MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Olafem Lubaszenko: - Herosów zwykle się grywa koło czterdziestki, więc mam jeszcze przed sobą kilka lat

Monika Pietras
* Monika Pietras: Ile pan waży? Olaf Lubaszenko: - Różnie. Na ogół składa się tak, że podczas premiery filmu moja waga jest inna niż w czasie jego realizacji.

* Monika Pietras: Ile pan waży?
Olaf Lubaszenko: - Różnie. Na ogół składa się tak, że podczas premiery filmu moja waga jest inna niż w czasie jego realizacji. Jeszcze nie zdarzyło mi się promować filmu w tej samej kondycji fizycznej, co go kręcić.

* Czyli jest tak, jak w pana nowym filmie "E=mc2": ile masy, tyle energii?
- To są wszystko żarty. Dziennikarze często z wielką uwagą śledzą nasze wypowiedzi, treści zawarte w filmach czy też ich podtytuły. W "E=mc2" rzeczywiście pada taka kwestia i jest nawet przedmiotem rozważań bohaterów, ale nie wszystko trzeba traktować tak do końca serio. To są takie nasze prowokacje.

* Pytanie było również prowokacyjne. Co pana jako reżysera bardziej interesuje: sukces frekwencyjny czy pozytywne opinie krytyków?
- Każdy by chciał być piękny, bogaty, młody i zdrowy, ale wiadomo, że to jest trudne. Zdaję sobie sprawę, że często coś jest za coś - albo widzowie, albo krytycy nas lubią. Dobrze jak przynajmniej jedna ze stron nas akceptuje.

* Czemu miłość widzów i krytyki nie idzie w parze?
- To się zdarza, ale bardzo rzadko. Sam nad tym ubolewam i nie wiem, dlaczego tak się dzieje. Jest to ideał, do którego dążę i myślę, że film "E=mc2" jest pierwszym krokiem w tym kierunku. Mam nadzieję, że jest to krok udany.

* Czy aktor Lubaszenko lubi grać u reżysera Lubaszenki i vice versa?
- W film "E=mc2" włożyliśmy dużo energii, serca i przygotowań, więc można powiedzieć, że był naprawdę przemyślany. Tylko pod takim warunkiem taka podwójna praca jest możliwa. Gdybym miał coś robić z marszu, to nie pogodziłbym tych dwóch ról.

* Powiedział pan kiedyś, że jeszcze za mało umie, aby zrobić film artystyczny.
- To była też pewnego rodzaju prowokacja. Zawsze trzeba się uczyć, z każdym filmem nabieramy doświadczenia. Mówiąc to, miałem na myśli bardzo osobistą, bardzo intymną wypowiedź. Żeby na taką wypowiedź się zdobyć, trzeba bardzo dużo wiedzieć o warsztacie filmowym, bo wtedy komunikat musi być niezwykle precyzyjny.

* Był pan asystentem Krzysztofa Kieślowskiego i Andrzeja Wajdy. Czy doświadczenia z pracy z mistrzami przydają się teraz, gdy sam pan stanął za kamerą?
- Nie wiem, czy mam prawo afiszować się z takim poczuciem, że coś od nich zaczerpnąłem. Ale oczywiście - obcowanie z wybitnymi ludźmi daje nam najwięcej. A to, że robię zupełnie inne filmy? Być może to jeszcze nie jest moje ostatnie słowo. "Życie to jest podróż, a nie stacja końcowa" - jak śpiewał Steven Tyler z zespołu "Aerosmith".

* Jeszcze w tym roku rozpocznie pan zdjęcia do "Sztosa 2", choć zarzekał się pan, że już nie będzie się zajmował bandytami na poważnie.
- W filmie "Sztos 2", który, mam nadzieję, rozpoczniemy zimą, nie ma bandytów, są tylko ludzie, którzy będą próbować oszukać pewną bardzo nieprzyjemną instytucję, która nam wszystkim się źle kojarzy.

* Oszustwo to też przestępstwo.
- Mam nadzieję, że to też będzie bardzo prowokujący film o tym, że nic nie jest oczywiste i warto sobie na temat uczciwości zadawać różne pytania.

* Jak to się dzieje, że znani reżyserzy z wieloletnim dorobkiem nie mogą zebrać pieniędzy na swoje filmy, a do pana producenci sami pukają i pytają, czy nie zechciałby pan wyreżyserować scenariusza, który akurat mają?

- To jest miłe i nie mogę na to narzekać, ale jak wszystko dobre, może się kiedyś skończyć. Sytuacja w kinematografii jest dziś dramatyczna, a mądrzy ludzie mówią, że będzie jeszcze gorzej, więc ja patrzę w przyszłość bez euforii.

* Wraca pan do "Piłkarskiego pokera", czyli połączy swoje dwie pasje - aktorstwo i sport.
- Najpierw muszę uzyskać wagę, która by mnie predestynowała do wyjścia na boisko.

* Ostatnio piłkarską reprezentację aktorów tylko pan trenował. Czy to ze względu na problemy wagowe?
- Z gry w Korei wykluczyła mnie kontuzja kolana, ale już pomalutku zaczynam trenować.

* Kibicuje pan reprezentacji piłki nożnej Zbigniewa Bońka?
- Życzę jej, aby wszystkie mecze wygrywała 1:0, ale to oczywiście jest niemożliwe. W tych pierwszych meczach trzeba stworzyć dobrą atmosferę i sprawić, żeby chłopcy nawzajem się poznali.

* Większość granych przez pana postaci to osoby silne duchem, nie ciałem. Nie marzy pan o roli jakiegoś herosa?
- Może kiedyś? Zwykle herosów grywa się około czterdziestki. Ja mam jeszcze kilka lat przed sobą.

* Złożył pan akces do nowego stowarzyszenia aktorskiego. Mówi się, że SAFT założyli ci, którzy zarabiają duże pieniądze i nie chcą się nimi dzielić z tymi mniej zamożnymi.
- Problem jest bardziej złożony. Ta opinia, jak każde uogólnienie, jest bardzo krzywdząca. Chodzi o to, żeby na rynku tantiem wykonawczych panowały zdrowe zasady. Nikt nikomu nie chce zabierać pieniędzy. Po ostatnich rozmowach z prezesem ZASP-u Olgierdem Łukaszewiczem mam nadzieję, że tę sprawę uda się ułożyć na zdrowych zasadach, które będą służyć całemu środowisku.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie żyje Jan A.P. Kaczmarek. Zdobywca Oscara miał 71 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto