Mówili o tym głośno widzowie Ligi Światowej czy mistrzostw Europy. Gdy jeszcze mieliśmy wielką dziurę w ziemi, a hala była w fazie architektonicznego projektu, nie słuchano mądrych uwag o betonowym bunkrze, który będzie generował straty, bo najważniejszym jego elementem są puste, niewykorzystane przestrzenie. Budowano halę pod kątem mających się tam odbywać międzynarodowych zawodów lekkoatletycznych czy kolarskich, co już wówczas było czystym idiotyzmem.
Wiadomo bowiem, że takie imprezy dostaje się raz na dziesięciolecie, kibicuje im tylu widzów, co kot napłakał, a planowane tory oddalają centrum hali od widowni na tyle, że skutecznie zabijają jakość oglądania widowiska.
Na dodatek hala nie służy łódzkiemu sportowi. Jak słusznie zauważa szef ŁKS Filip Kenig drużyny z naszego miasta rozegrały w niej bodaj cztery mecze. Najczęściej korzystał z niej siatkarski potentat z Bełchatowa, który dzięki darmowym biletom mógł sprawiać frajdę pracownikom kombinatu i przy okazji bić kolejne rekordy frekwencji. Teraz jednak odwrócił się do Atlas Areny plecami. Woli rozgrywać mecze w mniejszej i tańszej, ale lepszej pod względem komfortu oglądania Hali Sportowej. Może mniejsze jest też dofinansowanie do biletów i trudno by było o nowe rekordy. Pieniądze są wszak potrzebne na wspieranie kolejnego siatkarskiego Kosmosu, tym razem stworzonego na Wybrzeżu.
Świątek w finale turnieju w Rzymie!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?