MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Tatu - eksportowy hit Rosji - w Łodzi!

Piotr Jach
Na czym polega fenomen duetu Tatu, przekonamy się już w najbliższy czwartek oglądając i słuchając koncertu w łódzkiej Hali Sportowej.
Na czym polega fenomen duetu Tatu, przekonamy się już w najbliższy czwartek oglądając i słuchając koncertu w łódzkiej Hali Sportowej.
Teraz w cień spychają go dwie nastolatki z Moskwy: Julia Wołkowa i Lena Katina, które swą popularnością biją na głowę idoli z Zachodu. Na czym polega fenomen Tatu, przekonamy się 3 października, gdy duet wystąpi w Łodzi ...

Teraz w cień spychają go dwie nastolatki z Moskwy: Julia Wołkowa i Lena Katina, które swą popularnością biją na głowę idoli z Zachodu. Na czym polega fenomen Tatu, przekonamy się 3 października, gdy duet wystąpi w Łodzi na koncercie w ramach Festiwalu Dialogu Czterech Kultur. Początek imprezy o godz. 18.

Do dziewczyn z Tatu przylgnęły już łatki: szalona Julia (brunetka) i uczuciowa Lena (ruda). Mają odzwierciedlać przeciwieństwa, jakimi są dziewczęta połączone uczuciem, które – tak przynajmniej twierdzą – do platonicznych nie należy. Niewykluczone, że to właśnie owa erotyczno-skandaliczna otoczka Tatu jest kluczem do ich sukcesu.

W Rosji, gdzie homoseksualizm wciąż jest tematem tabu, dwie nastolatki o niewinnej powierzchowności śpiewające o wzajemnej miłości wywołały skandal obyczajowy. A wiadomo, że w muzyce skandal znaczy często tyle co sukces.

– Ludzie albo nas kochają, albo nienawidzą, ale nikt nie pozostaje obojętny – twierdzi Lena.

Dwa największe jak dotąd hity Tatu (któż ich jeszcze nie słyszał?), czyli „Ja saszła s uma” i „Nas nie dogoniat” z albumu „200 po wstriecznoj”, są niczym innym jak odcinkami historii o dwóch dziewczynach kochających się na przekór wszystkim i wszystkiemu. Odrzucone przez otoczenie, potępione za sprzeczny z naturą związek, posądzone o szaleńswo („Ja saszła s uma” znaczy po rosyjsku „Zwariowałam”) uciekają przed światem w krainę wolności. Tę ucieczkę przed pruderią, konformizmem i brakiem tolerancji pokazuje znakomity skądinąd teledysk, który podbił MTV.

– Jesteśmy wolne i nie uznajemy żadnych ograniczeń – to znów Lena.

Zespół wytrwale eksploatuje poletko seksualnych skojarzeń. O ile w wymienionych wcześniej utworach o seksie mowy nie ma, to kolejny hit Tatu „Prostyje dwiżenia” („Proste ruchy”) wyraźnie o te sprawy zahacza. A teledysk, w którym jedna z dziewcząt sugeruje masturbację, rozwiewa wszelkie wątpliwości. Przesycone erotyzmem a la „Lolita” są również koncerty Tatu, na których dziewczęta występują w skromnych, kusych spódniczkach rosyjskich uczennic i nie stronią od czułości.

Na przekór jednak buńczucznym manifestacjom wolności i swobody, której Lena i Julia nie szczędzą swym fanom, trzeba powiedzieć, że Tatu jako byt artystyczny nie ma nic wspólnego ze spontanicznością. Duet nie powstał za sprawą pragnienia dwóch zdolnych panienek do wyśpiewania światu swojego uczucia. Tatu jest przemyślanym w każdym szczególe projektem, obliczonym na sukces, który stworzył Iwan Szapowałow – menedżer, producent i reżyser teledysków zespołu.

Lena i Julia trafiły do Tatu z castingu, nie śpiewają własnych utworów, są jedynie wykonawczyniami specjalnie dla nich napisanych piosenek, które powstają z zamiarem wywołania określonego efektu komercyjnego. Nawet bunt, który jest ponoć największą siłą utworów Tatu, można sztucznie wykreować. Potwierdzają to słowa samego Szapowałowa, który bez ogródek wypowiada się o duecie jak o produkcie. Pytany, co będzie, jeśli Tatu okaże się gwiazdą jednego sezonu, mówi:

– Każda marka kiedyś traci popularność, a wtedy sięga się po nową. Najgorzej trwać przy czymś, czego nikt już nie chce kupować.

Jeśliby nawet myśleć o Tatu jedynie w kategorii produktu handlowego, to trzeba przyznać, że jest to towar znakomicie wyprodukowany i wypromowany na rynku. Muzyka zespołu jest zręczną mieszanką elektronicznego rytmu z pogranicza techno i transu z melodyjnymi, lirycznymi głosami wokalistek.

Ktoś napisał, że to mariaż popu i Prodigy i trudno chyba o trafniejszą definicję. Niebanalnym atutem piosenek Tatu jest też... język rosyjski. I u nas, i na Zachodzie nikt wcześniej nie osłuchał się z nim w nowoczesnych utworach, a to niesie ze sobą atrakcyjny powiew świeżości i egzotyki.

Ciekawe, czy z równie dobrym przyjęciem spotka się Tatu w wersji anglojęzycznej? Bo zespół już nagrywa płytę z utworami po angielsku, która ma podbić Amerykę...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Błysk i cekiny czyli gwiazdy w Cannes

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto