Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Porzucone noworodki najłatwiej adoptować

Magda Szrejner
Na oddział preadopcyjny szpitala im. Rydygiera trafiają maluchy porzucone w Łodzi
Na oddział preadopcyjny szpitala im. Rydygiera trafiają maluchy porzucone w Łodzi
Osiemdziesiąt noworodków porzuciły w ubiegłym roku matki na oddziałach położniczych łódzkich szpitali. Połowę, bo 40 maluchów, zostawiły kobiety w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki.

Osiemdziesiąt noworodków porzuciły w ubiegłym roku matki na oddziałach położniczych łódzkich szpitali. Połowę, bo 40 maluchów, zostawiły kobiety w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki. W tym roku ta liczba znacznie zmalała - lekarze twierdzą, że matki wolą zabrać noworodki ze szpitala, bo boją się, że jeśli porzucą dziecko, to MOPS nie przyzna im becikowego.

Mimo spadku liczby porzuconych dzieci, rekordy się zdarzają. Tylko w listopadzie na porodówce w szpitalu im. Madurowicza w Łodzi matki zostawiły pięcioro maluchów.

- To raczej zbieg okoliczności, a nie jakaś stała tendencja - komentuje Beata Kwaśniak, dyrektor ośrodka adopcyjnego w Sieradzu. - Miesiącami w ogóle nie ma takich przypadków i nagle zdarza się kilkoro zostawionych dzieci. Tak było ostatnio w szpitalu w Łasku, gdzie w ciągu trzech miesięcy zostawiono dwójkę dzieci.

Ze szpitalnych statystyk wynika jednak, że w tym roku matki zostawiają znacznie mniej dzieci niż jeszcze rok temu.

- Przez cały 2006 rok mieliśmy 40 dzieci, których matki zdecydowały o pozostawieniu maluchów w szpitalu - mówi Piotr Woźniak, dyrektor ds. medycznych w Instytucie Centrum Zdrowia Matki Polki. - Od początku roku do połowy listopada mieliśmy jedynie 13 takich przypadków. Szpitalne statystyki mówią więc o znacznym spadku porzuconych niemowląt.

Z punktu widzenia dobra dziecka, sytuacja w której matka zostawia noworodka w szpitalu i zrzeka się praw rodzicielskich jest najkorzystniejsza, bo malec z uregulowaną sytuacją prawną ma największe szanse, by trafić do rodziny adopcyjnej. Gorzej jeśli rodzina biologiczna nie jest wydolna wychowawczo a jednocześnie nie chce się zrzec praw do dziecka. Sąd odbiera prawa rodzicielskie dopiero w wypadku rażących uchybień wychowawczych. Wiele matek nie zrzeka się praw rodzicielskich, bo boi się, że nie dostanie becikowego.

- Trzeba podkreślić, że becikowe przysługuje za urodzenie, a nie za wychowanie dziecka. Pieniądze należą się każdej matce, niezależnie od tego, czy dziecko wychowa czy odda do adopcji - podkreśla Małgorzata Stańczak-Kuraś, dyrektor łódzkiego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego Towarzystwa Przyjaciół Dzieci.

Mylne przekonanie powoduje, że rodzice zabierają dzieci ze szpitala, nawet jeśli nie są w stanie zapewnić im odpowiednich warunków. Do ośrodków opiekuńczych trafają więc nie kilkumiesięczne, lecz kilkuletnie dzieci. Zapchane są pogotowia rodzinne i domy małego dziecka, dramatycznie brakuje rodzin zastępczych. W samej Łodzi w 13 domach dziecka przebywa około 800 podopiecznych. Większość z nich marzy o rodzinie zastępczej lub powrocie do naturalnych rodziców.

W całym województwie trwa teraz akcja poszukiwania rodzin zastępczych. Ośrodki Adopcyjno-Opiekuńcze Towarzystwa Przyjaciół Dzieci organizują spotkania z kandydatami na rodziny zastępcze.

Nie brakuje za to rodzin adopcyjnych. W samej Łodzi na malucha czeka ponad 50 par, tymczasem dzieci, które mogą zostać adoptowane jest znacznie mniej. Do Archidiecezjalnego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego w Łodzi zgłosiło się blisko 100 małżeństw z całej Polski, które czekają na adopcję.

Na oddziale preadopcyjnym szpitala im. Rydygiera w Łodzi, na który trafiają noworodki pozostawione w łódzkich szpitalach, jest teraz pięcioro maluchów.

Według danych Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej, do nowych rodzin trafiła niemal połowa dzieci porzuconych w zeszłym roku w szpitalach. Ponad 20 z tych, których rodzice biologiczni nie zrzekli się praw rodzicielskich, trafiło do rodzin zastępczych i pogotowi opiekuńczych, reszta do domu małego dziecka. Do naturalnych rodzin wróciła zaledwie szóstka maluchów.

Rodzice, którzy są przekonani o tym, że nie chcą wychowywać dziecka, mogą zrzec się praw rodzicielskich po sześciu tygodniach od porodu. Takie orzeczenie muszą złożyć w sądzie rodzinnym. Od tego momentu dla malucha szuka się rodziny adopcyjnej. Jeśli dziecko jest zdrowe, szanse na znalezienie rodziców są niemal stuprocentowe. Gorzej jest, kiedy maluchowi coś dolega. W domu dziecka w Rafałówce, koło Warty przebywa obecnie 36 dzieci. Połowa z nich mogłaby trafić do nowego domu - mogłaby, gdyby nowe rodziny chciały adoptować dzieci chore, z problemami a także rodzeństwa, które nie powinny być rozdzielane.

Mniejsze szanse na adopcje mają dzieci powyżej trzeciego roku życia. Ograniczenia napotykają też na rodziców.

Matka nie może przekroczyć 40. roku życia, a dochód na osobę w rodzinie musi być nie mniejszy niż 1500 zł.

Pomimo że kolejka do adopcji noworodków jest bardzo długa, co jakiś czas słychać o porzuceniach dzieci na ulicy. Od marca w łódzkim szpitalu im. Rydygiera działa "okienko nadziei", w którym matki mogą anonimowo zostawić dziecko. Do tej pory nie znaleziono w nim jednak żadnego malucha.

Niemal na samym początku istnienia okienka doszło w województwie do dwóch tragicznych przypadków porzucenia noworodka. Jeden miał miejsce w Krośniewicach, gdzie zwłoki małego dziecka znaleziono pływające w reklamówce w rzece.

Do drugiej tragedii doszło kilka tygodni później w sortowni śmieci na łódzkim Lublinku. Oba noworodki umarły, choć kilkanaście rodzin chciało dokonać adopcji.

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lodz.naszemiasto.pl Nasze Miasto