MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Tomasz Jagodziński - kandydat na prezesa PZPN

Marek Kondraciuk
Marek Kondraciuk: Wśród kandydatów na prezesa PZPN pan jako jedyny nie był ani piłkarzem, ani trenerem, ani działaczem, ani też sędzią piłkarskim. Pańscy oponenci spytają: czy człowiek spoza trawy może wiedzieć, co w ...

Marek Kondraciuk: Wśród kandydatów na prezesa PZPN pan jako jedyny nie był ani piłkarzem, ani trenerem, ani działaczem, ani też sędzią piłkarskim. Pańscy oponenci spytają: czy człowiek spoza trawy może wiedzieć, co w trawie piszczy?

Tomasz Jagodziński: - Niektórzy uważają, że znajduję się na końcu listy, ale ja i tak jestem przekonany, że wygram wybory. Spośród kandydatów tylko ja i Grzegorz Lato spełniamy wszystkie wymogi statutowe. Mamy poparcie co najmniej piętnastu - jak określa statut - podmiotów prawnych, uprawnionych do zgłaszania kandydatów na nowego prezesa PZPN. Inni, na przykład uważany za mocnego kandydata Ryszard Czarnecki, dopiero o to zabiegają i być może wcale go nie uzyskają. To oznacza, że mogą odpaść jeszcze przed startem.

To, że nie był pan piłkarzem, trenerem, działaczem, sędzią oznacza, że nie ma wokół pana nawet najmniejszych podejrzeń o związki z futbolową korupcją. Pańscy rywale nie są w tak komfortowej sytuacji. Uwzględniając skalę zjawiska, ujawnionego przez prokuraturę, można zaryzykować twierdzenie: jeśli ktoś funkcjonuje w polskiej piłce ileś tam lat, to nie ma żadnej gwarancji, że nigdy nie otarł się o jakieś sprawy i sprawki korupcyjne.

- Trafił pan w dziesiątkę. To będzie właśnie mój sztandarowy argument, mój główny atut w walce wyborczej. Wokół mojego nazwiska nie ma korupcyjnych kontekstów, ani żadnych innych, które mogłyby zamknąć mi drogę do objęcia steru w PZPN. Byłem senatorem, wiceprezesem w spółce Skarbu Państwa, pracowałem w Głównym Urzędzie Celnym, a teraz w Muzeum Sportu, i nikt nigdy nie podważył mojej rzetelności. Przed czternastu laty napisałem książkę "Cwaniaczku, nie podskakuj!", w której starałem się odsłonić oblicze środowiska piłkarskiego. Byłem pierwszym dziennikarzem w Polsce, który odważył się to zrobić. Miałem później z tego powodu trochę kłopotów, ale i wiele satysfakcji. To dodało mi sił. Pokazałem przecież swoją bezkompromisową postawę wobec wielu zjawisk, które po latach ujawniły się z mocą wulkanu. W tej książce była moja niezgoda na klajstrowanie tego, co w naszej piłce złe. Który inny kandydat może pokazać taką wizytówkę?

Gra o fotel prezesa już się zaczęła, ale w mediach nie widać pańskiej kampanii.

- Bo jej w zasadzie nie prowadzę w jakiś zorganizowany sposób. Zapewniam jednak, że z natury jestem "walczakiem" i w tym meczu wygram, jeśli nie w regulaminowym czasie gry, to starczy mi sił również na dogrywkę. A jak trzeba będzie, to rozstrzygnę rywalizację w karnych. Nic nikomu nie obiecuję. Zapewniam jednak, że po pierwsze, pod moją wodzą PZPN będzie działał jawnie i przejrzyście, a po drugie, nigdy nie dojdzie do ingerencji administracji państwowej w działalność związku. Za moich rządów w PZPN trzeciej wojny z ministerstwem nie będzie. Piłkarskiej centrali potrzebny jest dobry gospodarz.

W pierwszej wojnie jako rzecznik prasowy związku kierowanego przez Mariana Dziurowicza zdobył pan doświadczenie w wojnie z ówczesnym szefem UKFiS Jackiem Dębskim. Tamta wojna wypromowała pana. Jakie nauki z tamtego czasu wykorzysta pan w walce o prezesurę?

- Wypromowała? Powszechnie krytykowano mnie, a nawet potępiano, bo stałem po stronie "zła" i "betonu", które, zdaniem wielu, uosabiał w polskiej piłce Dziurowicz. Przyszłość pokazała jednak, kto był kim i jakie wartości moralne sobą reprezentował. Zostawmy to, bo obaj "generałowie" tamtej wojny nie żyją. Jestem dumny z tego, co wówczas robiłem. Żadna z kilkudziesięciu kontroli nasłanych przez Dębskiego nie wykazała nawet śladów jakichś przekrętów. Właśnie z tamtych czasów czerpię przekonanie, że działalność PZPN musi był przejrzysta. Nie jest to slogan, jaki zapewne może powtórzyć niejeden kandydat, ale właśnie moje wewnętrzne przekonanie. Jako rzecznik w czasach Dziurowicza także działałem przejrzyście i wie o tym każdy dziennikarz, który pisał wówczas o sprawach PZPN.

Upieram się, że jednak tamte starcia z ministrem Dębskim promowały Tomasza Jagodzińskiego, bo dużo pana było w mediach, a przy tym dał się pan poznać jako zręczny szermierz słowa. Czy dziś jest pan przekonany do racji, których pan wówczas bronił?

- Nie broniłem personalnie Mariana Dziurowicza - jeśli w tym kierunku zmierza pańskie pytanie - ale niezależości związku. Działałem w słusznej sprawie i dziś postępowałbym tak samo. Dodam jeszcze, że jako prezes PZPN Dziurowicz nie łamał prawa.

Jako weteran pierwszej polskiej wojny futbolowej, jak pan patrzy na tę drugą, w której po jednej stronie był prezes Michał Listkiewicz, a po drugiej minister Tomasz Lipiec?

- Sądziłem, że do takiej wojny nigdy już nie dojdzie. Michał Listkiewicz popełnił błąd, bo za wiele rzeczy chciał zrobić sam, a przy tym dużo czasu poświęcał na pielęgowanie swoich - znakomitych zresztą - kontaktów międzynarodowych. Na inne sprawy brakowało mu czasu i zrobił się bałagan. Listkiewicz chyba nie potrafił kierować ludźmi. Nie miał też dość odwagi, aby zrobić porządek w środowisku, z którego wyszedł, a więc w gronie sędziowskim.

Nowy prezes PZPN stanie od początku przed nowym wyzwaniem, przed jakim nie stał żaden z jego poprzedników. Ujawnienie afery korupcyjnej wymaga uznania walki z przekupstwem w futbolu za priorytet. Kiedy poprzedni prezesi obejmowali rządy, nikt nie mówił o korupcji, choć wszyscy wiedzieli, że ona istnieje. Jako zjawisko publiczne ujawniła się za "późnego Listka" i nikt w PZPN, z prezesem na czele, nie umiał tej żaby zjeść.

- Nikt chyba nie ma wątpliwości, że z korupcją trzeba walczyć zdecydowanie i z determinacją. To będzie jeden z moich głównych celów, które chcę realizować jako prezes PZPN. Karanie klubów odniesie właściwy skutek, jeśli nastąpi szybko. Po latach natomiast może ugodzić tylko w nazwę, w firmę, w jej tradycje, ale nie personalnie w rzeczywistych sprawców zła. Na pewno w tej materii jest wiele do zrobienia, a wzorców i standardów postępowania brakuje. Myślę, że koniecznością jest wprowadzenie prostych regulacji prawnych, które z założenia zawierać będą mechanizmy antykorupcyjne. Dotyczy to szczególnie spraw sędziowskich i dyscyplinarnych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Milik już po operacji

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto