Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rozwiane marzenia

Michał Lenarciński
Janusz Rau od sześciu lat remontuje i likwiduje Łódzkie Centrum Filmowe
Janusz Rau od sześciu lat remontuje i likwiduje Łódzkie Centrum Filmowe
Likwidacja Łódzkiego Centrum Filmowego trwa już blisko sześć lat (w stan likwidacji,w lipcu 1998 roku, postawił ŁCF nieistniejący już dziś Komitet Kinematografii).

Likwidacja Łódzkiego Centrum Filmowego trwa już blisko sześć lat (w stan likwidacji,w lipcu 1998 roku, postawił ŁCF nieistniejący już dziś Komitet Kinematografii). Po kilku sprzecznych decyzjach Ministerstwa Kultury, ŁCF znów czeka na opinię władz państwowych. Firma w likwidacji zatrudnia obecnie 19 osób na 14 etatach, o kosztach likwidacji Janusz Rau, likwidator, mówić nie chce.

Z kilkunastu milionów długów, do spłacenia pozostało już tylko kilkaset tysięcy. Teraz ŁCF ogłosiło przetarg na ośrodek kolonijny w Inowłodzu. Jeśli zliczy się tegoroczne wpływy uzyskane ze sprzedaży majątku i doda spodziewane, to, wedle słów Janusza Raua, wszystkie zobowiązania zostaną uregulowane.

– Pozostanie tylko część tak zwanego segmentu centralnego (jest to wydzielona w procesie likwidacji część budynku wzdłuż al. Mickiewicza), w którym zgromadzimy broń, rekwizyty i kostiumy należące do ŁCF – mówi Janusz Rau.

Koniec za miesiąc?

Po wielokrotnych przetargach likwidatorowi udało się sprzedać niemal wszystko, co pozostało z dawnej Wytwórni Filmów Fabularnych i Wytwórni Filmów Oświatowych. Powstaje jednak pytanie, dlaczego likwidacja trwa tak długo, podczas gdy – jak wynika z raportów Najwyższej Izby Kontroli – średnio przedsiębiorstwa w Polsce likwidowane są niewiele ponad trzy i pół roku.

– Pierwotnie zakładano, że likwidacja zakończy się 30 czerwca 1999 roku – informuje biuro prasowe Ministerstwa Kultury. – Z uwagi na skomplikowany przebieg procesu likwidacyjnego oraz sytuację na rynku nieruchomości, termin ulegał kolejnym przesunięciom. Obecnie przewiduje się zakończenie likwidacji do 30 czerwca 2004 roku – dodaje ministerstwo.

Zdaniem Janusza Raua, likwidatora ŁCF, likwidacja jest prowadzona bez zarzutu, a majątek sprzedawany firmom związanym z produkcją filmową lub telewizyjną. W gronie nabywców są m.in. Opus Film i spółka WW oraz telewizja Toya, od której obecnie likwidator wynajmuje magazyny.

– Nie może być inaczej, bowiem w tej chwili remontujemy tę część ŁCF, do której się przeprowadzimy – tłumaczy Janusz Rau. – Najpierw musimy przystosować pomieszczenia na magazyny środków inscenizacyjnych, dopiero później będziemy mogli wyprowadzić się z obecnie zajmowanych, sprzedanych telewizji Toya. Nie wiadomo, czy uda się zakończyć prace przed 30 czerwca.

Lepsze, ale tańsze

Migracje, łączące się każdorazowo z remontami, dziwią byłych pracowników ŁCF. Biuro likwidatora obecnie mieści się w już sprzedanym (Toi) fragmencie budynku głównego, wcześniej mieściło się w budynku Wydziału Dźwięku (kupiła go również Toya na trzecim z kolei przetargu za 1,5 mln zł). Zdaniem Raua wędrówki i kolejne remonty biur nie mają większego znaczenia.

Ale nie tylko biura likwidatora są remontowane i urządzane. Przed sprzedażą Wydziału Dźwięku budynek również został wyremontowany, teraz na remont czekają dwie hale zdjęciowe, które staną się magazynami. Z dotychczas zajmowanych pomieszczeń przeniesione zostaną do nich niesprzedane środki inscenizacyjne: około 90 tysięcy kostiumów, elementów charakteryzatorskich, rekwizytów i broni.

Jak dowodzi Ministerstwo Kultury, przeprowadzone remonty znacznie podwyższyły standard budynków, a w konsekwencji podniosły ich wartość rynkową. Samo ministerstwo przyznaje jednak, że „pogłębiający się regres na rynku nieruchomości był przyczyną uzyskiwania niższych cen od wartości określanych przez rzeczoznawców”. Sprzedaż w trzecim przetargu (a tak sprzedano większość majątku ŁCF), spowodowała obniżenie wartości o 50 procent.

Likwidacja bez likwidacji

Tok likwidacji dwa lata temu przerwało Ministerstwo Kultury, które twierdziło wówczas, że „głównym celem procesu likwidacji nigdy nie była faktyczna likwidacja (...) tylko restrukturyzacja poprzez spieniężenie nadmiernego majątku i spłata wierzytelności”.

Jak się okazuje, były to tylko wymysły. Kiedy ostatni przewodniczący Komitetu Kinematografii – Janusz Bodasiński – akceptował projekt zatrzymania likwidacji ŁCF, wiedział, że komitet ma długi sięgające kilkudziesięciu milionów i że produkcja filmowa w kraju nie eksploduje.

Konsekwencją decyzji o zaprzestaniu likwidacji było m.in. powołanie spółki z ograniczoną odpowiedzialnością „Studio Filmowe Łódź”. Nie posiadała własnego majątku, działała na bazie wydzierżawionych od ŁCF pomieszczeń i sprzętu, a zajmowała przede wszystkim udźwiękowianiem filmów i zabezpieczaniem produkcji w środki inscenizacyjne.

– Uzasadnieniem dla powołania spółki był fakt, że część kontrahentów ŁCF nie przejawiała chęci współpracy z instytucją będącą w likwidacji – informuje ministerstwo. Z przedsięwzięć spółki Janusz Rau wymienia jedynie udźwiękowienie filmu „Stara baśń”. Warto dodać, że spółka nie miała rzeczy dość ważnej w filmowej produkcji, a mianowicie kamery. Nie miała też żadnego sprzętu zdjęciowego.

Kamery miała za to inna spółka: „Kamera Film” (ponad 60 proc. udziałów należało do ŁCF). I ta spółka również dziś znajduje się w likwidacji. I ma swojego osobnego likwidatora (Jacka Tomaszewskiego), który wyprzedaje jej majątek. Janusz Rau zapewnia, że sprzęt sprzedawany jest na przetargach i że nie jest atrakcyjny, bo przestarzały.

– Kamery sprzedano za połowę ich wartości – uważa jeden z byłych pracowników „Kamery”.

Kolejnym wątkiem, który przyczynił się do spowolnienia likwidacji były deklaracje Davida Lyncha, który chciał na terenie ŁCF otworzyć w Łodzi własne studio filmowe. Dziś Lynch zainteresowany jest inwestowaniem w inne obiekty i tereny.

Resztę weźmie Warszawa

Likwidacja ruszyła więc ponownie. Janusz Rau uważa, że ŁCF, już po spłaceniu długów, dysponujące majątkiem w postaci fragmentu budynku i środkami inscenizacyjnymi, nie będzie w stanie się utrzymać.

– Dla funkcjonowania ŁCF już jako instytucji bez długów, potrzeba by około 300 tysięcy złotych co miesiąc – mówi Janusz Rau. – Oczywiście przy założeniu, że minimalne wpływy udałoby się otrzymywać z wynajmów.

Tu jednak pojawiają się wątpliwości, bo, jak przyznaje Rau, zainteresowanie wypożyczeniami systematycznie spada i jest śladowe.

Znajdujące się w Łódzkim Centrum Filmowym środki inscenizacyjne, do dziś nie zostały wystawione na sprzedaż, bowiem mają być zachowane na potrzeby kinematografii. Decyzja o ich przyszłości ma być podjęta przez Ministerstwo Kultury po wywiązaniu się ŁCF ze swoich zobowiązań wobec wierzycieli, a więc w przyszłym miesiącu.

Najprawdopodobniej może zdarzyć się tak, że kostiumy, rekwizyty i broń oraz obecnie remontowany „kawałek” budynku, staną się własnością warszawskiej Wytwórni Filmów Fabularnych i Dokumentalnych. Z marzeń o potędze Łodzi filmowej pozostaną tylko wspomnienia.

od 7 lat
Wideo

NORBLIN EVENT HALL

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto