Mamy oto kolejny bardzo udany muzyczny debiut z Łodzi. Debiut to płytowy, bowiem sam bohater jest już w naszym mieście doskonale znany. Być może jednak teraz staje przed nim otworem kariera ogólnopolska. Oby!
Paweł Samochin - a ostatnio Pavel Samokhin - bo o nim mowa, jest łodzianinem "napływowym". Z pochodzenia jest Kozakiem. Urodził się w 1973 roku nad "cichym Donem", w stanicy dońskich Kozaków pod Rostowem w południowej Rosji. Jak sam mówi, w wieku pięciu lat zaczął uczyć się jeździć na koniu, a sześciu - grać na trąbce.
- Jako mały chłopak dostałem propozycję grania w znanym dziecięcym big-bandzie Bieliańskiego - wspomina. - Graliśmy jazz, ale żeby nie wzbudzać u władzy gniewu, bandlider, Michał Bielański, robił własne aranżacje tematów radzieckich piosenek. Co roku uczestniczyłem, jako młody muzyk, w festiwalach organizowanych dla małych i dużych zespołów.
Do Łodzi przywiodło go przed siedmiu laty serce i miłość do pięknej łodzianki, Aleksandry - dziś jest jego żoną, mają dwoje dzieci. Samochin osiadł w naszym mieście i gra tu jazz, ale jaki! Należy już do czołówki polskich trębaczy, w swoim zespole także śpiewa. Ale być może przede wszystkim jest prawdziwym showmanem. Na scenie czuje się jak ryba w wodzie, bawi i czaruje publiczność, potrafi porwać ją do rozpasanej muzycznej radości. Można się było o tym przekonać podczas piątkowego koncertu zespołu Samokhin Band w łódzkim klubie Morphine, który odbywał się z okazji premiery debiutanckiego albumu formacji.
Samokhin Band tworzą, jak podkreśla lider, nie tylko znakomici muzycy, ale i przyjaciele twórcy grupy. Na "przeszkadzajkach" gra Ormianin Armen Karapetyan, na instrumentach klawiszowych - Wojciech Stępnik, na kontrabasie Michał Nowak, a na perkusji mieszkający w Tomaszowie Mazowieckim Paweł Stępień, który z pochodzenia jest Niemcem. Pełnoprawnym członkiem zespołu jest odpowiedzialny za dźwięk na koncertach akustyk Błażej Biskupski.
- Nasza grupa to prawdziwa różnorodność kultur - zapewnia Samochin.
Różnorodność przepełnia także muzykę Samokhin Band. Jej istotę stanowi jazz, ale znajdziemy w niej również mieszankę rocka, punku, funky, fokloru miejskiego, a nawet pastisz hip-hopu. I inspiracje związane chociażby z Łodzią.
Tytuły poszczególnych kompozycji mówią same za siebie. Na krążku znalazły się m.in. takie utwory, jak "Wino to dobre", "Łódzki Broadway", "Dzieci Burżua", "Fabryczny", "Alkoholik", "Moja dziewczyna głupia". Dużo w nich żartu, ale też celnych obserwacji, doświadczenia i autentycznych przeżyć. Przede wszystkim jednak album zachwyca świetnie wykonaną, żywą, szczerą muzyką.
Nieposkromioną energię, którą eksplodują Pavel Samokhin i jego band na scenie, w dużej mierze udało się na albumie zawrzeć. Do atutów zaliczyć też należy niebanalne kompozycje i świetne zgranie muzyków. Popis swoich możliwości dali właśnie w piątkowy wieczór na scenie w Morphine. Artyści co jakiś czas pojawiają się w łódzkich klubach, więc kolejnego ich występu nie warto przegapić.
Być może jednak wkrótce klubowa kariera Samochina i jego kolegów stanie się przeszłością. Dojrzały debiutancki krążek daje bowiem nadzieje na wejście zespołu kilka szczebli wyżej po drabinie kariery. Lider zespołu ma niekłamaną charyzmę i umiejętność błyskawicznego nawiązywania kontaktu z publicznością. Muzycy prezentują wysoki poziom, duże "obycie" ze sceną i profesjonalne podejście zarówno do grania, jak i funkcjonowania w show-biznesie. Samokhin Band to także oryginalna, dobrze sprawdzająca się w każdych warunkach muzyka, łącząca w sobie ambicje z przebojowością i klimatem, mogącym trafić do szerokiej publiczności. No i humor, autentyczność i żywiołowość. Gdzie jest w Polsce drugi taki zespół?
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?