Za oknem 30 stopni Celsjusza, w pracy jeszcze więcej, i tylko nieliczni nie narzekają na urzędowe garnitury i garsonki. Ale firmowa etykieta jest bezwzględna – w służbowych „mundurkach” gotują się urzędnicy, pracownicy banków, policjanci, strażacy… i duchowni.
– Panie obowiązują białe bluzki i czarne spódnice – na tyle długie, żeby nie mogły klientowi niczego sugerować. Powinny też być rajstopy, ale z przestrzeganiem tego w upały nie przesadzamy – mówi Janusz Dziwirek, dyrektor oddziału banku PKO BP w Skierniewicach.
Gorzej od pań mają ich koledzy, którzy muszą chodzić w garniturach – tyle że latem bez marynarki, ale obowiązkowo w krawacie. Podobny reżim panuje w innych firmach, gdzie na co dzień pracuje się z klientem. Ciemny firmowy garnitur, koszula i krawat to standard dla pracowników w salonach Plus GSM. Ich koleżanki na jasne bluzki też muszą wkładać kamizelki lub marynarki.
– Czasem to wygląda dziwnie: my jesteśmy w garniturach, a klienci są ubrani tak, jakby wyszli prosto z plaży
– mówi Tomasz Czajkowski z salonu Plusa w Łodzi.
Garnitury obowiązują też panów w Urzędzie Wojewódzkim w Łodzi. Na co dzień jasne, na ważne spotkania czarne, grafitowe lub granatowe. – Nie można przecież przyjąć klienta w podkoszulku, bo mógłby się poczuć urażony – komentuje Magdalena Wojciechowska, rzeczniczka wojewody.
W Urzędzie Marszałkowskim w Łodzi nie ma przepisów, regulujących kwestię stroju, jednak codziennie rano wszyscy pracownicy stawiają się odziani jak najbardziej przepisowo. – Nasi mężczyźni mają na tyle duże poczucie estetyki, żeby cały rok chodzić w garniturach – twierdzi Ewa Gruchała, rzecznik Urzędu Marszałkowskiego.
Również na Uniwersytecie Łódzkim nie ma żadnych obowiązujących strojów. Dlatego na uczelni, obok profesora prawa w nienagannie skrojonym garniturze, równie łatwo można spotkać antropologa w sandałach. Podobnie jest wśród księży diecezjalnych – poza kościołem chodzą zwykle po cywilnemu – gdy jest ciepło, noszą koszule z koloratką i z krótkim rękawem, nie stronią też od krótkich spodni i sandałów.
Nie mogą sobie na to pozwolić zakonnicy i zakonnice. Ich stroje, zaprojektowane z reguły w średniowieczu, sprawdzały się w murach dawnych klasztorów. Teraz ich noszenie jest mordęgą. – Można to traktować jako pokutę i przejaw dyscypliny wobec reguł panujących w danym zgromadzeniu zakonnym – ocenia jeden z historyków liturgistów z archidiecezji łódzkiej.
Potężne ulewy i gradobicia. Strażacy walczyli żywiołem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?