Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tragiczna noc na Rzgowskiej

Paweł Hochstim
Przez blisko trzy godziny jedna nitka ulicy Rzgowskiej była zamknięta przez policję. Funkcjonariusze zabezpieczali ślady i w radiowozie przesłuchiwali sprawcę wypadku
Przez blisko trzy godziny jedna nitka ulicy Rzgowskiej była zamknięta przez policję. Funkcjonariusze zabezpieczali ślady i w radiowozie przesłuchiwali sprawcę wypadku
To była najbardziej tragiczna noc w 35-letnim życiu piłkarza ŁKS Tomasza H. W czwartek tuż przed godz. 22 prowadzony przez niego samochód chrysler 300 uderzył w przechodzącą przez ulicę 74-letnią kobietę.

To była najbardziej tragiczna noc w 35-letnim życiu piłkarza ŁKS Tomasza H. W czwartek tuż przed godz. 22 prowadzony przez niego samochód chrysler 300 uderzył w przechodzącą przez ulicę 74-letnią kobietę. Ranną próbowano reanimować, ale zmarła w karetce. Piłkarzowi, który był trzeźwy, grozi kara do ośmiu lat pozbawienia wolności.

Do wypadku doszło na ulicy Rzgowskiej przy skrzyżowaniu z Dachową. - Jadący samochodem 35-letni mężczyzna na przejściu dla pieszych potrącił 74-letnią kobietę - informuje nadkom. Mirosław Micor, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Łodzi. - Poszkodowana kobieta zmarła w czasie reanimacji.

Tomasz H., który jest nie tylko piłkarzem, ale również menedżerem piłkarskiej drużyny ŁKS, wieczór spędził w towarzystwie właściciela klubu Daniela Goszczyńskiego.

- Odwiózł mnie do domu i wracał do swojego mieszkania - opowiada wstrząśnięty Goszczyński. - Gdy pół godziny później siadałem do kolacji, Tomek zadzwonił, powiedział co się stało i poprosił, żebym przyjechał. Pojechałem tam razem z trenerem drużyny Markiem Chojnackim.

Według relacji Goszczyńskiego, piłkarz był w szoku. - Tłumaczył, że zobaczył tę kobietę w ostatniej chwili. Odbił kierownicą w lewo, ale było już za późno. Gdy dowiedział się, że kobieta zmarła, stał się strzępkiem nerwów - opowiada szef piłkarskiej drużyny ŁKS. Goszczyński twierdzi, że piłkarz utrzymuje, iż do wypadku doszło przynajmniej osiem metrów od przejścia dla pieszych. Innego zdania są policjanci, którzy przez kilka godzin zabezpieczali ślady. Nitka ul. Rzgowskiej prowadząca w stronę szpitala Instytutu Centrum Zdrowia Matki Polski przez blisko trzy godziny była zamknięta.

Zawodnik, nazywany przez kolegów "Giannim", wczoraj rano pojawił się w klubie. Nie trenował i nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Widać było, że bardzo źle znosi stresującą sytuację. O sprawie nie mówi też Chojnacki, który razem z H. pojechał wczoraj na policję, gdzie piłkarz ponownie był przesłuchiwany. Od policjantów Tomasz H. usłyszał zarzut spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. - Przyczyną wypadku było niezachowanie przez kierowcę szczególnej ostrożności i nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu - powiedział Micor. Policjant dodał, że piłkarz przyznał się do stawianych mu zarzutów.

Pierwsze zeznania po wypadku Tomasz H. składał jeszcze w czwartek wieczorem na miejscu zdarzenia. Siedział w policyjnym samochodzie, kryjąc się przed aparatami fotoreporterów i kamerami telewizyjnymi. Przez chwilę rozmawiał tylko z masażystą ŁKS, który pojawił się na Rzgowskiej. Policjanci stojący w pobliżu radiowozu nie pozwalali operatorom kamer i fotoreporterom zbliżać się do samochodu.

Chrysler, którym jechał Tomasz H. stał ponad sto metrów od przejścia dla pieszych, na którym doszło do wypadku. Auto nie nadawało się do dalszej jazdy, więc policjanci wezwali lawetę. Chrysler ma stłuczony reflektor, wgniecioną karoserię i potłuczoną przednią szybę. Widać, że piłkarz próbował uniknąć zderzenia, bo samochód jest zarysowany od strony kierowcy o przydrożne barierki, a przednia opona została przedziurawiona.

Po zakończeniu oględzin i zabezpieczeniu śladów policjanci z piłkarzem w radiowozie szybko odjechali. Prawdopodobnie wysadzili go kilkaset metrów od miejsca zdarzenia. Stąd miał blisko do domu.

Tomasz H. pojawił się w Łodzi latem ubiegłego roku, a przez niespełna osiem miesięcy co najmniej kilka razy było o nim głośno. Na boiskach ekstraklasy spisywał się wyśmienicie, będąc jednym z liderów łódzkiego zespołu, który stał się rewelacją rundy jesiennej ekstraklasy. Głośno było o jego pozasportowych wyczynach. Nie ukrywa, że lubi grać w kasynach. Jego koledzy z zespołu kilka miesięcy temu zdradzili dziennikarzom, że pożycza od nich pieniądze. Grający menedżer absolutnie temu zaprzeczył. Skonfliktował się z Robertem Kolendowiczem, co skończyło się odejściem tego ostatniego z ŁKS. Jeszcze niedawno Kolendowicz, który po bardzo udanej jesieni trafił do reprezentacji Polski mówił, że odchodzi z łódzkiego klubu z powodu konfliktu z menedżerem.

17 sierpnia niemal w tym samym miejscu Tomasz H. też miał wypadek samochodowy. Nie popełnił wówczas błędu, a na jego samochód najechał kierowca bmw, który nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze. Być może popełnił taki sam błąd, jak Tomasz H. w czwartek, gdyż warunki drogowe były bardzo niekorzystne, a przez cały wieczór padał deszcz.

W ostatnim czasie Tomasz H. jeździł dwoma samochodami. Zaraz po przyjściu do ŁKS otrzymał od jednego z dilerów samochodowych w użytkowanie volkswagena golfa. Po sierpniowym zdarzeniu auto zostało zabrane, a umowa zawarta pomiędzy firmą dilerską a ŁKS rozwiązana. Kilkanaście dni później Tomasz H. w imieniu łódzkiego klubu podpisał umowę z łódzkim przedstawicielem chryslera. Dzięki temu jeździł luksusową limuzyną, a mniejszy model tej marki otrzymał trener Chojnacki. Umowa niedługo dobiega końca. Nie wiadomo, czy zostanie przedłużona.

Tomasza H. z pewnością czeka kilka miesięcy nerwów i stresu. Za spowodowanie wypadku będzie odpowiadał przed sądem.

* * * * *

Do najbardziej tragicznego wypadku spowodowanego przez polskiego piłkarza doszło 25 października 1992 roku w Zabrzu. Zawodnik Górnika Zabrze Wojciech Ozimek kierował pod wpływem alkoholu i spowodował wypadek, w którym zginęły trzy osoby. Został skazany na siedem lat więzienia. W czasie pobytu za kratkami grał w Górniku Wojkowice, a po wyjściu z więzienia wrócił nawet do ekstraklasy.

W 1980 roku w Łodzi ówczesny bramkarz Widzewa Stanisław Burzyński jadąc po alkoholu potrącił śmiertelnie 86-letniego mężczyznę. Po wyjściu z więzienia popełnił samobójstwo.

Jeden z najlepszych piłkarzy w historii ŁKS Jacek Ziober w 1988 roku, jadąc maluchem, potrącił w Łodzi przechodnia, który zmarł. Osiem lat później w Białymstoku wypadek drogowy ze skutkiem śmiertelnym spowodował Mariusz Lisowski. Został skazany na półtora roku więzienia.

Reprezentant Polski Dariusz Dudka w maju 2003 roku potrącił na przejściu dla pieszych mężczyznę. Zarówno kierowca, jak i ofiara były pod wpływem alkoholu. Sąd uznał, że Dudka nie był winny śmierci mężczyzny.

Tomasz H. jest jednym z najbardziej znanych polskich piłkarzy w ostatnich latach. 62 razy zagrał w reprezentacji Polski. W 2002 występował w piłkarskich mistrzostwach świata w Korei Południowej. Jest wychowankiem Halniaka Maków Podhalański. Później występował jeszcze w Góralu Żywiec, Hutniku Kraków, Górniku Zabrze, niemieckich MSV Duisburg, Schalke 04 Gelsenkirchen i 1.FC Nürnberg oraz angielskich Southampton i Derby County. W barwach Schalke dwukrotnie zdobył Puchar Niemiec.

od 16 lat
Wideo

Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto