Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Siłacze

Robert Kozubal
Kiedy Joanna Pawlikowska-Gzik mówi o poezji Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, rozstawia w klasie świece, na ziemi leżą zeschnięte róże,  rozsypane są perły. Półmrok i wielka poezja
Kiedy Joanna Pawlikowska-Gzik mówi o poezji Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, rozstawia w klasie świece, na ziemi leżą zeschnięte róże, rozsypane są perły. Półmrok i wielka poezja
Nigdy nie zarobią wielkich pieniędzy, choć codziennie noszą wielką odpowiedzialność kształtowania swoich podopiecznych. Niewiele ponad tysiąc złotych pensji plus ewentualne zarobki na korepetycjach – to wszystko ...

Nigdy nie zarobią wielkich pieniędzy, choć codziennie noszą wielką odpowiedzialność kształtowania swoich podopiecznych. Niewiele ponad tysiąc złotych pensji plus ewentualne zarobki na korepetycjach – to wszystko na co mogą liczyć. „Nieudacznicy” – tak mówią o nich najczęściej. Tylko dlaczego dzieci ich tak lubią?

Chemik szczęściarzem

Gdyby zadzwonili z uczelni w sierpniu, prawdopodobnie prowadziłby prace naukowe i robił doktorat z chemii. Taki miał zresztą scenariusz, kiedy kończył studia.

Co prawda uczyć chciał podobno od dziecka, ale wiadomo, jak mówią: „obyś cudze dzieci uczył”, a i pieniądze z tego praktycznie żadne. Ale oni nie dzwonili przez całe wakacje. Trzeba było rozejrzeć się za pracą. A co może robić magister chemik? Uczyć w szkole. Tylko jak się tam dostać?

Mieć szczęście – bo teraz nikt nie chce przyjmować świeżo upieczonych absolwentów uczelni. On miał, bo od razu wylądował w Gimnazjum nr 40 w Łodzi. Z uczelni zadzwonili w połowie września. Proponowali posadę. I wtedy powiedział już: nie, dziękuję.

– Lubię pracę z dzieciakami, lubię otaczać się nimi – mówi Rafał Dunajczan, nauczyciel stażysta. W szkole przy ul. Kaliskiej pracuje od września. – Tego nie zastąpi żadne inne zajęcie. Wiem, że nie zarobię większych pieniędzy. Kwestia wyboru.

Dostał pod swoje skrzydła III e. Większość w tej klasie powtarza rok. Każdy nauczyciel w Gimnazjum nr 40 wie, że III e to niezłe gagatki. I miał się nimi zająć człowiek tuż po studiach. W szkole czekali tylko, aż się wyłoży. Ale się nie wyłożył. Mimo że, jak sam przyznaje, rzeczywistość szkolna ma się nijak do tego, co mówią w uczelni. Praktykę zdobywa się dopiero tutaj. – To był trafiony w dziesiątkę strzał, i to jest opinia całego pokoju nauczycielskiego – mówi Ewa Ćwikła, dyrektor gimnazjum.

Rafał Dunajczan mówi, że każdy nauczyciel musi mieć coś z aktora. Każde zajęcia stara się ułożyć tak, aby dzieciaki nie zaziewały się na śmierć. Robi więc jak najwięcej doświadczeń, w których uczestniczą dzieci. I rozmawia z nimi na każdy temat.

Z uczniami trzeba umieć rozmawiać. Nie wolno traktować ich za bardzo „z góry”, bo wtedy robią na złość i wchodzą na głowę. Czym zdobył ich sympatię? Na przykład malował z uczniami piętro szkoły. To był zabawny obrazek. Facet w jasnych spodniach, w białej koszuli malował lamperie na drugim piętrze. Poruszał się w totalnym amoku, bo wszędzie była kupa dzieciarni, starającej się mu pomagać i przeszkadzać. I nie miał ani jednej plamki na swoim nieskazitelnym ubraniu.

Rafał Dunajczan uważa, że ma bardzo dużo szczęścia. Jego narzeczona dostała pracę w szkole. Uczy techniki. Z jego roku studia ukończyło 40 osób. Oprócz niego zaledwie jedna dostała pracę: na stacji benzynowej.

Pieniądze to nie wszystko

– Dźwigiem mnie nie wyciągną z szkoły – mówi Joanna Pawlikowska-Gzik, nauczycielka języka polskiego w LXVI Liceum Ogólnokształcącym w Łodzi. – Bycie nauczycielem to posłannictwo. Wiem, że nie mam szans na dostatnie życie.

Dziś nie jest łatwo uczyć polskiego. Lektury są przestarzałe, nie trafiają do młodzieży. Trzeba dać im bodźce. I dlatego kiedy mówi o poezji Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, rozstawia w klasie świece, na ziemi leżą zeschnięte róże, gdzieś rozsypane są perły. Półmrok i wielka poezja. To trafia. Po 11 latach pracy w szkole cały czas chce się jej wymyślać nowości i innowacje.

Kiedy na praktyki studenckie przyszła jej własna uczennica i wyznała, że to dzięki jej lekcjom postanowiła uczyć, w pierwszej chwili pomyślała, że po to właśnie pracuje z młodzieżą. – Ale po chwili pomyślałam, z jak wielką odpowiedzialnością stykam się na co dzień, skoro ktoś podejmuje po moich zajęciach takie ważne życiowe decyzje – mówi pani Joanna. – To nie jest praca taśmowa, tu się pracuje z człowiekiem. Trzeba umieć z nim rozmawiać, pomimo bariery wieku.

Po lekcjach przychodzą do niej uczennice i mówią o swoich zawodach miłosnych. Choć dech jej zapiera z wrażenia, stara się im pomóc. „Dlaczego wyznają to mnie?” – zastanawia się.
Na Dzień Nauczyciela piecze co roku ciasto z jagodami.

Przyjdą do niej jej wierni, już dorośli byli uczniowie. Powiedzą: dzień dobry, ciociu. – Żadne pieniądze nie są w stanie tego zastąpić – mówi Joanna.

Uśmiech Germaniuka

Monika Kuszyńska, wokalistka Varius Manx, przyznaje otwarcie, że to właśnie dzięki Sławomirowi Germaniukowi robi to, co robi. To on odkrył w niej znakomite możliwości wokalne. To on zrobił z niej solistkę „Uśmiechu Pana Karola” – grupy działającej od 12 lat w Szkole Podstawowej nr 91 w Łodzi. Dziś jest ze swojej wychowanki bardzo dumny. Od początku widział w niej talent.

– Najgorszy jest hałas podczas przerw, dla muzyka trudny do wytrzymania – mówi Sławomir Germaniuk. – Ale ja czuję niesamowitą więź z dzieciakami. To trochę przypomina „dziadkowanie”. Czasem marzę o urlopie. Po tygodniu beztroski myślę o moich podopiecznych.

Sławomir Germaniuk jest z wykształcenia kompozytorem. Zanim trafił do szkoły, jeździł za granicę i grał w różnych miejscach w całej Europie. Później osiadł na Kozinach w Łodzi, bo jego syn kończył właśnie siódmy rok życia i musiał pójść do szkoły. Tata poszedł razem z nim.

„Uśmiech Pana Karola” ma na swoim koncie wiele koncertów i kilkaset osób, które na całe życie zapamiętają swoją przygodę z piosenką. – Najważniejsza jest dowolność i swoboda dana dzieciakom – mówi Sławomir Germaniuk. – Na koncertach dzieci decydują o kolejności swych piosenek.

Gabinet zastępcy dyrektora szkoły zastępuje studio. To właśnie tutaj narodziło się mnóstwo najlepszych nagrań. Mała klitka, w której spotyka się ze swoimi małymi solistami i ćwiczy po godzinach piosenki.

– Gdybym więcej zarabiał, prawdopodobnie kupiłbym lepszy sprzęt – mówi szef zespołu. Dzieciaki go kochają, bo jest... normalny. Niczego nie udaje. Na lekcjach spokojnie rozkłada swoje organy i daje się wszystkim wyśpiewać. Ma coś, co z pozoru go nie wyróżnia, a co powoduje, że jest najbardziej lubianym nauczycielem w szkole.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto