Wielkich rozbiórkowych pierwszej, drugiej, trzeciej RP nie brakuje także w sporcie. Jak życie dowodzi, burzyć jest łatwiej niż budować. I efektowniej, bo dokonuje się to w świetle kamer państwowej telewizji.
Walczący o prawdę i sprawiedliwość minister sportu rozniósł w puch instytut antydopingowy. Czy zdecydował o tym osobisty uraz byłego chodziarza, którego instytut po wszechstronnym przebadaniu uznał swego czasu za dopingowicza, trudno powiedzieć. Efekt jest jednak taki, że jak twierdzą wtajemniczeni, dziś kontroli antydopingowych na zawodach tyle, co kot napłakał. A zatem mniejsi i więksi mistrzowie mogą koksować się na potęgę.
Walczący ze sprzedajnym futbolowym związkiem minister gotowy był roznieść na szablach wszystkich, którzy choć raz podali rękę Michałowi Listkiewiczowi. Dziś chowa głowę w piasek. Okazało się bowiem, że Listek jest facetem mocniejszym i lepiej ustawionym w świecie, niż ministrowi się wydawało.
Wyklęty prezes, pomagając załatwić organizację EURO, przysporzył rządzącej partii więcej sympatii w społeczeństwie niż wielkiemu destruktorowi uda się do końca życia.
Surowo rozprawiający się z piłkarską korupcją adwokat T. odsądzał od czci i wiary każdego, kto wybuchał pustym śmiechem przy wymierzaniu kar Arce i Górnikowi Łęczna. Gdy w sferze korupcyjnych podejrzeń znalazł się klub szefa młodzieżówki PiS, czyli mistrzowskie Zagłębie z Lubina, wtedy pan T. nagle zaczął się jąkać, chować po kątach i mówić o korupcji tak bełkotliwie, że nikt go nie rozumie. Uznał widać, że wycofując się rakiem, zdoła zachować twarz. Cóż to byłby bowiem za przedstawiciel wymiaru sprawiedliwości, który opowiada się za sprawiedliwością dla... wybranych!
26-letni Ukrainiec próbował nakłonić Polaka do szpiegowania
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?