Polowanie na mieszkanie

W Łodzi i innych dużych miastach regionu, m.in. Skierniewicach i Piotrkowie, nie można kupić od ręki mieszkania. Większość nowych ofert jest rozchwytywana natychmiast, mimo że średnia cena metra kw. lokali z wtórnego rynku wzrosła od ubiegłego roku o ponad 1 tys. zł, a nowych jeszcze więcej.

Na łódzkim rynku wtórnym negocjacje zaczynają się od 3.000 zł za 1 mkw., a w Skierniewicach i Piotrkowie od 2.000 zł.

Łodzianin Sławomir S. (dane do wiadomości redakcji), który dał ogłoszenie o sprzedaży dwupokojowego mieszkania na Dąbrowie, w kilka godzin odebrał ponad 30 telefonów od chętnych. Zadzwonił nawet potencjalny kupiec z Wrocławia, który podbił cenę i chciał je zarezerwować w ciemno...

Mirosław Zięba, właściciel łódzkiego biura nieruchomości, twierdzi, że jedyne dostępne mieszkania mają ceny na absurdalnie wysokim poziomie. - A klienci najczęściej pytają o jedno-, lub dwupokojowe, w cenie do 150 tysięcy zł - dodaje Zięba.

Halina Łągwa, właścicielka biura w Piotrkowie, ma kilku klientów, gotowych kupić mieszkanie natychmiast, ale ofert brak.

Jacek Kuczyński sprzedał kawalerkę w tym mieście o 12 tys. zł drożej niż planował. - Umówiłem chętnych na tę samą godzinę. Wszyscy chcieli kupić, więc podbijali cenę.

Ceny u developerów rosną w szybkim tempie. Np. jedna z łódzkich firm rok temu za 1 kw. mieszkania żądała 2.900 zł, teraz 4.200-4.500 zł. Mieszkań na sprzedaż od ręki nie ma, a rezerwacje przyjmowane są na lokale, które zostaną oddane w marcu 2008 roku. Inny developer przyjmuje zapisy na mieszkania, przewidziane do oddania pod koniec przyszłego roku. W domach przy ul. św. Teresy cena 1 m kw. sięgnie nawet 8.000 zł!

Według analityków rynku, taka sytuacja wynika m.in. z łatwości w uzyskaniu kredytów hipotecznych (80 procent mieszkań jest kupowanych na kredyt), niewielką liczbą budowanych lokali i wykupem ich przez tych, którzy traktują je jako inwestycję.