Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rośnie luksus na przedmieściach

Przemysław Dana
Kalonka jeszcze kilkanaście lat temu była niewielką podłódzką wsią: 20 gospodarstw, jeden sklep, w domach nie było nawet wody. Dzisiaj miejsce obór i upraw na polach zajmują ogromne rezydencje.

Kalonka jeszcze kilkanaście lat temu była niewielką podłódzką wsią: 20 gospodarstw, jeden sklep, w domach nie było nawet wody. Dzisiaj miejsce obór i upraw na polach zajmują ogromne rezydencje. Jest ich już ponad sto, a budowane są kolejne.

Wokół Łodzi, głównie na wschodzie i zachodzie, podobnie jak w przypadku największych metropolii na świecie, typowo rolnicze przedmieścia zamieniają się w oazy luksusu.

- Kiedyś domy były po prostu numerowane. Teraz ulic jest tak dużo, że mają już swoje nazwy - podkreśla Danuta Fijałkowska, właścicielka sklepu spożywczego w Kalonce, która mieszka tam od 30 lat. - Śmiesznie brzmi teraz nawet nazwa "Koło Gospodyń Wiejskich", bo panie, które w nim działają, to bogate bizneswoman. Chyba dlatego przyjezdni określają nas mianem łódzkiego Beverly Hills.

Ziemia za grosze
Zarówno średnio zamożni, jak i ci naprawdę bogaci łodzianie po raz pierwszy zaczęli masowo uciekać z miasta pod koniec lat 90. Był to okres, gdy wielcy i drobni przedsiębiorcy skończyli spłacać kredyty zaciągnięte na rozwój firm i mogli zacząć myśleć o inwestowaniu w siebie. Odbiło się to na dynamicznym wzroście cen mieszkań i gruntów w Łodzi. Rachunek był prosty. Za cenę ładnego apartamentu w centrum można było postawić ogromną rezydencję kilka kilometrów od granic administracyjnych miasta. Dodatkową zachętą była cena ziemi. Za metr kwadratowy w dobrej lokalizacji na Julianowie trzeba było wtedy zapłacić około 100 zł, a na wsi ten sam skrawek gruntu wyceniano na 5 zł.

Kilka lat recesji na rynku nieruchomości ostudziło jednak te zapędy, ale zeszłoroczny gwałtowny wzrost cen spowodował, że zjawisko znowu przybrało na sile.

Ach, ci urzędnicy...
Przez tych kilka lat ościenne gminy bardzo się zmieniły. Ich włodarze zdali sobie sprawę z korzyści finansowych, jakie płyną z pozyskiwania nowych mieszkańców (choćby podatek od nieruchomości czy wpływy z podatku dochodowego). Zaczęli więc przygotowywać grunty, remontować drogi, doprowadzać kanalizację.

Odbiło się to na cenach, które podskoczyły kilkadziesiąt razy. Mimo to nadal są jeszcze sporo niższe niż w mieście. Obecnie za metr kwadratowy blisko granic Łodzi trzeba już zapłacić około 200-250 zł, podczas gdy na Julianowie czy w otulinie Lasu Łagiewnickiego - nawet 600 zł.

- Widać, że procentowo ziemia zdrożała znacznie bardziej na obrzeżach, ale i tak nie odstrasza to inwestorów, bo tam znacznie łatwiej załatwić pozwolenie na budowę - mówi Tomasz Błeszyński, niezależny ekspert rynku nieruchomości. - To, co w mieście trwa ponad rok i jest wyboistą drogą, tam zajmuje zaledwie dwa, trzy miesiące. Trzeba dodać, że przypadek Łodzi jest dosyć wyjątkowy w skali kraju, bo we Wrocławiu czy Poznaniu osiedla domków jednorodzinnych powstają jednak w granicach administracyjnych miasta, ale tam urzędnicza przeprawa jest znacznie mniej skomplikowana.

Walka o mieszkańcow
Gminy graniczące z Łodzią wykorzystują sytuację i robią wszystko, by ułatwić osiedlanie się na ich terenie.

- Zachęcamy lokalne władze do tworzenia planów zagospodarowania przestrzennego, bo to znacznie ułatwia procedurę - mówi Zbigniew Burzyński, kierownik administracji architektoniczno-budowlanej powiatu łódzkiego wschodniego. - Dla porównania: w Łodzi jest nimi objętych zaledwie kilka procent terenów; w Nowosolnej, Andrespolu czy Tuszynie sto procent, a w pozostałych gminach minimum pięćdziesiąt.

Łódź się zatem wyludnia, podczas gdy np. w Strykowie, po raz pierwszy od wielu lat, udało się zahamować spadek liczby ludności. Od początku 2006 roku tej liczącej niecałe 12 tysięcy osób gminie, przybyło prawie stu mieszkańców.

- I są to głównie łodzianie - przyznaje Lech Pach z Urzędu Miasta i Gminy Stryków. - Składane przez nich wnioski o pozwolenie na budowę obiektów mieszkalnych stanowią połowę wszystkich wydawanych pozwoleń. Z myślą o nich w nowym planie zagospodarowania przestrzennego zwiększyliśmy o 30 procent tereny pod budownictwo.

Zachęcić do odwiedzania
Można się spodziewać, że łódzkie przedmieścia będą się dalej rozrastać. Jest tam ciszej i bezpieczniej, a coraz lepsza infrastruktura drogowa sprawia, że do centrum można się dostać w zaledwie kilkanaście minut. Zdaniem ekspertów, zadaniem władz miasta jest teraz, by mieszkańcy, którzy stąd uciekli, nadal czuli więź z Łodzią.

- Miasto musi być dla nich atrakcyjne, by chcieli spędzać w nim czas, pracować i zostawiać tu pieniądze - uważa Tomasz Błeszyński. - Ich dom na przedmieściach ma być jedynie sypialnią, tak jak w Nowym Jorku czy Los Angeles.

od 7 lat
Wideo

Precz z Zielonym Ładem! - protest rolników w Warszawie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto