001 roku wpłaciliśmy 138 tys. zł, podczas gdy dopiero kilka miesięcy później Galbex otrzymał... zgodę na budowę bloku z naszym mieszkaniem. Czy to nie dziwne? Brakujące 11 tys. zł mieliśmy wpłacić przy podpisaniu umowy notarialnej. Do tego już nie doszło. Oczywiście zostaliśmy bez lokalu i pieniędzy.

Z szefami Galbeksu Wiesław K. zawarł umowę przed-wstępną 14 maja 1998 roku. W bloku przy ul. Suchej miał otrzymać 53-metrowe mieszkanie. Wpłacił 113 tys. zł. Lokal miał być gotowy do 30 października 2002 roku. Nie był, więc deweloperzy zaproponowali mu inny lokal - przy ul. Zgierskiej. Nic z tego nie wyszło. Nabity w butelkę Wiesław K. został bez pieniędzy i mieszkania. Tak samo jak Czesław i Stefania P., którym Galbex najpierw obiecał mieszkanie przy ul. Suchej, a potem przy ul. Srebrnej. Wpłacili 188 tys. zł i zostali bez lokalu.

Szefowie Galbeksu, pod których adresem na sądowym korytarzu ciskano gromy, to Przemysław C. i Jacek D. Obaj są architektami i mają po 44 lata. Czekając na rozprawę, stali pod salą sądową i nie reagowali na zarzuty. Milczeli. Chcieliśmy ich zapytać, dlaczego klienci ich firmy zostali bez mieszkań i co zrobili z uzyskanymi od nich pieniędzmi, ale także z nami nie chcieli rozmawiać.

Prokuratura zarzuca im, że w latach 1998 - 2003 zawierali z klientami umowy na sprzedaż mieszkań, brali od nich pieniądze i nie dotrzymywali umowy. Obaj nie przyznali się do winy i odmówili składania zeznań. W tej sytuacji sąd na 16 listopada wyznaczył termin kolejnej rozprawy, podczas której zaczną zeznawać pierwsi świadkowie.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto