Slam to kolejny wynalazek, który przyszedł do nas z zachodu. To połączenie performance z turniejem jednego wiersza. Slamerzy, osoby które występują przed publicznością, przedstawiają swoje wiersze próbując przekonać do nich słuchacz. Ponieważ to właśnie oni, widzowie są głównymi jurorami w tym konkursie.
Łódzki slam podzielony był na dwie części. W pierwszej, trzynastu slamerów rywalizowało ze sobą w czterech grupach. Z każdej z nich do kolejnej rundy awansował jeden uczestnik (kolejno: Pajac Kultury, David Koteja, Włodzimierz Rutkowski po dogrywce ze Sławkiem Nowakiem i Ptak Piwniczny). W tej części slamu jurorami byli jedynie szczęśliwcy, ci którzy złapali rzucane wcześniej piłeczki pingpongowe. W kolejnej rundzie półfinaliści oceniani byli już przez całą publiczność. Czyje imię wykrzyczano najgłośniej, ten przechodził dalej. W finale spotkali się David Koteja z Ptakiem Piwnicznym. Dowcipny tekst o polonistyce zapewnił zwycięstwo temu pierwszemu. Dzięki nagrodzie, o czym sam laureat wspomniał, będzie mógł kupić bilet powrotny do domu.
Slam to specyficzna forma, gdzie jest naturalny odbiór publiczności niezwiązanej z poezją. Przychodzą przypadkowe osoby, niekiedy pierwszy raz słyszą współczesny wiersz. Niektórzy nawet potem samemu startują w kolejnych edycjach - opowiada Gil Gilling, poeta, a zarazem czołowy fotograf literackiego światka.- Tym różni się ta formuła od turniej jednego wiersza. Tam są sami poeci i ich znajomi.
To połączenie teatru z kabaretem - dopowiada Dawid Koteja, zwycięzca łódzkiego slamu - Co trzeba zrobić by wygrać? Wyczuć publikę albo ją przekupić - dodaje śmiejąc się.
Aby wygrać trzeba mieć mocną pointę - mówi Gil - Trzeba mieć fajny tekst, nie nadęty czy dołujący. Na slamie nie przechodzą też hip-hopowe wygłupy. Dlatego trzeba mieć coś ciekawego i krótkiego. Nie znaczy by tekst był płytki. Poezja musi być bliska odbiorcom. Ja sam startuję, by uczestnicy i publiczność nie brała mnie za obcego faceta z aparatem. Aby wzięli mnie za jednego z nich.
Ja robię swoje. Moje wiersze nie są slamowe, ale zawsze warto spróbować. To dla mnie rodzaj rozrywki. - dodaje jeden z uczestników Piotr Gajda.
Prawda jest taka. Fajnie jest wystąpić, bo każdy z nas jest megalomanem - kończy dyskusję Gil Gilling.
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?