Tragicznie zakończyło się w sobotę weselne przyjęcie w kamienicy przy ul. Wólczańskiej. Jeden z biesiadników przewrócił się, zakrztusił się kluskami z rosołu i chwilę później już nie żył.
– Sam mu ten rosół z makaronem podgrzałem i podałem – opowiada przejęty zdarzeniem Jerzy Rawicki, pan młody.
W sobotę wieczorem kilkanaście osób bawiło się na przyjęciu weselnym w śródmiejskiej kamienicy.
Około godziny 22 zmęczony imprezą 54-letni Mirosław Z. poprosił pana młodego o jeszcze jedną porcję ciepłego rosołu z kluskami. Jerzy Rawicki odgrzał mu zupę. Chwilę później nakarmiony gość wychodząc z mieszkania potknął się o wysoki próg i upadł na kamienną posadzkę w bramie.
– Podniosłem go i posadziłem w przedpokoju. Zrobił się siny. Zadzwoniłem po pogotowie. Mirek umarł, bo zadławił się kluskami.
Może gdybym go nie podniósł, to by żył – zastanawia się pan młody.
– Nie mogliśmy wykluczyć, że ktoś przyczynił się do śmierci mężczyzny, więc powiadomiliśmy policję – powiedział nam dyżurny dyspozytor pogotowia.
Po odjeździe policji goście rozeszli się do domów.
– Oczepin nie doczekaliśmy – ubolewa Jerzy Rawicki. – Przesądny nie jestem, bo przez 5 lat pracowałem w Zakładzie Medycyny Sądowej. To był po prostu wypadek, a nie zła wróżba na przyszłość. Znamy się z żoną od 23 lat i na pewno będziemy szczęśliwi.
META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?