- Nerka pobrana od dawczyni i przeszczepiona jej synowi podjęła pracę - mówi prof. Józef Matych, urolog transplantolog.
Pan Tomek, student elektroniki na Politechnice Łódzkiej, urodził się z poważną genetyczną chorobą nerek. Dzieciństwo spędził w szpitalu, a od trzech lat miał sztucznie oczyszczaną krew.
- Trzy razy w tygodniu na godzinę 19, już po zajęciach na uczelni, jeździłem na dializy - opowiada. - Wracałem do domu po północy, a następnego dnia na nic nie miałem sił. Mogłem wypić tylko półtora litra płynów w ciągu doby i musiałem przestrzegać rygorystycznej diety. Do niepicia, nawet w czasie upałów, można się przyzwyczaić - mówi dalej. - Gdy ma się ogromne pragnienie, wystarczy wolniutko ssać kostkę lodu. Najbardziej brakowało mi jednak owoców i warzyw, szczególnie truskawek i pomidorów, bo osoby dializowane muszą wykreślić je ze swojego jadłospisu.
- Od 22 lat żyję w ciągłym strachu o jego życie - mówi mama Tomka. - Mam nadzieję, że po przeszczepie syn będzie mógł normalnie żyć i się uczyć.
Rozpoczynając dializy Tomek wierzył, że szybko dostanie nerkę od dawcy ze stwierdzoną śmiercią mózgową. Niestety, miał pecha. Gdy trafił na listę biorców, wybuchła afera wokół transplantologa doktora G. z Warszawy, którego ówczesny minister Zbigniew Ziobro oskarżył o pozbawienie życia pacjenta. Dramatycznie spadła wtedy liczba dawców i przeszczepów. Pół roku temu Tomek czuł się już tak źle, że - choć wcześniej bardzo się przed tym bronił - zgodził się przyjąć nerkę od mamy.
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?