Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Serce Brajana, bohaterskiego siedmiolatka bije dla innych

Elżbieta Włodarczyk
Łodzianie są wstrząśnięci tragedią siedmioletniego Brajana Chlebowskiego, który podczas pożaru kamienicy przy ul. Dowborczyków 27 uratował życie swojemu ojcu i innym lokatorom, ale sam zginął.

Łodzianie są wstrząśnięci tragedią siedmioletniego Brajana Chlebowskiego, który podczas pożaru kamienicy przy ul. Dowborczyków 27 uratował życie swojemu ojcu i innym lokatorom, ale sam zginął. Mieszkańcy domu zastanawiają się, czy śmierci chłopca można było uniknąć. Okoliczności tragedii do dziś pozostają zagadkowe. Być może wyjaśni je sekcja zwłok, której przeprowadzenia zażądała prokuratura.

Rozpaczliwy telefon dziecka

W sobotę po południu wybuchł pożar w kamienicy przy ul. Dowborczyków 27. Strażacy odebrali dramatyczny telefon od siedmiolatka o godz. 13.47. Chłopiec wzywał pomocy z płonącego mieszkania. Zachowało się wstrząsające nagranie tej rozmowy. Oto jej dokładny przebieg:

Brajan: Pali się...

Oficer straży pożarnej: Halo!

Brajan: Pali się u mnie...

Oficer straży pożarnej: Gdzie?

Brajan: Niech pan przyjeżdża.

Oficer straży pożarnej: Ale gdzie?

Brajan: Na Dowborczyków, bo pali się nasze mieszkanie.

Oficer straży pożarnej: A masz jakiś numer telefonu?

Brajan podaje numer telefonu.

Oficer straży pożarnej: Twoje nazwisko?

Chłopiec dwukrotnie powtarza Brajan, a w tle słychać, jak mówi „dzwonię na straż pożarną”. Słychać jak ktoś bierze od niego słuchawkę

Ojciec Brajana: (kaszle) Dzień dobry

Oficer straży pożarnej: Dzień dobry

Ojciec Brajana: Pożar zrobił się w domu, ale już ugasiłem.

Oficer straży pożarnej: Dowborczyków ile?

Ojciec Brajana: Dowborczyków 27 m 29. Mój synek dzwonił (słychać przeraźliwy płacz chłopca)

Oficer straży pożarnej: Mieszkania ile?

Ojciec Brajana: 29

Oficer straży pożarnej: Ktoś jest w tym mieszkaniu?

Ojciec Brajana: Jestem razem z dzieckiem (rozmowa się kończy).

Dramatyczna walka o życie

– Na dramatyczne wołanie dziecka o pomoc natychmiast ruszyły dwa wozy strażackie. Pojechaliśmy na miejsce zdarzenia, choć jego ojciec twierdził, że pożar jest już ugaszony – mówi młodszy brygadier Tomasz Sęk, oficer operacyjny łódzkiej straży pożarnej. – W mieszkaniu na drugim piętrze widać było ogień, a przez okna wydobywał się dym. Przy otwartych drzwiach wejściowych mieszkania znaleźliśmy

36-letniego mężczyznę. Przeszukując dokładnie całe mieszkanie bardzo szybko dotarliśmy do jego syna leżącego na podłodze w pokoju. Nie oddychał.

Brajan natychmiast był reanimowany i został przewieziony na oddział intensywnej terapii i anestezjologii szpitala im. M. Konopnickiej. Tam lekarze rozpoczęli dramatyczną walkę o jego życie. Niestety, mimo ich wysiłków nie udało się uratować chłopca.

– U zatrutego tlenkiem węgla dziecka wystąpiły objawy śmierci mózgowej – mówi dr Andrzej Piotrowski, szef oddziału intensywnej terapii i anestezjologii szpitala im. M. Konopnickiej.

Był dumą rodziny

Wszyscy, którzy na co dzień znali Brajanka Chlebowskiego, mówią, że chłopiec był dumą całej rodziny. Lubili go mieszkańcy kamienicy.

Nie mogą pogodzić się z jego śmiercią wychowawcy z przedszkola nr 99, gdzie chodził do zerówki.

– Był zdolnym i miłym chłopcem – mówi dyrektorka Krystyna Osak.

– Jego odejście jest wielką niesprawiedliwością. Był kochanym, mądrym dzieckiem – potwierdza zrozpaczona babcia Brajana. – Często dzwonił do mnie i pytał, czy go kocham. Potem mówił „cześć, daję ci mamę”. Cieszył się, że w tym roku pójdzie do szkoły. W wieku czterech lat nauczył się czytać, a ostatnio również pisać. Interesował się samochodami. Znał wszystkie marki, czym wprawiał w zdumienie swojego 20-letniego brata Adriana, u którego w pokoju najczęściej przesiadywał. Był bardzo związany z moim zięciem Aleksandrem, swoim ojcem, który ma rentę z powodu cukrzycy i zajmował się nim w domu. Moja córka Beata, mama Brajana pracuje w szwalni, więc miała mało czasu. Pomagałam jej jak mogłam, gdyż było im ciężko. Jakoś sobie jednak radzili. Zięć umiał ugotować i posprzątać. Nie byłam jednak z nimi na co dzień...

Gdybym wcześniej wróciła z pracy...

Tragicznego dnia matka Brajana była w pracy. Dopiero później dowiedziała się o pożarze. Wciąż jest w szoku, trudno jej się pogodzić ze śmiercią synka. Nie może sobie wybaczyć, że w tę sobotę została w szwalni trochę dłużej.

– Gdybym wróciła pół godziny wcześniej, nie doszłoby do tragedii... Mój syn by żył! – płacze Beata Chlebowska. – Jestem z niego dumna. Nie wiem, jak będę teraz bez niego żyć. Nie potrafię powiedzieć, jak doszło do pożaru i nieszczęścia. Mój mąż Aleksander choruje na cukrzycę, zdarza mu się zapominać o różnych sprawach, tracić przytomność... Czasem nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa.

Ojciec chłopca, poparzony i zaczadzony, przebywa w Klinice Ostrych Zatruć Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi. Mówi, że obwinia się o śmierć syna, mówi, że tego nie przeżyje...

Serce od Brajana

Rodzice Brajanka pożegnali się z nim, gdy nieprzytomny leżał w szpitalnej sali, a później wyrazili zgodę na pobranie jego narządów do przeszczepu.

– Specjalistyczna aparatura podtrzymywała jego podstawowe czynności życiowe. W takim stanie można pobierać narządy do przeszczepu, na co wyrazili zgodę rodzice dziecka – mówi dr Andrzej Piotrowski.

Zabieg pobrania serca, nerek i wątroby dziecka został wykonany w szpitalu im. M. Konopnickiej we wtorek wieczorem. Dzięki temu odzyskają zdrowie cztery ciężko chore dzieci czekające na przeszczep.

– Jeżeli nie można już uratować mojego syna, niech jego serce ocali życie innemu dziecku – mówi zrozpaczona matka Brajana.

Pogrzeb Brajana, zgodnie z wolą rodziny, odbędzie się najprawdopodobniej na cmentarzu na Dołach. Jednak ostateczna decyzja zapadnie dopiero w poniedziałek.

•••

Dlaczego wybuchł pożar?

Według wstępnej oceny sobotni pożar w mieszkaniu przy ul. Dowborczyków 27 spowodowało zaprószenie ognia. Wczoraj starszy brat zmarłego chłopca sprzątał spalone mieszkanie. Pomagał mu w tym kolega i dwie koleżanki, które myły segmentowe szafki. Przy nich siadał Brajan, ucząc się czytać i pisać. Jedna z nich, Marta Łopińska, pokazała nam osmalony telefon, z którego mały bohater dzwonił po strażaków ratując innym życie. Zgodnie z decyzją władz miasta imieniem Brajana zostanie nazwany jeden z łódzkich placów zabaw. Chłopiec ma być także pośmiertnie odznaczony Medalem za Ofiarność i Odwagę...

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto